Muzyka:
Naboki: Hildur Guðnadóttir nie przestaje mnie zadziwiać. Mimo że nic nie przebije jej dokonań z Czarnobyla, to jednak byłem pod wrażeniem, jak świetnie tą pompatyczną muzyką trzymała moją uwagę. Ścieżka dźwiękowa jest dopasowana do scen, nie pozwalając na zbędny odpoczynek czy wyrwanie z ciągłego napięcia. Mimo że wiedziałem, jaki będzie koniec tej historii, to muzyka nie pozwalała mi odpuścić. A reszta to już po prostu idealnie dobrany soundtrack, który w swojej istocie tworzył iluzję, jakby Arthur wrócił dopiero co z II wojny światowej. Nie ma tańca bez muzyki i tylko taki szaleniec jak Joker może ją usłyszeć.
Lilavati: Bardzo głośna i dramatyczna.
Jurkir: Idealnie wpasowana, dramatyczna, nadająca nastroju.
Justin: Smyczek wiolonczeli przerzynał mnie bezlitośnie za każdym razem. Reszta jest zwyczajnie bez pudła – zza big bandowych utworów, zza Sinatry i Glittera wychodzą pewnym, lecz niespiesznym krokiem, gorycz i sardoniczny śmiech.
Tomxyz: Mnie OST się bardzo podobał. Większość to świetnie dobrane klasyki, które bardzo fajnie uwypukliły retro klimat stylizowany na epokę lat osiemdziesiątych. Jednocześnie na soundtracku znalazło się miejsce dla Radiohead, Foals i Arctic Monkey. Chylę czoła.
Martinez: White Room Creamu w scenie jazdy radiowozem rozwalił mnie zupełnie.