SIEĆ NERDHEIM:

Wszyscy jesteśmy Wesołkami. Megarecenzja filmu Joker

Joker:

Naboki: Głupio trochę, gdy największym minusem filmu o Jokerze jest właśnie sam książę zbrodni, ale nie wiem, kto wymyślił taką toporną postać. Całe jego działanie opiera się na przypadku i dużej dozie improwizowania. Nie tworzy zbrodni, jest ulicznym mordercą, a raczej mścicielem, zabijającym tylko tych, którzy wyrządzili mu krzywdę. Praktycznie sami do niego przychodzą, więc nawet się nie musi wysilać.

Z drugiej strony jestem zadowolony z motywu usilnego pragnienia uwagi, bycia zauważonym. Joker tak samo jak Arthur chce wiedzieć, że żyje i jest dostrzegany przez innych. To postać, która w moim mniemaniu opracowuje swoje zbrodnie tylko po to, by było śmiesznie i by cały świat widział, jaki jest złowieszczy. Filmowy wesołek nie chce być żadną ikoną, niczego nie przemyślał, po prostu pragnął, by ludzie śmiali się z jego żartów.

A nawet jeśli to wszystko było tylko wymyślone w głowie Jokera, nadal powoduje niesmak, bo film otwarcie śmieje się z tego, że w takiego zbrodniarza uwierzyliśmy. Po co cały ten cyrk, skoro i tak byśmy nie zrozumieli. Phillips chciał zrobić ten film za bardzo i te naleciałości z przaśnych komedii widać jak na dłoni. Joker nie ma być jakiś, ma zrobić, czego scenariusz od niego oczekuje, wzbudzić zaplanowane emocje i zniknąć, nim ktoś się połapie. Powinien rządzić tym filmem, a nie być ikoną bolszewickiej rewolucji.

Może za dużo było czasu poświęconego budowaniu pewności, że Arthur musi przestać istnieć, by narodził się Joker. Tyle że ja nie widzę tej przemiany, nie kupuję stroju klauna jako nowego uosobienia zła. To po prostu gość pomalowany farbami, w garniturze (wyglądający notabene świetnie), ale będący tym samym frajerem co kilka scen temu. Pewność siebie widzimy tylko w momencie, gdy udało mu się uciec przed policją w metrze, wtedy rzeczywiście czuć, że kroi się coś złego. To nie jest Joker, który mógłby stawić komukolwiek czoła, stać na własnych nogach. To Arthur w przebraniu.

Joker – przykładowy kadr filmu
Joker – przykładowy kadr filmu

Lilavati: Nigdy nie widziałam żadnego filmu o Jokerze czy Batmanie (no, pomijając Lego Batmana, i raczej nic tego nie przebije). (Już, możecie być poruszeni). Popkultura wytworzyła jednak u mnie obraz zupełnie szalonego, ale charyzmatycznego, nieprzewidywalnego manipulanta, a dostałam opowieść o przypadkowym, chorym psychicznie smutnym dupku, właściwie przez zbieg okoliczności zostającego idolem mas. To nie jest zła historia, ale to nie jest też Joker, jakiego oczekiwałam. Czysto subiektywnie wolałabym jednak opowieść o człowieku, który potrafi wodzić ludzi jak po sznurku. 

Martinez: To widziałaś jednego z najlepszych Batmanów!

Jurkir: Joker jest idealny. Kwintesencja szaleństwa, zabawy, braku zahamowań. To, w jaki sposób przedstawiono tutaj tę postać, to istny majstersztyk, a to, co Joaquin Phoenix dodaje do tej roli, to istne arcydzieło. Wszystkie zachwyty nad tym filmem to spojrzenie na tego wybitnego aktora. Nie mam tutaj nic do zarzucenia. To w pełni mój Joker.

Justin: Nie mogę odmówić słuszności wywodowi Nabokiego, tylko ja nie odbieram tych rozwiązań jako minus. Właśnie najbardziej zafrapowało mnie to, jak ten Joker jest inny od utrwalonego już wizerunku. Oczywiście nie byłoby to możliwe bez tak potężnie eksponowanej przegranej postaci Flecka, ale właśnie cała siła leży dla mnie w rozmytej granicy, w niespodziewanych manifestacjach tej schizofrenicznej osobowości, do których uwerturą jest wspomniany już taniec. Ten pierwszy, poczęty przed lustrem, zahipnotyzował mnie jak butoh, jest w nim to coś, co nie ma innej formy wyrazu jak ruch. Coś przepływającego, urzekającego, coś, czemu tancerz jest poddany. Gdyby to nie było Gotham, ale jakaś ostoja pierwotnej kultury, Joker Phoenixa byłby szamanem lub przynajmniej świętym szaleńcem. Tylko czy poza zasięgiem zdegenerowanej cywilizacji i bez ufundowanych przez nią traum jego “inność” objęłaby sobą takie rejony zaburzeń ludzkiego umysłu?

Zaimponowała mi też odwaga, z jaką Jokera włożono w postać klauna starego typu, zachowując w postaci kiczowaty do bólu makijaż jak ze słabego poradnika dla początkującego animatora, ale przede wszystkim ruch, wyeksponowany podczas biegu. Jego pokraczność, podkreślona niesamowitą metamorfozą fizyczną Phoenixa, stoi w opozycji do momentów tańca, co właściwie potwierdza ów rozdział, kiedy obserwujemy Arthura, a kiedy Jokera. I znów zgodzę się z Nabokim – cały film przeraża bardziej tym, w kogo stopniowo i niepewnie przeradza się Arthur, niż określonym wizerunkiem Jokera. “Czas antenowy”, jaki dostaje Fleck, jest dużo dłuższy niż ten, w którym oglądamy Jokera. I dzięki temu można tylko czekać, co ten ostatni jeszcze pokaże w pełniejszej odsłonie, gdy już całkiem pochłonie swojego żywiciela. Choć osobiście nie opowiadam się za bezpośrednim sequelem. Joker Phillipsa jest dla mnie zamkniętą, wystarczająco sugestywną wizją.  

Tomxyz: Jeżeli film jest z założenia originem, to nie należy spodziewać się, że finalnie dane nam będzie obcować z Jokerem kompletnym w pełnym tego słowa znaczeniu. Trudno byłoby w 120 minutach wiarygodnie ukazać przemianę fajtłapowatego Arthura w mistrza zbrodni przy tak dogłębnej analizie bohatera. Czy to jest mój Joker? Na pewno Phoenix kupił mnie swą grą i sprawił, że zyskałem zupełnie nowy punkt widzenia na tę postać. Sprawił również, że chciałbym ją zobaczyć w interakcji z innymi postaciami z komiksu. Jednak moim największym marzeniem byłoby ujrzeć drogę od Arthura Flecka Joaquina Phoenixa do Jokera Jareda Leto w jednym filmie. Przyznam, że ze wszystkich zekranizowanych Jokerów do tego ostatniego mam największą słabość. Jednocześnie zdaję sobię sprawę, że jestem w mniejszości. Abstrahując od głównego tematu, uwiera mnie jeden szczegół. Skoro spotykając młodego Wayne’a, Arthur ma jakieś 35-40 lat, to znaczy, że gdyby w przyszłości stanął naprzeciw kanonicznego Batmana, musiałby już dobiegać sześćdziesiątki (Bruce ma 8 lat, gdy umierają jego rodzice, a 29, gdy odbywa się większość przygód Gacka). Gdzie tu konsekwencja?

Martinez: Moim zdaniem to nie ta sama osoba, co Joker Ledgera, Nicholsona, Hamilla (narysowany przez Bruce’a Timma), Moore’a i Bollanda, Millera czy wreszcie Kane’a i Fingera (by wymienić najsłynniejsze inkarnacje). Biały makijaż w każdym przypadku skrywa zupełnie inną osobę, z własnym modus operandi i zaburzeniami. Przypomina mi się jeden z odcinków Adventures of Superman, gdzie Człowiek ze Stali spotyka Jokera po raz pierwszy – i w każdym kadrze Człowiek, który się śmieje, jest rysowany inną kreską. Nie szukałbym tu powiązań biograficznych ani spójności charakteru. Wolę myśleć, że Jokerem może być każdy i nikt (czasem wystarczy jeden kiepski dzień, by nim zostać). Żaden (anty)bohater komiksowy nie budzi tylu kontrowersji, co Błazeński Książę Zbrodni; z tą rolą mierzą się najwybitniejsi aktorzy w historii, niejednokrotnie zdobywcy Oscara. A jakoś Batmana grać nie chcą. Zresztą w przypadku tego filmu znajomość mitologii Mrocznego Rycerza jest niewymagana.

Joker – przykładowy kadr filmu
Joker – przykładowy kadr filmu

Naboki: Jest w tym jakaś racja. Na tym polega kwintesencja Jokera, by był jakiś swój. To tyczy się praktycznie każdej postaci komiksowej. Chodzi o ducha i sens, przekazanie emocji. Phoenix stworzył coś swojego, nie wzorując się na nikim, i za to powinniśmy być wdzięczni. Każdy może odczuć tę postać inaczej, polubić na swój sposób, wyciągnąć inne przesłanie. Rzeczywiście nie chodzi o to, żeby był jeden idealny wzór Jokera, ale o to, by bawić się tą konwencją szalonego przestępcy. 

Miałem ostatnio okazję wrócić do oscarowej roli Heatha Ledgera i po latach dostrzegam również tam wiele mankamentów, ale na tym polegała magia tej roli, była przerażająco, zupełnie inna od tej z komiksów. Denerwowała mnie ta ciągła potrzeba udowadniania wszystkim, że są źli, tak jak tutaj ta przypadkowość działań i oparcie się tylko na ukaraniu tych, którzy wyśmiewają. 

Może to wynika z faktu, że w przypadku takich postaci jak Joker nie liczy się to, skąd pochodzi, jak doszło do tego, że stał się przestępcą. Ważny jest ten osobisty charakter i potworność. Dostaliśmy więc szaleńca, który nie cofnie się przed niczym, by zostać zauważonym i docenionym przez publikę. I taką kreację trzeba jak najbardziej uhonorować oklaskami.

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Szymon "Naboki" Junde
Szymon "Naboki" Junde
Z wielką mocą łączy się wielka odpowiedzialność. Moją jest akurat tworzenie gier. Poza tym uwielbiam o nich pisać, czytać i zbierać wszystkie znajdźki. Stały bywalec łódzkich game jamów i portów gier. Jak kończy się prąd w ścianie, to wyciągam planszówki. Gdybym nie studiował informatyki to pewnie poświęciłbym się miłości do filmów. Zapytany o ulubiony serial, odpowiadam, że obejrzałbym jeszcze raz wszystkie sezony Bojack Horsman. Do zainteresowań dopisuję czasem gotowanie i niezobowiązujący wypad na żagle. Moim duchowym zwierzęciem jest dostojna świnka.
<p>Ocena Nabokiego: <strong>7.0</strong><br/> Ocena Lilavati: <strong>7.8</strong><br/> Ocena Justina: <strong></strong><br/> Ocena Tomxyz: <strong>8.5</strong><br/> Ocena Martineza: <strong>8.0</strong><br/> Ocena Jurkira: <strong>6.7</strong></p>Wszyscy jesteśmy Wesołkami. Megarecenzja filmu Joker
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki