SIEĆ NERDHEIM:

Taka ładna bajeczka. Recenzja filmu Zakochana Jane

Zakochana Jane – plakat filmu
Zakochana Jane – plakat filmu

Mam jakąś niewytłumaczalną słabość do trochę starszych brytyjskich kostiumówek, zwłaszcza tych skupionych wokół ichniej historii. Może to ten klimat falban, koronek, stonowanych pasteli, herbatek, tańców i półdzikich krajobrazów? W każdym razie tytuły zrealizowane w tej konwencji wspominam zazwyczaj ciepło, nawet jeśli z różnych przyczyn nie udało mi się obejrzeć ich w całości. Serialowe adaptacje powieści Dickensa, niemal legendarna Duma i uprzedzenie z Colinem Firthem… Nic dziwnego więc, że skusiła mnie również Zakochana Jane – próba opowiedzenia dziejów wczesnej dorosłości pisarki Jane Austen.

Pastor Austen i jego żona chcą dla swoich dzieci jak najlepiej: zwłaszcza że nie wiedzie im się najlepiej finansowo. Toteż pragną wydać swoje dwie córki, Cassandrę i Jane, za jakichś porządnych, dobrze sytuowanych panów. Pierwsza z panien jest już zaręczona z obiecującym młodym duchownym, ale druga… Jane nie chce siedzieć w domu z dziećmi, marzy o prawdziwej miłości. Do tego pragnie pisać i nawet nieźle jej to idzie. Skoro traktuje potencjalną karierę literacką tak poważnie, to dlaczego zaczyna odczuwać pociąg do Thomasa Lefroya – młodego, ubogiego, buńczucznego prawnika z zaprzyjaźnionej rodziny, który podczas publicznego czytania przez Jane jej tekstów prawie zasnął? Zwłaszcza że bogata dama, Lady Gresham, podsuwa Austenom swojego siostrzeńca, pana Wisleya, który w przyszłości ma odziedziczyć całą jej fortunę. Rodzice Jane starają się wspierać swoją latorośl, ale z drugiej strony mają wiele obaw. Wszak sami wzięli ślub z miłości i nie do końca wyszło to im na zdrowie…

Zakochana Jane – kadr z filmu (źródło: kissthemgoodbye.net).
Zakochana Jane – kadr z filmu (źródło: kissthemgoodbye.net).

Problem z tworzeniem jakiejkolwiek biografii Jane Austen jest taki, że w sumie stosunkowo niewiele wiemy o niej na pewno. Głównym źródłem wiedzy pozostaje korespondencja pisarki z siostrą – jednakże z ponad trzech tysięcy listów przetrwało jedynie około 160, bo resztę Cassandra zniszczyła. Poza tym rodzeństwo Jane w późniejszych latach chętnie omijało we wszelakich wspomnieniach „nieodpowiednie” detale: wzmianki o chorobach, złośliwe komentarze autorki o krewnych i znajomych. Toteż brakującą część faktów potencjalny autor biografii zazwyczaj musi sobie po prostu wymyślić. Tak właśnie zrobili twórcy Zakochanej Jane, łącząc kropki w jedną spójną historię, czasem wręcz na pograniczu sentymentalności. Bo tak naprawdę Jane i Thomas spędzili ze sobą trochę czasu, na pewno się bardzo polubili, ale nie mamy dowodów, że łączyła ich jakaś wielka, nieskończona, ryzykowna miłość. W dodatku on sam był dużo grzeczniejszy niż jego ekranowa wersja. Eliza, owdowiała kuzynka Austenów, w filmie radośnie wolna i romansująca, w rzeczywistości była już ponownie zamężna w tym czasie. Niepełnosprawny brat Jane, George, nie wychowywał się z resztą rodzeństwa i nie brał udziału w życiu rodzinnym. Filmowy pan Wisley to amalgamat kilku autentycznych adoratorów panny Austen. Ogółem więcej tu historycznej fikcji niż pełnoprawnej historii. Ot, taka ładna bajeczka, przesycona różnymi interpretacjami wziętymi z literackiej twórczości głównej bohaterki. Anachronizmów w kostiumach czy rekwizytach też nie zabrakło, acz… Fabuła jest na tyle wciągająca, że nie zwraca się na nie zbytniej uwagi.

Film powstał w 2007 roku, kiedy twórcom jeszcze rzadko przychodziły do głowy różne dziwne pomysły na silne „unowocześnianie” konwencji tudzież jej „dekonstrukcję”, toteż Zakochana Jane w swoim całokształcie jawi się jako obraz zrealizowany stosunkowo tradycyjnie. Scenarzyści nie robią z wiedzy historycznej panny obyczaju nieciężkiego, wszelkie zachowania bohaterów odmienne od prawideł ówczesnych realiów mają odpowiednie konsekwencje. Współczesna perspektywa nie przesłania nam świadomości, że wiele pragnień Jane (choć uzasadnionych) nie jest jedyną słuszną opcją w tym momencie. Wszak panna Austen w imię prawdziwej miłości pragnie rzucić na szalę wszystko. Swoją reputację, dobrobyt rodziny, uczucia wielu osób – nawet pana Wisleya, traktowanego przez nią z wyższością jak głupca tylko dlatego, że intelektualnie i charakterologicznie za nią nie nadąża. Twórcy pozostawiają nam pewne pole do interpretacji, dzięki czemu jedni mogą skupić się na patosie wielkiego uczucia Jane i Thomasa, a inni – dostrzec w Austenównie brzydką duchowo egoistkę. Ja osobiście skłaniam się ku tej drugiej opcji. Zwłaszcza po pojawiającej się niemal pod koniec filmu scenie z ujawnieniem listu, po której zachodziłam w głowę, czego ta dziewucha w końcu chce.

Zakochana Jane – kadr z filmu (źródło: kissthemgoodbye.net).
Zakochana Jane – kadr z filmu (źródło: kissthemgoodbye.net).

Wizualnie Zakochana Jane pięknie wpisuje się w dobre tradycje brytyjskiego kina kostiumowego. Czytaj: istna uczta dla oczu. Gustowne, nieprzesadzone, świetnie skomponowane kadry. Wnętrza i plenery jak z obrazka, takiego dość wiekowego i może ciut „babciowatego”, ale wciąż urodziwego. Paleta kolorystyczna zdjęć może wydawać się niektórym nieco zbyt stonowana, ale z drugiej strony to chyba lepsza opcja niż nadmiernie podkreślone barwy – tendencja modna w obecnych produkcjach kostiumowych – które zapewne uczyniłyby całość strasznie sztuczną. Do tego ładne stroje (choć, jak już wspomniałam, nie zawsze stuprocentowo adekwatne do epoki), które wieńczą całość niczym wisienka na torcie.

Pod kątem aktorstwa mam z tym filmem tylko jeden problem, ale za to duży. Taki, co ma imię i nazwisko oraz wciela się w tytułową rolę. Bijcie, zabijcie, ale nie trawię Anne Hathaway. Kompletnie nie rozumiem fenomenu jej popularności, a Oscara za rolę w Nędznikach uważam za totalnie niezasłużonego. Mam złośliwe hipotezy co do źródeł tego rozgłosu, ale może nie będę się w to zagłębiać… W każdym razie – Hathaway w roli Jane radzi sobie poprawnie, lecz na tle reszty obsady wypada bardzo blado, a wszystkie „ale”, jakie wzbudzają decyzje bohaterki, stają się jeszcze bardziej rażące. Tak, sądzę, że gdyby obsadzono inną aktorkę, łatwiej byłoby sympatyzować z panną Austen, mimo jej wad. A biorąc pod uwagę nazwiska pań rozważanych do tej roli – Nathalie Portman, Keira Knightley, Kate Winslet – to… ugh! Wolałabym którąkolwiek z nich.

Szczęśliwie reszta obsady rekompensuje niedostatki pani Hathaway z nawiązką. Tradycyjnie starsze pokolenie wymiata. Julie Walters i zawsze gorący import z Ameryki James Cromwell jako rodzice Jane, Maggie Smith w roli napuszonej Lady Gresham… Widzisz te nazwiska i już wiesz, że będzie wspaniale. Z wyczuciem, charakterem oraz klasą. Młodsza generacja nie ustępuje im kroku. James McAvoy w Zakochanej Jane ma jedną ze swoich lepszych ról – a na pewno jedną z tych, w których mógł się wykazać solidną gamą aktorskich środków. Zwłaszcza w kwestii grania twarzą. Wiarygodnie wypada Anna Maxwell Martin jako siostra Jane, Cassandra. No i ktoś, kogo obecność w obsadzie skusiła mnie najmocniej – grający pana Wisleya Laurence Fox. Człowiek z mocnym aktorskim „obciążeniem genetycznym” (ten zawód uprawiają jego ojciec, stryj, rodzeństwo i kuzynostwo), dotąd znany mi przede wszystkim z jednej z głównych ról w skądinąd świetnym serialu Lewis. Pierwsze serie tegoż powstały w podobnym czasie, co Zakochana Jane i porównanie występów Foxa w obu tych produkcjach może okazać się bardzo pouczające. W Lewisie był sierżantem-inteligentem, skrywającym za sztywną fasadą i dystansem osobowość ptaszka z przetrąconym przez życie skrzydełkiem. Tutaj oglądamy go jako zdominowanego przez snobistyczną ciotkę pierdołę depczącego w tańcu stopy partnerek, który jednak miewa w sobie troszeczkę głębi, a wpełzający od czasu do czasu na jego twarz dzieciakowaty uśmieszek z dołeczkami mocno sugeruje, że nasz absztyfikant wcale nie przyjmuje konwenansów aż tak bezkrytycznie.

Zakochana Jane – kadr z filmu (źródło: kissthemgoodbye.net).
Zakochana Jane – kadr z filmu (źródło: kissthemgoodbye.net).

Znawcy dziejów i twórczości Jane Austen potrafią nieźle rwać włosy z głowy nad tym filmem, ale dla reszty publiczności seans Zakochanej Jane będzie raczej przyjemny. Autorzy w sumie nie silą się na oryginalność czy głębię, ale serwują nam ładną i całkiem logiczną opowieść o młodej damie, która w czasach georgiańskich chciała żyć po swojemu. A że przy okazji próbują nam wmówić, że dziewczęciem owym miałaby być panna Austen we własnej osobie… Cóż. Ich prawo. Czy widownia kupi taką interpretację, to już zupełnie inna sprawa.

Tytuł polski: Zakochana Jane
Tytuł oryginalny: Becoming Jane
Producent: Miramax Films, Ecosse Films, Blueprint Pictures, Scion Pictures, 2 Entertain, BBC Films, Bord Scannán na hÉireann, HanWay Films
Reżyser: Julian Jarrold
Scenarzysta: Kevin Hood, Sarah Williams
Platforma: –
Gatunek/typ: biograficzny, melodramat, kostiumowy
Data premiery: 9 marca 2007 (świat), 14 września 2007 (Polska)
Obsada: Anne Hathaway, James McAvoy, Julie Walters, James Cromwell, Maggie Smith, Anna Maxwell Martin, Laurence Fox i inni.

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Dagmara „Daguchna” Niemiec
Dagmara „Daguchna” Niemiec
Absolwentka filologii polskiej na UWr, co tłumaczy, dlaczego z czystej przekory mówi bardzo potocznie i klnie jak szewc. Niedawno skończyła Akademię Filmu i Telewizji i została reżyserem. Miłośniczka filmu, animacji, dobrej książki, muzyki lat 80. i dubbingu. Niegdyś harda fanka polskiego kabaretu, co skończyło się stustronicową pracą magisterską. Bywalczyni teatrów ze stołecznym Narodowym na czele. Autorka bloga Ostatnia z zielonych.
Mam jakąś niewytłumaczalną słabość do trochę starszych brytyjskich kostiumówek, zwłaszcza tych skupionych wokół ichniej historii. Może to ten klimat falban, koronek, stonowanych pasteli, herbatek, tańców i półdzikich krajobrazów? W każdym razie tytuły zrealizowane w tej konwencji wspominam zazwyczaj ciepło, nawet jeśli z różnych przyczyn...Taka ładna bajeczka. Recenzja filmu Zakochana Jane
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki