David Hutchinson powołał do życia świat łudząco podobny do naszego, może w niedalekiej przyszłości, może nawet już. Z jednym zastrzeżeniem – jak na razie nic nam nie wiadomo o równoległym świecie, który w serii Europa… rozciąga się gdzieś koło naszego kontynentu. Odwiedzający go szpiedzy i sami mieszkańcy nazywają to miejsce Wspólnotą. Jak się okazuje, chodzi im raczej o brytyjskie commonwealth niż Unię Europejską.
Od pierwszych rozdziałów Europa o północy jest znacznie bardziej angolska niż ta Jesienią. Jej narrator to mieszkaniec niewielkiego kampusu uniwersyteckiego pogrążonego w jakiejś… wojnie? Tajemnica tego miejsca, jego roli we Wspólnocie, znaczenia prowadzonych tam badań, będzie głównym tematem książki. Z początku powieść wydaje się zbiorem opowiadań, których wątki czasem się zbiegają, czasem rozchodzą. Bezimienny akademik (poznamy tylko jego przezwisko) stanie się naszym przewodnikiem po świecie – i to nie tylko tym równoległym. Jego historia będzie przerywana typowo szpiegowskimi rozdziałami, których bohaterem będzie Jim, pracownik jednostki wywiadowczej do spraw dziwnych. Trochę Archiwum X, ale z tych odcinków, kiedy Mulder i Scully siedzą w biurze i próbują okiwać Skinnera.
Hutchinson, trochę jak Neuvel, bardzo wierzy w czytelnika. Stara się jak najmniej mówić wprost i tłumaczyć, woli przeprowadzać nas przez domysły, odkrycia i błędy swoich bohaterów. Dzięki temu sami czujemy się trochę jak tajni agenci nad teczką z czyimś dziennikiem. Strona po stronie dogrzebujemy się do jakiejś prawdy, której ostateczny kształt zależy w dużej mierze od naszego skupienia. A kiedy już się domyślimy, kto zabił, okaże się, że w całej zagadce chodziło o coś jeszcze innego…
Europa o północy nie tylko opisuje równoległy świat, sama także jest nie tyle kolejnym tomem, co spin-offem Europy jesienią. Hutchinson w wywiadach często tłumaczy ten koncept: chciał zaskoczyć czytelnika, poszerzyć świat przedstawiony, a przy okazji wykorzystać swoją ulubioną formę literacką, czyli opowiadanie. Dopiero w ostatnim rozdziale dowiadujemy się, jaka jest relacja pomiędzy tymi dwoma tomami. Odnoszę nawet wrażenie, że gdyby komuś zdarzyło się przeczytać je w odwrotnej kolejności, też dałby sobie radę i mógł cieszyć się obiema historiami.
W poprzedniej recenzji zastanawiałam się, czy Hutchinson trafi na moją listę ulubionych nietypowych pisarzy. Trafił. Pomiędzy Neuvela i VanderMeera na pewno. Jego powieści to wyzwanie, musimy słuchać narracji i samodzielnie zrozumieć cały kontekst wydarzeń, w których uczestniczy konkretny bohater. Ustalenie relacji między opowiadaniami tworzącymi O północy to nasza robota i dopiero na sam koniec okaże się, czy rzetelnie ją wykonaliśmy. Język Europy jest dużo prostszy od psychodeli VanderMeera, ale ma podobną siłę rażenia – wczuwamy się i przyjmujemy świat przedstawiony za swój. Polecam czytać w pociągu, ciągłe zmiany krajobrazu za oknem działają w połączeniu z tymi powieściami narkotycznie.
Cykl Pęknięta Europa to pozornie spokojne szpiegowskie powieści kryjące w sobie ogrom wyobraźni. Fragmentaryczna, pierwszoosobowa narracja prowadzona jest przez Hutchinsona drobiazgowo i spójnie, mimo że napisał O północy w rekordowo szybkim tempie. Wymaga od czytelnika skupienia, w zamian za co pozwala mu się zgubić w zupełnie innym czasie i miejscu, pobyć gdzieś indziej i przeżyć dreszczyk odkrywania tajemnic tej innej krainy ukrytej gdzieś za wąskimi uliczkami starych stolic czy szkockimi wzgórzami.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Europa o północy
Data premiery: 2015, 2018 (Polska)
Autorka: David Hutchinson
Tłumaczenie: Mirosław P. Jabłoński
Typ: powieść
Gatunek: science-fiction, weird fiction, powieść szpiegowska