SIEĆ NERDHEIM:

Akt oskarżenia, akt ułaskawienia? Recenzja komiksu Epilog

Na progu dygnitarskiego mauzoleum
Na progu dygnitarskiego mauzoleum

W recenzji Dni piasku marudziłem na sposób, w jaki autorka komiksu wykorzystała materiał dokumentalny zapewniony przez fotografie. Epilog Pabla Velarde również dotyczy tej materii, ale sposobem opracowania wychodzi zdecydowanie ponad poziom sfabularyzowania faktów. Inspiracje, jakich dostarczyły osoba Antoniego Campañii i jego odnaleziony niedawno zbiór zdjęć z czasów hiszpańskiej wojny domowej, przerodziły się w niezależny thriller szpiegowski przesycony wątkami faktycznych represji i współczesnych rozliczeń związanych z frankistowskim reżimem. A wszystko w duchu starcia narodowej historii i osobistej pamięci.

Taką perspektywę zapewnia nam fikcyjny bohater – młody reporter Rodrigo Mendoza. Redakcja gazety wysyła go do galerii wystawiającej fotografie Antoniego Campañii, gdzie Rodrigo na jednym ze zdjęć przedstawiających działaczy podziemnej opozycji rozpoznaje swojego ojca. Szok jest tym większy, że w pamięci syna i całej Hiszpanii człowiek ów zapisał się jako oddany systemowi Główny Zwierzchnik Biura Cenzury i Propagandy. Chęć rozszyfrowania tożsamości dziewczyny, która przy rzeczonym zdjęciu zostawia białą różę, prowadzi Rodriga do zasłużonego opozycjonisty, legendy sceny teatralnej, Césara Fuentesa. Wspólnie podjęte śledztwo przejmuje obu mężczyzn rosnącym niedowierzaniem – czy bezwzględny egzekutor reżimowych restrykcji był jednocześnie jednym z najskuteczniejszych agentów pomagających w ucieczce represjonowanym i oddanych walce o artystyczną wolność?

Ej, nadziejo dziennikarstwa!
Ej, nadziejo dziennikarstwa!

Notka na okładce informuje, że Epilog to najbardziej osobista praca autora. Nie udało mi się zweryfikować, do jakich pokładów intymności sięga; zapewne komiksu Velarde nie można traktować tak jak autobiograficznych opowieści Paco Roki, ale ów zaangażowany głos w sprawie żywej historii ojczyzny jest tym artystom wspólny. Velarde wyraża go, wykorzystując precyzyjnie schemat powieści szpiegowskiej i włączając się w dialog na temat podwójnej tożsamości, która stanowi obosieczną broń w każdych manewrach rozliczających ustrój przy pomocy odtajnionych po obu stronach archiwów. Towarzyszy temu nieodłączne pytanie: na ile zawartość teczek pozostaje, hmm, pełna? Jak dalece można zaaranżować takie świadectwo życia? Czy da się wykorzystać biurokratyczny rygor systemu i jego inwigilacyjne metody?

Artysta nie próbuje wmówić nam, że odkrywa nowe sposoby narracji na ten temat. W rozmowie bohaterów przywołuje twórczość Johna Le Carré, a na jednym z kadrów Rodrigo czyta Matkę noc Vonneguta. Powracającymi motywami, które podkreślają strategiczny wymiar „gry pozorów”, są szachy oraz uwagi na temat teatru i aktorstwa. Finał historii udowadnia, że choć autor grał z nami absolutnie poważnie, to ostateczny mat dotyka również niego samego. Jakby w jego postawieniu uczestniczyła z całą perfidią jedna z tych sił, co to stworzone przez ludzi stają się wyrazem nieludzkości. Ten efekt świetnie wzmacnia rozłożenie akcji w czasie – tytułowy epilog datą (1977) poprzedza prezentowane wcześniej wydarzenia (prolog – 1979, główna akcja – 1984).

Masz jakieś drobne?
Masz jakieś drobne?

Atmosfera napięcia w Epilogu jest pokrewna nie tylko przytaczanemu gatunkowi prozy, ale i tej, jaką wywołują dobrze poprowadzone reportaże śledcze. Z tego też tytułu w komiks zostało wplecionych kilka celnych scenek z dziennikarskiej rutyny, łącznie z uniwersalną uwagą o nieuchronnym przesycie opinii publicznej (tej zdemokratyzowanej) wszechobecnością tematu – w tym wypadku spuścizną Frankizmu. I nagle Rodrigo, wolny strzelec rubryki kulturalnej (uhonorowany jednak niegdyś, co znamienne, nagrodą Chavesa Nogalesa – kolejny wpleciony w intrygę antyreżimowy akcent) musi zmierzyć się z rodzinną przeszłością. Osobisty wymiar dochodzenia prawdy o ojcu wybrzmiewa bardzo przekonująco, a rozdział, w którym Rodrigo wchodzi po latach do biura nieżyjącego już ojca, stanowi emocjonalną esencję tej konfrontacji.

Scena ta obywa się bez słów i nie jest jedyną, która wykazuje, że Velarde biegle operuje zawartością kadrów. Ich układ pozostaje regularny, dominują szerokie, poziome prostokąty oraz powstałe w wyniku ich przepołowienia prawie-kwadraty i ta schludność działa bezbłędnie w połączeniu z bardzo urozmaiconą dynamiką rysunku. Velarde – o czym również informuje okładkowa notka – miał być architektem. Wiele z tego pozostało w widocznym upodobaniu do siatek długich linii i łatwości, z jaką podąża za perspektywą i aranżuje głębię przestrzeni. Szczególnie polubiłem jego ukośne rzuty z góry. Może nazbyt poddałem się przy tym szpiegowskiej atmosferze, bo zacząłem w nich widzieć odwzorowaną perspektywę lornetki i ukrytej kamery, śledzących kroki nieświadomego bohatera. Zamieszczony w dodatku na końcu komiksu wybór fotografii autorstwa Campañii mogą tłumaczyć ten zabieg nieco inaczej – jako nawiązanie do pionierskiego wówczas sposobu kadrowania zdjęć.

A to ci klepsydra!
A to ci klepsydra!

Od siatkowo zgeometryzowanych teł i wnętrz odcinają się stylem sylwetki i twarze postaci. Można by zamknąć jego charakterystykę w słowie „kreskówkowy”, ale ja uhonoruję rysowniczy talent autora porównaniem do mistrza karykatury, Ala Hirschfelda. Velarde obok wspomnianej precyzji ujawnia zachwycającą elastyczność i intuicyjność kreski, z rodzaju tych, które sprawiają wrażenie, jakby pociągnięcia tuszem nie poprzedzał żaden szkic. Do tego trafia w moją kolejną słabość, pozostawiając wyraźne ślady warsztatu – w tym wypadku jest to prześwitująca spod linii i plam faktura papieru. Ale już niezależnie od moich plastycznych fetyszy graficznie całość to dowód wysokiej sprawności w rzemiośle i takiej też zdolności myślenia obrazem.

Czas na epilog recenzji Epilogu. Tytuł ten, przy całej swojej sensacyjnej oprawie, zaskoczył mnie emocjonalną wiarygodnością, jakiej zabrakło mi w przytaczanych na wstępie Dniach piasku. A przecież oba komiksy korzystają z podobnych zabiegów – w osobach bohaterów ukazują konkretne tło historyczne, przemycają mniej znane fakty, prowokują do krytycznych wniosków, no i odnoszą się do fotografii dokumentalnej. Ale w tym zestawieniu Velarde wygrywa na każdym polu. Wzorowo i bez rozwlekłości włączył w sensacyjną fabułę sprawy charakteryzujące szczególny frankistowski reżim (jak np. klerykalizm, kwestia odbierania dzieci represjonowanym rodzinom celem oddania ich na wychowanie praworządnym małżeństwom, opozycyjna działalność „szkarłatnych kwiatów”) i skutecznie rozbudził uniwersalne dylematy na temat łatwości pisania/przepisywania historii, możliwej niezłomności sztuki, manipulacji, godności i tchórzostwa. A to wszystko za pobudką pracy i postawy Antoniego Campañii, nienachalnie i oryginalnie uhonorowanego na kartach Epilogu.

Wyrodny z wyboru
Wyrodny z wyboru

Wydawnictwu Timof Comics serdecznie dziękujemy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł:
Epilog
Wydawnictwo:
Timof Comics
Scenariusz i rysunki:
Pablo Velarde
Tłumaczenie: Aleksandra Jackiewicz, Jakub Jankowski
Typ: komiks
Gatunek:
sensacyjny/historyczny
Data premiery:
26.09.2022
Liczba stron: 240
ISBN:
9788366347892

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Łukasz "Justin" Łęcki
Łukasz "Justin" Łęcki
Dzieciństwo spędziłem przy komiksach TM-Semic, konsoli Pegasus i arcade’owych bijatykach. Od kilkudziesięciu lat sukcesywnie podnoszę stopień czytelniczego wtajemniczenia, nie obierając przy tym szczególnej specjalizacji. Fascynują mnie mity, folklor, omen, symbole – wszystko, co tworzy panoptyczny rdzeń ludzkiej wyobraźni. Estetycznie i duchowo czuję się związany z modernizmem, ale dzięki dzieciom i znajomym udaje mi się utrzymywać niezbędny poziom cywilizacyjnej ogłady. Nałogowo wizytuję antykwariaty książkowe i sklepowe działy słodyczy. Piszę też dla wortalu i czasopisma Ryms.
W recenzji Dni piasku marudziłem na sposób, w jaki autorka komiksu wykorzystała materiał dokumentalny zapewniony przez fotografie. Epilog Pabla Velarde również dotyczy tej materii, ale sposobem opracowania wychodzi zdecydowanie ponad poziom sfabularyzowania faktów. Inspiracje, jakich dostarczyły osoba Antoniego Campañii i jego odnaleziony niedawno zbiór...Akt oskarżenia, akt ułaskawienia? Recenzja komiksu Epilog
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki