SIEĆ NERDHEIM:

GRY NASZEGO DZIECIŃSTWA Część pierwsza

SHALLAYA

Pokémon Crystal (2001)

W czasach, kiedy kieszonkowe stworki całkowicie opanowały dziecięce umysły, GameBoy był dla nas odległą, snobistyczną fanaberią dzieciaków z bogatych osiedli. I chociaż mówiąc o konsolach przenośnych, mogłam liczyć co najwyżej na 999 gier w jednym chińskim urządzeniu wyżebranym na dożynkach, to na początku XXI wieku zagrywałam się w pokemony z całą resztą blokowiska, dzięki niezastąpionym emulatorom Nintendo na Windowsa. Pierwszą grą z serii była dla mnie wersja Crystal, która do dziś zajmuje wysokie miejsce na podium w moim prywatnym, pokemonowym rankingu (byłoby pierwsze, gdyby nie fakt, że mojego kochanego Vulpixa musiałam łapać i ewoluować przez kody). Zostając jeszcze przy oszustwach – zabawne jest to, że kiedy w końcu w moje ręce wpadł wymarzony GameBoy Color wraz z Pokémon Silver, to przyzwyczajona do udogodnień z emulatora, potwornie się zawiodłam. Brak możliwości przyspieszenia animacji walki, nieznośnie wolne poruszanie się po mapie, niemożliwe do zdobycia pokemony i kamienie ewolucji, nie wspominając o niepodświetlanym ekranie… Czym tu się ekscytować?

Piractwo jest złe i wszyscy pójdziemy za nie do piekła, więc po drodze zabierzcie ze sobą smartfona z emulatorem DS-a i ulubionego ROM-a. Najlepiej Pokémon Crystal/Silver/Gold!

Day of the Tentacle (1993)

„LucasArts, wróć!” – chciałoby się zakrzyknąć. Studio to miało na koncie wiele świetnych przygodówek point&click (cała seria Monkey Island, Sam i Max, Grim Fandango), ale to wydany w 1993 roku Maniac Mansion II: Day of the Tentacle jest dla mnie niekwestionowanym królem gatunku. No dobrze, sama ukończyłam grę wiele lat później, kiedy bariera językowa przestała być problemem, ale za smarkacza wisiałam na plecach ojca, zmuszając go do tłumaczenia wszystkiego, co dzieje się na ekranie. A działo się sporo! Fioletowej macce po wypiciu toksycznych odpadów wyrastają ręce, przez co… postanawia podbić świat. Szalony naukowiec dr Fred używa eksperymentalnej maszyny czasu, aby wysłać trójkę bohaterów (Bernarda, Laverne i Hoagie) z misją powstrzymania mutanta. Coś jednak idzie bardzo nie tak i zamiast cofnąć się o jeden dzień, przyjaciele rozdzielają się i każdy ląduje w innym czasie – Laverne trafia do przyszłości, Hoagie do przeszłości, a Bernard zostaje w teraźniejszości. Cała gra to doskonała komedia pomyłek, zmuszająca gracza do ruszenia szarych komórek. Sterujemy trojgiem bohaterów, którzy muszą współpracować (przede wszystkim wysyłając sobie przedmioty teleportem), aby powrócić do swoich czasów i powstrzymać szaloną mackę.

Świetna, kreskówkowa oprawa graficzna, profesjonalny dubbing, rewelacyjna ścieżka dźwiękowa (wszyscy bohaterowie mają swoje własne motywy muzyczne!), dopieszczone łamigłówki i przede wszystkim humor sprawiają, że ten tytuł po prostu trzeba, chociaż raz w życiu, przejść. Dzięki zremasterowanej wersji możecie bezboleśnie nadrobić tę wspaniałą grę przygodową i do tego was szczerze zachęcam!

Pet Racer (2001)

Akurat przy tej pozycji niespecjalnie jest się o czym rozpisywać. Grę miałam chyba z jakiegoś czasopisma i wciągnęła mnie na tyle, że ukończyłam wszystkie trasy z miejscem na podium. W Pet Racer ścigamy się kreskówkowymi zwierzątkami w kolorowych autkach o tytuł Mistrza Lasu. Podczas wyścigu utrudniamy życie przeciwnikom, nasyłając na nich chociażby roje pszczół, i zbieramy różnorakie boostery, by przekroczyć linię mety na pierwszym miejscu. Taki Mario Kart dla ubogich, jednak darzę ten tytuł sporym sentymentem. Moją pierwszą grą wyścigową było co prawda rewelacyjne MicroMachines z 1991 roku, ale Pet Racer oferował rozgrywkę w trójwymiarze! Oprawę graficzną zapamiętałam lepiej, niż się faktycznie prezentowała, ale przyjemny styl prowadzenia pojazdów, różnorodne trasy i niezłe udźwiękowienie sprawiają, że Pet Racer znalazł miejsce w moim serduszku i na tej liście. Później były NFS-y i Colin McRae Rally, na którym połamałam kierownicę, ale to już zupełnie inna historia…

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
2 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Maciek VD
2 lat temu

W końcu jakiś artykuł o odpowiedniej merytoryce. Czasem mam wrażenie, że wpisy w sieci coraz częściej przypominają debatę polityczną w Polsce… Na szczęście jest jeszcze nadzieja. Czekam na więcej!

CoSteel
1 rok temu

Lego Races, Gothic, Warcraft! Tak to są gry mojego dzieciństwa! Świetnie się czytało i jednocześnie wspominało! 🙂

Marcin Gontarski
Marcin Gontarski
Ponton lubi pisać i rozmawiać o kinie, o serialach, o popkulturze. W życiu osiągnął zawodowy spokój - pracuje jako kinooperator w warszawskim kinie Iluzjon, gdzie poza nośnikami cyfrowymi ma okazje wyświetlać filmy z taśmy 35mm. Tą wiedzą również lubi się dzielić. W chwilach wolnych gra na PS4, pije piwo oraz marzy o tym, aby spotkać Stevena Spielberga i Petera Stormare'a. Pocieszna mordeczka, która kocha Star Wars, Blues Brothers i Cinema Paradiso. Znalazł swój Nerdheimowy,, redakcyjny dom :) Dojrzał do tego, aby założyć własnego bloga i tak sobie dzierga swoje przemyślenia i publikuje swoje opinie.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki