Stan przyszłości. Batman opisuje wydarzenia z perspektywy „co by było, gdyby…”. W tym przypadku druga część pytania brzmi: „…gdyby władze Gotham oddały pilnowanie porządku w ręce prywatnej firmy?”.
Władza pozbawiona kontroli, inwigilacja społeczeństwa za pomocą dronów, stróże prawa nadużywający siły, korporacje zamieszane w ciemne matactwa. Nie, to nie obraz USA w 2022 roku, lecz Gotham AD 2025. Seria „Stan przyszłości” przenosi uniwersum DC w przód w czasie po wydarzeniach „Dark Knights: Metal”.
Miałem sporą przerwę od komiksów superbohaterskich. Zmęczyły mnie powtarzalne do bólu fabuły, schematyczna kreska i drętwe dialogi oraz załatwianie każdego problemu przy pomocy pięści. Jednak otworzywszy pokaźny tom od wydawnictwa Egmont i poczuwszy dobrze znany mi zapach farby drukarskiej na kredowym papierze pomyślałem, że może nie będzie tak źle, jak zwykle. Do jakości wydania absolutnie nie można się przyczepić – jest doskonała. Miękka okładka 384-stronicowego tomu może być poczytana za minus, dla mnie jednak to bez różnicy (a nawet wolę ją od sztywnej – jest poręczniejsza). Zanurzyłem się w lekturę.
Oto władze Gotham do walki z przestępczością zatrudniają prywatną armię. Jest to Magistrat dowodzony przez Peacekeeperów, zarządzających poszczególnymi okręgami miasta. Wyposażenie sił porządkowych dostarczane jest przez korporacje. Bruce Wayne ginie w tajemniczych okolicznościach. Na szczęście zaraz pojawia się nowy mściciel w stroju Nietoperza. Żołnierze Magistratu polują na „maski” – anonimowych, samozwańczych obrońców sprawiedliwości społecznej. Najemni „stróże prawa” stosują przemoc i terror, a nieprawomyślni mieszkańcy są wysyłani specjalnymi pociągami do obozów. Społeczeństwo otępiałe przez strzały dopaminy z aplikacji mobilnych pokornie chłonie oficjalną medialną narrację o wprowadzaniu tym sposobem porządku w mieście bezprawia. Czy to zawoalowana próba ukazania problemów współczesności? A jakże!
Komiks zawiera kilka historii, które ukazały się w ramach wydarzenia „Stan przyszłości”. Tworzyło je wiele autorek i autorów, dlatego dostajemy przekrój przez różnorodne style graficzne i bardzo różne scenariusze. Wszystkie opowieści w tym wydaniu zbiorczym krążą wokół Mrocznego Rycerza i dzieją się w Gotham w niedalekiej, możliwej przyszłości. Są to odcinki serii „Batman/Superman”, „The Next Batman”, „Dark Detective”, „Catwoman”, „Harley Quinn”. Dwie ostatnie historie z wymienionych są nijakie – po ich przeczytaniu nic nie pozostaje w pamięci. Część „The Next Batman” poświęcona Arkham Knights – grupie partyzantów ze szpitala psychiatrycznego (m.in. Two-Face, Zsasz, Doktor Phosphorus) jest napisana i narysowana tak chaotycznie, że nie sposób zorientować się, do czego dąży akcja. Historia następcy Batmana jest miałka, z dramatyzmem na poziomie telenoweli (szczególnie w scenach rodzinnych). Przynajmniej kolory Tamry Bonvillain ratują jeden odcinek. Natomiast „Dark Detective” na tle innych opowieści z tomu prezentuje się jako całkiem sprawnie napisane i narysowane. „Stan przyszłości: Batman/Superman”, graficznie dość ciekawy, ze strony fabularnej jest radośnie głupiutki. A może o to właśnie chodzi? Dodam jednak, że z tej części pochodzi jeden z najlepszych tekstów Batmana w historii:
– Profesor Pyg zyskał nadludzką siłę… według moich szacunków to równowartość dziesięciu i pół dzików.
Zabawne jest, gdy gigantyczne korporacje nastawione głównie na zysk próbują podpiąć się pod bieżące problemy społeczne, gdy tymczasem chodzi wyłącznie o kasę. Myślę, że proces myślowy wydawców i redaktorów DC można by zilustrować memem ze spotkania zarządu.
Szef: Młodzi nie chcą czytać naszych komiksów! Jakieś pomysły?
Redaktor 1: Cyberpunk!
Redaktor 2: Defund the police!
Redaktor 3 (wsparty na ręce): Młodzi, zaangażowani autorzy
No i ten ostatni wylatuje przez okno.
Opisywanie memów jest czynnością bez sensu, ale wiecie, o co chodzi – o próbę zdyskontowania Zeitgeistu i zaangażowanie kolejnych pokoleń czytelników, jednocześnie nie drażniąc fanów już pozyskanych. Dlatego Stan przyszłości. Batman jest tylko „możliwym” scenariuszem wydarzeń.
Co ciekawe, DC stosunkowo niedawno podjęło próbę stworzenia nowoczesnej linii wydawniczej „Young Animal” z Gerardem Wayem u steru, i wyszło… na pewno inaczej niż zwykle. Z komiksów spod tego szyldu recenzowaliśmy (pozytywnie!) Shade.The Changing Girl, Cave Carson Has a Cybernetic Eye, Mother Panic oraz Doom Patrol. Niestety, poza ostatnią z wymienionych, serie nie przetrwały… Dziś próżno szukać nowego Vertigo – linii, która w latach 90. zatrzęsła posadami komiksowego świata, oferując odważne, poważne i niestereotypowe fabuły, jak Sandman, Hellblazer, Preacher. Obecnie w głównym nurcie produkuje się tylko więcej tego, co się ludziom już podoba. Po wydawnictwach pokroju DC i Marvela można spodziewać się tworzenia kolejnych wielkich eventów, „po których już nic nie będzie takie samo”, ale wszystko będzie jak zawsze.
Lektura Stanu przyszłości. Batman przypomina jedzenie wegańskiego burgera w sieciowej restauracji. Niby wiesz, że jest to nieco lepsze dla środowiska niż zwyczajny hamburger, ale jednak kupujesz go w placówce korporacji, nastawionej wyłącznie na zysk. Dodawanie opcji wege do menu to tylko pozorny ruch, mający odwrócić uwagę od wielkoskalowych działań, niszczących planetę.
Jakość tego komiksu szacuję na cztery i pół dzika.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł oryginalny: Future State: Batman
Wydawca oryginalny: DC
Wydawca polski: Egmont
Seria: Stan przyszłości
Data premiery: 2022
Typ: komiks
Gatunek: superbohaterski
Scenariusz: Paul Jenkins, Mariko Tamaki, John Ridley, Gene Luen Yang, Ram V, Stephanie Phillips
Rysunki: Ben Oliver, Dan Mora, Laura Braga, Scott McDaniel, Stephen Segovia, Otto Schmidt, Simone Di Meo, Toni Infante, Nick Derington, Jack Herbert
Kolory: Jordie Bellaire, Arif Prianto, Otto Schmidt, Tamra Bonvillain
Przekład: Tomasz Sidorkiewicz