SIEĆ NERDHEIM:

Zmierzch bogów. Recenzja książki Europa o świcie

KorektaLilavati
Europa o świcie, okładka
Okładka polskiego wydania

Ostatni tom serii Pęknięta Europa lekko, czasem paradoksalnie, kiedy indziej bardzo ironicznie domyka wątki relacji między niestabilnym politycznie kontynentem i nadpisaną na nim Wspólnotą. Równoległe wszechświaty utrzymuje w równowadze wąska niteczka, intensywnie testowana przez tajemniczych listonoszy-szpiegów, coureurs de bois. Każdy z nich usiłuje zrozumieć jak najwięcej, trzymając w rękach postrzępione skrawki informacji zbieranych przy okazji niezależnych sytuacji i misji. Wszyscy próbują przy tym chociaż troszkę ocalić siebie samych z wielkiej polityki.

Kto właściwie decyduje o wspomnianej „wielkiej polityce”? Wszyscy słyszeliśmy, że osoba, jednostka, nie jest nikim ważnym – tylko wymienialnym trybikiem w machinie świata. Chyba że to genialny profesor albo… członek ważnej rodziny. Śledząc takich wybrańców, można zorientować się, o co tak naprawdę toczy się gra. Właśnie to będą robić Rudi i Rupert w Europie o świcie. Niektóre z zebranych przez nich poszlak wydają się wręcz idiotyczne, absurdalne, kompletnie nieprzystające do niczego. Zobaczycie, które przetrwają do ostatnich rozdziałów książki. Na razie szepnę tylko: uważajcie na kluby czytelnicze i amatorskie kółka poetyckie.

Jak to u Hutchinsona, nic nie zacznie się wprost. Zanim dojdzie do rozplątania sieci powiązań Europy, Wspólnoty i Uniwersytetu (miniwszechświata z drugiego tomu, skąd pochodził Rupert) pisarz zajmie nas dwoma pozornie odległymi historiami. Pierwsza dzieje się w świecie szkockiej dyplomacji na oddalonej estońskiej placówce. Pracująca tam Alice wiedzie nudne życie, aż dwóch dziwnych typków podrzuca jej do ekspertyzy bogato zdobioną czaszkę świętego (mój umysł przeniósł się wtedy na chwilę w uniwersum Komornika). Relikwia znika, a życie dyplomatki wali się w drobniutkie gruzy. Po drugiej stronie kontynentu, na greckiej wyspie, wśród tysięcy uchodźców z Afryki młody chłopak kombinuje, jak dostać się na północ. Hutchinson mistrzowskim mimochodem opowiada nam tu o geopolityce wielkich migracji i obywatelach drugiej kategorii. Po przeczytaniu trzech tomów jego powieście wiecie, że oba wątki kiedyś dotrą do coureurs albo Rudiego.

Pęknięta Europa ma dość skomplikowaną strukturę. Pierwszy tom był pisany na przestrzeni trzynastu lat, a jego początek został napisany na samym końcu pracy – i ta achronologiczność stała się metodą. Hutchinson uwielbia opowiadać nam o pewnych osobach i ich przygodach bez wskazywania, kiedy się toczyły. Wiemy, że Rudi żyje w niedalekiej przyszłości w stosunku do naszego teraz, początku XXI wieku. Jak mają się do niej czasy Alice i Bena? Poczekajcie do ostatnich rozdziałów O świcie. Narracja wije się tu jak meandry pociętej kanałami rzeki. To zresztą bardzo dobra metafora dla książki zaczynającej się wątkiem właściciela barki, która czasami wpływa na wody, gdzie GPS szaleje.

Przyznaję, że Europę o świcie czytało mi się wolniej niż poprzednie tomy. Wątki, którymi się zaczyna, są naprawdę odległe od tego, na który czekałam. Próżno szukać w nich estońskiego szefa kuchni czy doktora wywiadu. Historia młodego uchodźcy jest ciekawa, ale różni się klimatem i wymową od reszty serii. Tym razem autor odszedł naprawdę daleko, żeby pokazać kontekst rozgrywek geopolitycznych. Z perspektywy końcówki to świetny zabieg. Z punktu widzenia czytelnika dopiero zaczynającego finałową część – lekkie rozczarowanie. Jednak jeśli wczujecie się w ten wątek, O świcie da wam mnóstwo satysfakcji.

Jak napisała Catherine Baker, siłą science fiction Hutchinsona jest jego zwyczajność. Pokazuje nam świat bardzo bliski naszemu dzisiaj, w który momentalnie się wczuwamy i akceptujemy jako możliwą przyszłość. Z kolei Helen Marschall nazwała Europę jesienią jedną z najbardziej wyrafinowanych powieści fantastycznych dekady. Nie powiem nic mądrzejszego od nich, mogę tylko zapewnić, że od Jesieni po Świt autor trzyma poziom i stawia czytelnikowi wyzwania oferujące ogromną intelektualną i snobistyczną przyjemność. Kiedy na koniec wiąże poplątane wątki, czujemy, jakby mówił do nas „a widzisz? Przypuszczałaś, że to będzie kiedyś ważne”!

Dla chcących poczytać więcej podobnych pozycji i dowiedzieć się, jakie powieści ceni Hutchinson, polecam wywiad (po angielsku) dla francuskiego bloga Tannhauser’s Gate.

Dziękuję wydawnictwu Rebis za egzemplarz książki.

https://www.instagram.com/p/B4uSHHUhNmN/?utm_source=ig_web_copy_link
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Europa o świcie
Data premiery: 2018, 2019 (Polska)
Autorka: David Hutchinson
Tłumaczenie: Mirosław P. Jabłoński
Typ: powieść
Gatunek: science fiction, weird fiction, powieść szpiegowska

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
<p><strong>Plusy:</strong><br/> + ułożenie i domknięcie wątków z poprzednich tomów<br/> + niebanalne, ale ironiczne, zakończenie<br/> + świetne portrety psychologiczne postaci</p> <p><strong>Minusy:</strong><br/> - początkowe wątki wydają się bardzo odległe od głównego</p>Zmierzch bogów. Recenzja książki Europa o świcie
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki