Cóż to za komiks. Z jednej strony bezwzględny wykaz krwawych i bezkrwawych, ale jednako zbrodni – cywilizacyjnych, etnicznych czy kulturowych. Z drugiej dławiąca opowieść odwołująca się do tradycyjnej formy baśni, mitu, przypowieści – struktur mających wspomóc człowieka w inicjacyjnej drodze do poznania siebie i świata. Prezentuje wycinek historii współczesnej Afryki przy użyciu drastycznych faktów oraz pierwotnej magii. Jest w nim duma, wzgarda, udręka i gniew.
Siedlisko tych uczuć stanowi Nivek, dwunastoletni pracownik kongijskiej kopalni koltanu, surowca wielce pożądanego w przemyśle elektrotechnicznym. Gdy w obronie kolegi zabija uzbrojonego strażnika, imponuje charakterem starszemu rangą wojskowemu, który wciela chłopaka do oddziału. Nivek bierze udział w akcjach „pacyfikacyjnych” aż do czasu, gdy układ lokalnych sił znów się odwraca. Wraz z dozgonnie wdzięcznym za uratowanie życia Josephem trafia do placówki nadzorowanej przez ONZ, skąd decyduje się jednak uciec do jednego z baśniowo bogatych krajów, o których wie tylko, że leżą na północy. W podróży wiodącej kolejno przez dżunglę, sawannę, pustynię aż do brzegów Morza Śródziemnego i Hiszpanii będzie zyskiwał życiowe doświadczenie i tracił wszystko poza poczuciem, że jest wojownikiem. Czy to jednak wystarczy, by przeważyć sumę traum i upokorzeń?
Zarówno w dotyczącej Nieba w głowie notce wydawniczej, jak i w wypowiedziach jego scenarzysty, Antonia Altarriby, pojawia się słowo „odyseja”. Nie pierwszy raz towarzyszy ono losom emigrantów (wprost użyte zostało w faktograficznej komiksowej trylogii Odyseja Hakima), za to ponownie każe mi zastanowić się nad odwróceniem motywu podróży względem antycznego pierwowzoru. Odyseusz wracał z zakończonej wojny do ojczyzny. Nivek zaś ucieka z rodzinnych stron do odległej Europy, stwierdzając, że „Kongo jest przeklęte”. Prawdziwym przekleństwem staje się dla niego jednak wspomniane pojęcie wojownika, gdyż kolejne życiowe sytuacje dowodzą, jak bardzo ambiwalentne ma ono znaczenie. W tym punkcie losy młodziutkiego Niveka i dojrzałego Odyseusza łączą się, bo wojna jest czymś, przed czym nie da się schronić w wytęsknionym miejscu – nieważne czy będzie to dom w Itace, czy wizja europejskiego dobrobytu.
Wojna, w której bierze udział Nivek, to część działań, za pomocą których w strefie Kiwu (Demokratyczna Republika Konga) rozstrzyga się o prawie do eksploatacji cennych dóbr naturalnych. Gospodarcze tło łączy się z etnicznym, bo sięga żywego wciąż konfliktu między plemionami Hutu i Tutsi. Wszystko tworzy drabinę wyzysku, na której szczycie znajdują się wielkie światowe spółki, obojętne na metody, jakimi kontrahent zdobywa zakontraktowany surowiec. Nivek staje się jednym z afrykańskich dzieci-żołnierzy, przechodzi przez związane z tym „rytuały” i nie skupia się na skutkach psychicznego okaleczenia. Ma niewątpliwie silny charakter wojownika, ale realia nie pozwalają na wydobycie jego zalet.
Pierwsza część opowieści ilustruje to brutalnie i beznamiętnie. To horror sadystycznej przemocy i gwałtu, o którym autorzy piszą, że stanowi tylko reprezentatywną część faktów z pominięciem najdrastyczniejszych szczegółów. Wykazuje jawność okrucieństwa jako sposobu na zyskanie uznania w grupie i kierowania nią oraz trud przezwyciężenia tego wzorca, uświadomienia sobie zła, jakim jest mord, bestialskie czyny i obojętność lub chora satysfakcja towarzyszące ich popełnianiu.
Zupełnie odwrotny porządek życia i wartości Nivek poznaje podczas wędrówki przez dżunglę z Josephem. Po otwierającym komiks koszmarze ta część ma charakter baśni ożywającej na terenie rezerwatu, co również w dużej mierze odpowiada prawdzie, gdyż przywołane tutaj plemię Pigmejów Baka niezmiennie zachowuje swój tradycyjny tryb życia. Uczestnictwo dwójki bohaterów w życiu plemienia wykazuje im zupełnie inne znaczenie rytuału i wspólnoty, a sytuacja, w której Joseph sprytnie pomaga nieszczęśliwie zakochanej parze obejść uświęcone tradycją reguły zamążpójścia, tchnie krzepiącą prawdą ludowych podań. Dalsze losy Niveka potwierdzają jednak słuszność obaw Josepha, który mówi, że „… na tej drodze, która nam jeszcze została, bardziej sprawdzi się wojownik niż kucharz…”.
Wcześniej Nivek zostanie jednak jeszcze uczniem słynnego znachora, dzięki czemu pozna tło pałacowych intryg pośród rodziny ciężko chorego króla i zręczność, z jaką można niezależnym od wszelkiej opatrzności faktom przydawać miano doraźnie rozstrzygających omenów. Ten wątek również kończy się uniwersalnym przesłaniem (tym razem płynącym z zależności między tym, co stare i tym, co młode), a z poprzednim łączy go duch łotrzykowskich przygód i humoru Huckelberry’ego Finna. Za to w kolejne, następujące szybko po sobie, wkracza bezpardonowo współczesność – handel ludźmi, nielegalne walki na śmierć i życie, biznes rozpaczy związany z transportem emigrantów przez Morze Śródziemne i wreszcie konfrontacja uchodźczych nadziei z rzeczywistością.
Tempo i rozmach opowieści zyskują dodatkowe dramatyczne natężenie dzięki kurczącej się konsekwentnie objętości kolejnych epizodów – pierwszy zajmuje czterdzieści jeden plansz, ostatni zaledwie cztery. Gdzieś pomiędzy nimi dodatkowo przepływa nieujęty w opowieści czas, bo widzimy przecież, jak Nivek fizycznie mężnieje. Wymowność zdewastowanego okresu dzieciństwa i dojrzewania, symboliczne nacechowanie scen i postaci, dzięki którym bohater poznaje zobowiązania braterstwa, przyjaźni, szacunku, miłości, kulturowy etos wojownika zderzony ze zwyrodnieniem – to wszystko zostało tragicznie uwikłane w aktualność. Życiowa droga Niveka, będąca naraz wzniosłą i brutalną metaforą, skupia w sobie nieprzebraną gęstwinę faktycznych dramatów i możliwych zagrożeń.
Czuję przy tym, że Niebo nie wywarłoby na mnie takiego wrażenia, gdyby nie jego język graficzny. Celowo nie używam słowa „rysunek”, bo w pracy Sergia Garcíi Sáncheza jest tyle niecodziennych rozwiązań, dowodów na emocjonalne zaangażowanie i świadomości form charakterystycznych dla sztuki afrykańskiej, że w próbach jej określenia nawet „styl” wypada zbyt neutralnie. Ostatnim komiksem, który tak mocno mnie zaskoczył na tym polu, był Gniew Santiaga Garcii i Javiera Olivaresa. Tak, to też duet hiszpańskich autorów i tak, też mamy tam do czynienia z wyraźną inspiracją oraz jej organicznym opracowaniem. García Sánchez perfekcyjnie posługuje się konturową kreską, którą prowadzi płynnie głównie po łukach, wydłużając sylwetki i kończyny aż do deformacji proporcji. W kompozycjach dużo jest linii, które stają się wspólną częścią kilku form – najbardziej imponująco wypada to na kilku dużych kadrach przedstawiających chaos walki oraz w zupełnie im przeciwnych scenach intymności. Charakterystyczne są też ujęcia wielofazowego ruchu w jednym kadrze i „dzielenie” rysunku na mniejsze części za pomocą linii kadru.
Graficznie epizody różnią się między sobą w bardzo subtelny sposób. Niby wciąż jesteśmy w kręgu inspiracji prymitywną formą, profilowymi ujęciami i geomertyzacją kształtów, ale stopień jej „czystości” jest różny, podatny przy tym na emocjonalną tonację treści oraz cechy wyróżniające sztukę danego regionu Afryki. Podobnie z dominacją przestrzeni i wykorzystaniem cech krajobrazu zmieniających się wraz z przesuwaniem się na północ kontynentu. García Sánchez potrafi wykorzystać, nazwijmy to, „okoliczności przyrody” zarówno pod względem ich ornamentalnego charakteru, jak i dla podkreślenia dynamiki wydarzeń. Tę ostatnią świetnie oddaje zresztą już samym układem i wielkością kadrów. Wrażenia spójności na polu estetyki oraz pracy zespołowej dopełniają płaskie, funkcjonalne kolory dobrane bezbłędnie przez Lolę Moral.
Na każdym poziomie Niebo w głowie jawi się jako dzieło pełne twórczego zaangażowania, starannie przemyślane i świadome poruszanych treści. Ludzko emocjonalne. Reportersko nagie. Poetycko piękne. Prozaicznie okrutne.
Wydawnictwu Mandioca serdecznie dziękujemy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Niebo w głowie
Wydawnictwo: Mandioca
Scenariusz: Antonio Altarriba
Rysunki: Sergio García Sánchez
Kolor: Lola Moral
Tłumaczenie: Jakub Jankowski
Typ: komiks
Gatunek: dramat
Data premiery: 27.05.2024
Liczba stron: 144
ISBN: 9788397166042