Seriale animowane
Jurkir
Komediowe klasyki z dzieciństwa
Tak jakoś wyszło, że wszystkie moje propozycje są komediami. W tym wypadku również polecać będę wam ten gatunek, choć tytuł jest lekko przekłamany. Bo oczywiście możemy debatować, kiedy kończy się dzieciństwo, jednakowoż ja po prostu postanowiłem przyjąć tutaj osobistą granicę roku 2015, z kilku powodów, których nie będę zdradzał. Niemniej skoro mówimy teraz o klasycznych animacjach, to tu wybór jest dosyć oczywisty. Święta trójca: Simpsonowie, Głowa Rodziny, Futurama; postanowiłem dodać też nowszą produkcję Macfarlane’a, o której wspomniałem wcześniej: American Dad. Po tylu latach nadawania nie ma chyba osoby, która nie widziała choćby jednego odcinka któregoś z wymienionych tytułów i nie wiedziałaby, o co chodzi.
Kerberos
Spoza Układu
Perypetie rodzinki z planety Schlorp, próbującej wychować swoich replikantów i przygotować planetę do terraformacji z pomocą zwierzątka zwanego Pupą. Tak. Oryginalnie serial powstał dla HULU i właśnie leci trzeci sezon. Wystarczy spojrzeć na kreskę i usłyszeć głosy postaci, by rozpoznać dzieło Justina Roilanda, odpowiedzialnego za Ricka i Morty’ego, a ja pokusiłbym się o stwierdzenie, że Spoza Układu jest nawet lepsze. Wyraźnie wzięto lekcje ze wzlotów i upadków starszego serialu. Podobieństwa, oprócz oczywistych, zawierają się także w byciu komedią sci-fi obfitującą w brutalność, ale mimo kosmicznej tematyki scenariusze skupiają się na bardziej przyziemnych sprawach, służąc za krzywe zwierciadło dla codzienności. Od czasu do czasu nawet faktycznie mają coś ciekawego i ważnego do opowiedzenia, a kosmicznego szaleństwa nie brakuje.
Pozytywnym zaskoczeniem jest też fajna fabuła na trzecim planie, tocząca się w terrarium Yumyulaka. Pomysłowo uzupełnia się z resztą produkcji i zaspokaja smaka na coś ambitniejszego, urozmaicając sezony tej czarnej komedii.
Chociaż dużo odnosiłem się do Ricka i Morty’ego, to produkcja, którą mógłbym polecić każdemu, kto lubi dorosły humor w animacjach oraz otoczkę sci-fi. W tej kategorii jedna z najlepszych i najświeższych rzeczy spośród obecnie dostępnych.
Sowi Dom
Pozycja numero uno jest wariacją na temat szkoły magii i czarodziejstwa, gdzie mamy wiedźmy, demony i ogólnie stworzenia pasujące do działów zarówno fantastyki, jak i horroru. Tylko są takie jakieś pocieszne. I do tej scenerii trafia zwykła dziewczyna, Luz, po uszy zakochana w młodzieżowej prozie o dobrej wiedźmie. Serial, oprócz interesujących założeń, wyróżnia się przekozacką animacją (pojedynki wiedźm płynnością czy choreografią mogą zawstydzać niejeden film fantasy) oraz genialną obsadą. Prawdziwą perłą jest Ida Cierńszpon, właścicielka tytułowego domu. Charyzmą dorównuje wujkowi Stankowi, a gdyby ta dwójka się spotkała, doszłoby do jakiegoś zapadnięcia się rzeczywistości na skutek zebranej masy cwaniactwa. Cała reszta obsady również przyciąga do siebie z siłą czarnej dziury, a do tego wszystkim odcinkom towarzyszy interesująca fabuła i ani się obejrzałem, jak łyknąłem całość. Niestety w momencie pisania na Disney + jest dostępny tylko jeden sezon.
Płazowyż
Dzieli z Sowim Domem piękną animację, motyw młodej dziewczyny wrzuconego do obcego świata i rozbudowane uniwersum, w tym wypadku zamieszkiwane przez żaby, ropuchy, traszki oraz olbrzymie insekty i przerażające ptaki. To, co różni tytuły, to większa ilość slapstickowego humoru w Płazowyżu, najczęściej w wykonaniu żabiej familii Motyków. Jest to dużo lżejsza i bardziej epizodyczna pozycja niż przygody Luz, chociaż kiedy historia już się rozkręci, potrafi być równie interesująca. Nim do tego doszło, czasem wywracałem oczami z zażenowania, ale przygoda była tego warta. Dzieciakom powinno tym bardziej przypaść do gustu.
Walt Disney przedstawia
I w końcu to, na co czekały takie pryki jak ja, czasem po dwadzieścia lat, jak nie więcej – prawie pełen zestaw kreskówek, które kiedyś leciały w soboty i w wieczorynkach na TVP 1! Prawie pełen, bo nie znajdziemy w nim np. serialowego Aladyna, chociaż są dostępne filmy kontynuujące wydarzenia z niego. Bądź tu mądry. Nie odnalazłem też odcinkowej wersji dalmatyńczyków czy Tarzana… ale są Kacze Opowieści (oraz ich nowsza wersja, również świetna)! Superbaloo! Kacza paczka! Timon i Pumba! Nawet Szmergiel, chociaż jego znalazłem dopiero pod angielskim tytułem Bonkers, ponieważ nie ma polskiego dubbingu. No i kto zaśpiewa ze mną: „Zobacz sam, jak Gumisie skaczą tam i siam!” (BTW – mogłem w końcu poznać angielską wersję czołówki i nie urasta do pięt temu, co dał nam ś.p. Andrzej Zaucha)
Dużo da się wymieniać, a jeszcze więcej zostaje do oglądania. Można powrócić do czasów, gdy kreskówki miały powyżej sześćdziesięciu odcinków, czasem nawet sezon! Na Disney + można wciągać nostalgię całymi weekendami… albo puszczać dzieciakom po epizodzie wybranych seriali o godzinie dziewiętnastej i w sobotnie przedpołudnia, żeby mogły poczuć tę samą magię, co ich staruszkowie. Oryginalną czołówkę znajdziecie na YouTube bez trudu!