SIEĆ NERDHEIM:

What a story, Mark! – recenzja filmu The Disaster Artist

The Disaster Artist

Mój przyjaciel zawsze powtarza, że najgorzej napisana książka jest więcej warta, niż książka nienapisana wcale. Ale ta prawda nie tyczy się tylko książek – tyczy się ona absolutnie każdej dziedziny życia. Możesz stworzyć najgorszy gniot świata, ale w ostatecznym rozrachunku nie to będzie najważniejsze – najważniejsze będzie to, gdzie ów gniot cię zaprowadzi. The Room udowadnia, że może zaprowadzić cię nawet po Oscary.

W 1998 roku 19-letni Greg Sestero spotyka na kursie aktorskim Tommy’ego Wiseau. Choć człowiek ten zdaje się nie mieć absolutnie niczego, co pozwoliłoby mu zostać gwiazdą srebrnego ekranu – czy to talentu, czy charyzmy, czy choćby dobrego wyglądu – jego niezachwiana pewność siebie przemawia do nieśmiałego Grega. Tak zaczyna się przyjaźń, będąca osią fabuły The Disaster Artist. To film o dwójce ludzi, które połączyło jedno marzenie. Z początku wzajemnie wspierają się na drodze do jego realizacji, lecz gdy jednemu z nich zaczyna się – nawet jeśli tylko pozornie – powodzić, zazdrość bierze górę nad drugim. Jednak zamiast doprowadzić do zerwania kontaktu lub obopólnej nienawiści, owa zazdrość staje się źródłem zupełnie innego rodzaju katastrofy. Katastrofy zatytułowanej The Room.

The Disaster Artist

Historia opowiedziana zarówno w książce, jak i w filmie jest bardzo prosta. O ile jednak książka ukazuje wiele czynników, które się na nią składają, o tyle film wybiera tylko te najważniejsze. Ze względu na ograniczony czas, jest to posunięcie całkowicie zrozumiałe. Co więcej, zdecydowaną większość cięć wykonano całkiem zgrabnie, bez dużego uszczerbku dla całości. Braki zaczynają być widoczne dopiero w drugiej połowie filmu – tam, gdzie książka pokazywała różne strony Tommy’ego, utrudniając czytelnikowi ustosunkowanie się do jego działań, film pokazuje przede wszystkim jego złą stronę. Dużą rolę odgrywa tu też perspektywa. W książce poznajemy Wiseau przez pryzmat uczuć Grega, który choć zdaje sobie sprawę z tego, jak okropnym człowiekiem bywa jego przyjaciel, dostrzega też, jak wiele bólu i samotności ukryte jest za fasadą ekscentryzmu. W filmie pozbawieni jesteśmy tej refleksji, co nadmiernie upraszcza obraz Wiseau.

Mimo to film pozostaje bardzo wierny duchowi książki. To opowieść o relacji dwójki mężczyzn dzielących wspólne marzenie; o przyjaźni przezwyciężającej wszelkie frustracje, a momentami zahaczającej wręcz o jednostronny homoerotyzm. I w tej właśnie relacji oraz jej dynamizmie tkwi cały urok The Disaster Artist. Zazdrość względem tych, którzy są nam najbliżsi jest bowiem rzeczą całkowicie naturalną, a jednocześnie rzeczą tak wstydliwą, że rzadko kiedy odważamy się o niej głośno mówić.

The Disaster Artist

Na pochwałę zasługuje przede wszystkim gra aktorska Jamesa Franco. Jego zdolność do odegrania postaci tak szalenie ekscentrycznej jak Tommy Wiseau jest dowodem jego talentu. Franco doskonale naśladuje Wiseau w scenach znanych z The Room, jednocześnie pozostając całkowicie naturalnym w tych scenach, których przebieg wykreowano na potrzeby filmu. Równie dobrze wypada młodszy brat Jamesa, Dave Franco, wcielający się w rolę Grega. Pomimo bliskiego pokrewieństwa, obaj wypadają bardzo autentycznie, jako wzajemne źródła wsparcia i frustracji. Na ekranie wtóruje im także – niczym w kultowych Przyjaciołach – cała masa hollywoodzkich osobistości, jak Zac Efron, Seth Rogen, Sharon Stone czy choćby Melanie Griffith. Choć nie zostawiają po sobie niezatartych wrażeń, to następujące po filmie porównanie scen z The Room i The Disaster Artist świetnie pokazuje, z jaką powagą każde z nich podeszło do swojej roli.

The Disaster Artist nie jest dziełem genialnym – lustrzanym odbiciem The Room, na które wszyscy liczyli. Nie jest to film wybitny. Ale to film stworzony z miłości do pierwowzoru, wypełniony pasją i serdecznością.  Nie brakuje w nim ani ciepła, ani humoru, w które obfitowała książka. Sentymenty postaci wciąż wydają się dziwnie znajome, ich działania w pełni zrozumiałe, a rozterki – prawdziwe. I choć zabrakło tej łyżki dziegciu, która paradoksalnie czyniła książkę świetną, jedno jest jednak niezaprzeczalne. The Disaster Artist to hołd. Ale nie hołd dla The Room – najgorszego filmu świata. To hołd dla Tommy’ego Wiseau, dla jego marzeń i żelaznej determinacji, by je realizować.

Szczegóły:

Tytuł: The Disaster Artist
Reżyser: James Franco
Scenariusz: Scott Neustadter, Michael H. Weber
Gatunek: biograficzny, dramat, komedia
Produkcja: Stany Zjednoczone
Premiera: 9 lutego 2018 (Polska) 12 marca 2017 (świat)
Główne role: James Franco, Dave Franco, Seth Rogen, Ari Graynor

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Barbara „Libelo”
Barbara „Libelo”
Z wykształcenia programista, w praktyce człowiek-orkiestra. W sztuce ponad wszystko cenię sobie oryginalność oraz nowatorskie rozwiązania. Interesuje się grami, zwłaszcza tymi kładącymi nacisk na fabułę i ciekawe wykorzystanie możliwości, jakie daje interaktywność. Chętnie sięgam też po produkcje w jakiś sposób nietypowe – im dziwniejsze, tym lepsze. W wolnych chwilach lubię roleplayować, poznawać nowe rzeczy i przeczesywać Internet w poszukiwaniu ofert sprzedaży starych konsol.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + świetna gra aktorska Jamesa Franco<br /> + chemia między bohaterami<br /> + humor<br /> + widoczna na każdym kroku miłość do pierwowzoru</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - zbyt uproszczony obraz Wiseau</p>What a story, Mark! – recenzja filmu The Disaster Artist
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki