SIEĆ NERDHEIM:

GRY NASZEGO DZIECIŃSTWA Część pierwsza

KERBER

Heroes of Might & Magic II The Succession Wars (1996)

Co trzeba, aby zachęcić dzieciaka do gry wymagającej główkowania, nie po polsku i wcale nie tak dynamicznej jak większość, którą do tej pory znał? Odpowiedź: kolorowa grafika i fajne potworki. Powody banalne, ale zadziałało i otworzyło dla mnie wrota do szeroko pojętej fantastyki, którą pokochałem. Moją prawdziwą miłością (jak dla wielu Polaków) jest oczywiście nieśmiertelna trójeczka, szczególnie w wersji z modami HD i Horn of the Abyss, a w dwójkę grałem chyba… najmniej. Nawet przy czwórce i piątce więcej wysiedziałem. Co więc tu robi? Po zrobieniu sobie szczerego rachunku sumienia, wiele fundamentów moich preferencji gamingowych podłożyła właśnie leciwa dwójeczka. Mogłem w nią zagrywać jedynie podczas wakacji u wujka, ale dobrze wspominam sesje spędzone w kolorowym, bajkowym świecie i mozolne wysiłki, by moja banda cool cyklopów dała radę obalić te cholerne smoczyska – wujaszek z uporem wybierał Czarnoksiężnika. Może to była zemsta za to, że trajkotałem jak najęty, kiedy pykał w kampanię.

Kapitan Pazur (1997)

Kerberzątkiem będąc, łykałem jak leci następujące treści: platformówki, kreskówki ze zwierzęcymi bohaterami oraz wszystko, co było związane z piratami. Na widok gry Kapitan Pazur mogłem zrobić jedynie Pac-Manowe „waka-waka!”. Tak jak Gex zaraził mnie bakcylem do tego gatunku gier, tak Pazur pokazał, że może w nich istnieć fabuła będąca czymś więcej, niż tylko pretekstem do kolejnych skoków. Poszukiwania Amuletu Dziewięciu Istnień przez kapitana Nataniela zilustrowano za pomocą kreskówkowych przerywników filmowych, fantastyczna rzecz jak na tamte czasy. Jednak nie tylko to wyróżniało przygody kociego pirata! Pełen dubbing postaci, emocjonujące potyczki z bossami, ręcznie rysowana grafika (te cudowne lokacje!), wyśrubowany poziom trudności, niepsujący przy tym miodnej grywalności… to wszystko trzyma poziom do dziś. Zawsze dobrze się bawię, wracając do tej gry. Jest dla mnie jeszcze szczególna z kilku względów. Raz, to tytuł bliski niemal całemu bliskiemu kręgowi moich przyjaciół, do tej pory przerzucamy się starymi memami z tekstów kocura. Dwa, była pierwszą oryginalną gierką kupioną za własne kieszonkowe. Taki mój mały, prywatny skarb z przeszłości (i płytka nadal działa!).

Gex (1995)

Gry dzieciństwa, gry dzieciństwa… jest łatwo wybrać tylko trzy! Na szczęście nie musiałem dużo główkować, aby przypomnieć sobie moją pierwszą gamingową obsesję, początek miłości do platformówek 2D – Gex od Crystal Dynamics. Tytułowy gekon-obibok przyssał się tak bardzo do telewizora, że zostaje wciągnięty do wymiaru Media, gdzie ma zostać maskotką dla widzów. Będąc jednak jaszczurem kanapowym, Gex doskonale zna prawa sitcomów i blockbusterów, co wykorzystuje, aby się wydostać. Uzbrojony jedynie w lepkie łapy, ozór i ogon, skacze przez zróżnicowane biomy, nawiązujące do kina rozrywkowego: mamy więc strefę horroru, kreskówek, przygody à la Indiana Jones, kino kung-fu oraz cyberpunk… i jeszcze jedną ukrytą. Tak jakby to była moja pierwsza platyna, chociaż o aczikach wtedy nikt nie słyszał. Przede wszystkim do Gexa wessał mnie prześwietny gameplay. Nie zestarzał się ani o jotę i ze świecą szukać tak dynamicznych, szybkich platformówek o genialnym projekcie poziomów, gdzie oprócz normalnego poruszania się pojawia się także opcja pełzania po ścianach czy tle! Że coś tam jakiś jeż szybki jest? A niech się ślimakami wypcha, wolę gekona pędzącego na złamanie karku po laskach dynamitu i uchylającego się przed katanami i piorunami od podrobionego Raidena z Mortal Kombat. Oczywiście w grze jest tona całkiem fajnych żartów z kina oraz telewizji tamtych czasów. Grałem jeszcze w kontynuacje 3D, Enter the Gecko i Deep Cover Gecko, ale to już nie ta sama magia.

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
2 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Maciek VD
2 lat temu

W końcu jakiś artykuł o odpowiedniej merytoryce. Czasem mam wrażenie, że wpisy w sieci coraz częściej przypominają debatę polityczną w Polsce… Na szczęście jest jeszcze nadzieja. Czekam na więcej!

CoSteel
1 rok temu

Lego Races, Gothic, Warcraft! Tak to są gry mojego dzieciństwa! Świetnie się czytało i jednocześnie wspominało! 🙂

Marcin Gontarski
Marcin Gontarski
Ponton lubi pisać i rozmawiać o kinie, o serialach, o popkulturze. W życiu osiągnął zawodowy spokój - pracuje jako kinooperator w warszawskim kinie Iluzjon, gdzie poza nośnikami cyfrowymi ma okazje wyświetlać filmy z taśmy 35mm. Tą wiedzą również lubi się dzielić. W chwilach wolnych gra na PS4, pije piwo oraz marzy o tym, aby spotkać Stevena Spielberga i Petera Stormare'a. Pocieszna mordeczka, która kocha Star Wars, Blues Brothers i Cinema Paradiso. Znalazł swój Nerdheimowy,, redakcyjny dom :) Dojrzał do tego, aby założyć własnego bloga i tak sobie dzierga swoje przemyślenia i publikuje swoje opinie.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki