SIEĆ NERDHEIM:

Szop detektyw kontra konflikt klas i nierówność rasowa. Recenzja gry Tails Noir

Lubię gry, które sprawnie korzystają z uroku pixel artu. Szczególnie jeżeli połączone są z wciągającą, dobrze napisaną historią. Za perełki takie jak Yes, Your Grace jestem w stanie dać wiele oraz dużo im wybaczyć. Dlatego kiedy w ręce wpadło mi Tails Noir, byłem podekscytowany. Historię pochłonąłem w jednym sześciogodzinnym posiedzeniu. Na początku byłem zachwycony, ale na koniec przeważył zawód.

Studio EggNut postanowiło przenieść nas do Vancouver w alternatywnej rzeczywistości. Świat przedstawiony to dystopia zamieszkana przez antropomorficzne zwierzęta. Nierówność klasowo-rasowa, przemoc, narkotyki, zdrady i ogólna demoralizacja społeczeństwa to chleb powszedni w zawodzie prywatnego detektywa. Jednym z nich jest szop pracz Howard Lotor, którym przyjdzie nam sterować. Kreacja świata to najmocniejsza strona tej produkcji. Jest nie tylko wiarygodny, ale także oryginalny.

Na równe uznanie zasługują bohaterowie niezależni i nasz Howard. Główni bohaterowie gier, w których masz wpływ na jego rozwój, są dla mnie często problematyczni w odbiorze. Z jednej strony, muszą być na tyle niezdefiniowani, żeby można było poprowadzić ich wedle swojego uznania. Z drugiej strony, twórcy gier często popadają w skrajność, w efekcie czego otrzymujemy bezpłciowy byt pozbawiony charakteru. W Tails Noir udało się zachować balans. Pomimo tego, że w trakcie fabuły będziemy mogli do wielu rozmów podejść na różne sposoby, a cele osiągnąć skrajnie odmiennymi metodami, nasz protagonista nadal zachowuje cząstkę swojej osobowości, która przebija się m.in. w dialogach. Rozmów zresztą doświadczymy tutaj dużo i gęsto. To główna metoda prowadzenia narracji. Dzięki niej poznajemy wiele wyjątkowych osobistości, z których żadna nie jest jednowymiarowa. Zresztą nic tutaj nie jest czarno-białe, wszystko tonie w odcieniach szarości.

Nie dotyczy to jednak oprawy wizualnej. Zespół artystyczny dopilnował, żeby oczy graczy cieszyła szeroka paleta kolorów oraz zachwycające szczegóły. Nieważne, czy mówimy o modelach postaci oraz obiektach, z którymi możemy wejść w interakcję, czy o drobnych elementach otoczenia – wszystko stoi na najwyższym poziomie i zostało zaprojektowane z widoczną pieczołowitością. Przyznaję, że w kwestii ścieżek dźwiękowych jestem wybredny. Muszą przypaść mi do gustu, inaczej całkowicie je ignoruję. Ta z Tails Noir zrobiła na mnie wrażenie. Idealnie komponuje się z historią i ogólnym klimatem towarzyszącym wirtualnej opowieści.

Początkowe zachwyty mogą sprawiać wrażenie, że trafiło mi się do ogrania prawdziwe objawienie. Niestety, w trakcie rozgrywki dochodzimy do momentu, o którym ciężko mówić bez spojlerów. Dlatego postaram się przedstawić go jak najbardziej ogólnikowo, jednak wrażliwych na jakiekolwiek spojlery od razu odsyłam do podsumowania recenzji. Twórcy serwują otoczkę kryminalnego noir. Dochodzenie, zaginione dziewczyny, problem dużego miasta oraz osobiste demony detektywa, który przyjmuje podłe zlecenia. Sztampa, ale z potencjałem na opowiedzenie genialnej historii. To pierwsza część gry. W pewnym momencie klimat robi gwałtowny skręt, uderzając bardziej w gatunek science fiction. Według mnie to bardzo mocno szkodzi w odbiorze gry. Niespodziewany zwrot gatunkowy, a także zmiana tempa narracji całkowicie wybiły mnie z rytmu rozgrywki. Miałem wrażenie, jakbym nieświadomie odpalił inną produkcję albo jakieś DLC będące wariacją na temat tego uniwersum.

Wszystko prowadzi także do jednego finału, który nie jest w najmniejszym stopniu satysfakcjonujący. Na dodatek reprezentuje jeden z najgorszych grzechów takich gier – nasze decyzje ostatecznie okazują się pozbawione znaczenia, ponieważ wszystkie drogi i tak kierują nas do tego samego wydarzenia, na które nie mamy najmniejszego wpływu. Podczas napisów końcowych czułem się wręcz oszukany. Moralne dylematy, pozornie ważne decyzje dotyczące naszej szczerości czy w końcu działania podjęte wobec bohaterów niezależnych – wszystko to okazało się nieistotne, chociaż od początku sprawiało wrażenie, jakby miało odegrać w rozgrywce większą rolę. Szkoda.

Tails Noir to gra, która mogła być wybitnym przedstawicielem swojego gatunku, ale w mojej opinii całkowicie przekreślono tę szansę nietrafionymi decyzjami na etapie projektowania rozgrywki oraz fabuły. Warto zagrać w ten tytuł dla samej pierwszej części opowieści oraz pięknej grafiki pikselowej, ale od początku trzeba liczyć się z tym, że w pewnym momencie przyjdzie nam obcować z czymś całkowicie odmiennym. Nie miałbym nic przeciwko, pod warunkiem, że późniejsza część historii zachowałaby poziom reszty produkcji. Niestety, od pewnego punktu mamy już tylko nieprzyjemność doświadczania tendencji spadkowej jakości narracji.

SZCZEGÓŁY
Tytuł: Tails Noir
Wydawca: EggNut
Producent: Raw Fury
Platformy: PC, PS5, PS4, Xbox Series X/S, Xbox One, Switch
Gatunek: RPG
Data premiery: 08.06.2021
Recenzowany egzemplarz: PS5
Author Name

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Jan "Kocilla" Walaszek
Jan "Kocilla" Walaszek
Miłośnik psów, strzelnicy i sportów walki. Oddany fan Blizzard Entertainment oraz uniwersum Warcraft. Gdyby mógł wybrać najlepsze miejsce na planecie, zdecydowanie byłyby to rodzime góry. Kieruje się w życiu prostą zasadą: "Wszystkich zwierząt na święcie nie pogłaszczesz, ale próbować warto".
Lubię gry, które sprawnie korzystają z uroku pixel artu. Szczególnie jeżeli połączone są z wciągającą, dobrze napisaną historią. Za perełki takie jak Yes, Your Grace jestem w stanie dać wiele oraz dużo im wybaczyć. Dlatego kiedy w ręce wpadło mi Tails Noir, byłem podekscytowany....Szop detektyw kontra konflikt klas i nierówność rasowa. Recenzja gry Tails Noir
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki