SIEĆ NERDHEIM:

A gdyby tak rzucić to wszystko i założyć własny kult? Recenzja gry Cult of the Lamb

Cult of the Lamb - logo © Devolver Digital
Cult of the Lamb – logo © Devolver Digital

Śliczna animacja 2D, urocze stworzonka, budowa własnej wioski, a także plugawe rytuały, wyrzynanie przeciwników i gnębienie heretyków. Tak jednym zdaniem można opisać recenzowany tytuł. Przyznaję, gdybym nie wiedział nic o tej grze, to widząc tę pozycję w sklepie, dodałbym na listę życzeń. Wygląda na tyle intrygująco i słodko, że zdecydowanie wyróżnia się na tle konkurencji. Jednak o produkcji już słyszałem same superlatywy w pewnym podcaście, którego opiniom bardzo ufam, a co za tym idzie, miałem dosyć wygórowane oczekiwania. Od razu mogę zdradzić, że zostały spełnione.

Na dobry początek gry zostajemy bezpardonowo zamordowani. Jak pewnie możecie się domyślić, to nie jest koniec naszego protagonisty, staje on przed wyborem – może powrócić do życia, ale musi założyć kult w imieniu uwięzionego „Tego, który czeka”. Krwawy szlak rozpoczyna się od zemsty na heretykach winnych śmierci naszej owieczki. Nie zamierza ona pozostać dłużna biskupom, którzy skazali ją na dekapitację, ale jest w tym momencie za słaba, by stawić im czoła. Taki początek ma droga ku budowie swojej trzody i dominacji na kontynencie. To chyba dobry moment, by napisać co nieco o mechanikach. W zasadzie w ramach tytułu mamy dwie gry, które w komplementarny sposób się uzupełniają.

Cult of the Lamb - zrzut z gry © Devolver Digital
Cult of the Lamb – zrzut z gry © Devolver Digital

Pierwszą określiłbym mianem roguelike’a. Wchodzimy do jednej z czterech krain (po jednej na biskupa), w której dostajemy losowo generowaną mapę lokacji. Połączone są szlakami i po ukończeniu jednej możemy podążyć do innej wybranej. Trudno mi to opisać słowami, ale jest to coś podobnego do tego, co mogliśmy uświadczyć w Slay the Spire. Jeśli mi się uda, załączę zdjęcie poglądowe. Możemy wyróżnić kilka typów pomieszczeń: jak źródła zasobów, misja ratunkowa rekruta, sklep czy przede wszystkim wielopokojowy loch najeżony przeciwnikami. Po przejściu bodajże dwóch pełnych szlaków lochów odpowiednią liczbę razy zyskamy możliwość podejścia do walki z bossem – lokalnym biskupem. Jak można się spodziewać po tego typu grze, śmierć nie niesie ze sobą dużych konsekwencji – ot, tracimy część zebranych zasobów.

Cult of the Lamb - zrzut z gry  (materiały własne)
Cult of the Lamb – zrzut z gry (materiały własne)

Drugim typem jest strategia ekonomiczna, w której musimy zarządzać naszymi poddanymi, dbać o ich zadowolenie, porządek w bazie, spełniać ich zachcianki, pilnować, by byli najedzeni, mogli się wyspać, a także pracowali na nasz rozwój. Szczerze mówiąc, to trochę zaskoczył mnie ten system swoją złożonością. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi mi o to, że był skomplikowany, a po prostu bardzo dobrze przemyślany, zawierał w sobie aspekty i wymogi pojawiające się wraz ze skalowaniem naszej hordy. Co za tym idzie, gdy często w tego typu produkcjach można olewać znaczną część umiejętności, by ukończyć grę, tak tu większość z nich ma niebagatelne znaczenie.

Cult of the Lamb - zrzut z gry © Devolver Digital
Cult of the Lamb – zrzut z gry © Devolver Digital

Na sam koniec chciałbym jeszcze poruszyć kwestię platformy, na której grałem. Otóż wybór padł na Nintendo Switch. W trybie przenośnym grało mi się znakomicie i większość czasu spędziłem w ten sposób, natomiast to pierwsza gra od dawna, którą wrzuciłem na telewizor, i tam doznania były równie przyjemne, jak nie lepsze. Pragnę to podkreślić, bo zauważyłem, że w przypadku większości tytułów, zwłaszcza roguelike’ów, dużo większą przyjemność daje mi granie na małym ekranie. W internecie naczytałem się skarg na jakość switchowego portu, przykładowo, że muli, przez co ciężej się walczy. Trudno mi się do nich odnieść, bo nie grałem na innej platformie, natomiast nie zauważyłem tego typu ścinek, jednak kilkukrotnie gra się kompletnie zawiesiła lub samoistnie wyłączyła.

Cult of the Lamb to produkcja, która spełniła wszystkie moje oczekiwania i dała dużo satysfakcjonującej zabawy na sporo godzin. Na szczęście okazało się, że groźby o wycofaniu jej ze sprzedaży po ogłoszeniach strategii Unity spełzły na niczym i z czystym sercem mogę wam ją polecić za przemyślaną mechanikę, angażującą rozgrywkę i prostą, acz uroczą grafikę.

Tytuł: Cult of the Lamb
Wydawca: Massive Monster
Producent: Devolver Digital
Platformy: PC, PS4/PS5, XBOX ONE, XBOX X/S, Nintendo Switch
Gatunek: Hack&Slash, Przygodowe
Data premiery: 10.06.2022
Recenzowany egzemplarz: Switch

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Jurek Kiryczuk
Jurek Kiryczuk
Za dnia programista, w nocy maniak popkulturowy, który ogląda zdecydowanie za dużo seriali. Oprócz tego pochłania masowo komiksy, filmy oraz gry. Nie lubi dyskutować o muzyce, bo uważa, że każdy gatunek ma w sobie coś do zaoferowania, a sama muzyka powinna łączyć, a nie dzielić ludzi. Dusza humanisty zamknięta w ciele ścisłowca dostaje swoją chwilę, pisząc teksty na tym portalu. Oprócz popkultury i nowinek technologicznych lubi napić się dobrego piwa, a także zasłuchiwać się w podcastach.
Śliczna animacja 2D, urocze stworzonka, budowa własnej wioski, a także plugawe rytuały, wyrzynanie przeciwników i gnębienie heretyków. Tak jednym zdaniem można opisać recenzowany tytuł. Przyznaję, gdybym nie wiedział nic o tej grze, to widząc tę pozycję w sklepie, dodałbym na listę życzeń. Wygląda na...A gdyby tak rzucić to wszystko i założyć własny kult? Recenzja gry Cult of the Lamb
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki