Po dwóch pierwszych tomach Dragon Balla Super miłośnicy klasycznego DB mogli mówić, że to już nie to samo. Tym bardziej, że fabuła jak nigdy pędziła na łeb na szyję, a wiele wątków zostało potraktowanych skrótowo (na szczęście w chwili, gdy piszę te słowa, wydawnictwo JPF planuje publikację dwóch kolorowych tomów opartych na filmach anime, których wątki zostały w mandze jedynie wspomniane). Jednak trzeci tom to już całkowity powrót do tego, za co fani pokochali Dragon Balla. Jest zatem bardziej spójnie, nadal bardzo dynamicznie, ale obecny wątek okazuje się bardziej stonowany i rozłożony w czasie i przy okazji nie brakuje tu kilku zaskoczeń. Miłośnicy przygód Gokū mogą więc odetchnąć z ulgą i po raz kolejny dać się porwać opowieści, która nawet po ćwierćwieczu od jej zakończenia wciąż jest atrakcyjna i porywa bardziej niż zdecydowana większość shounenów dostępnych na rynku.
Trunks z przyszłości po raz kolejny cofa się w czasie, by prosić o pomoc Gokū i resztę. W jego rzeczywistości pojawił się niejaki Black, niezwykle potężny przeciwnik, który swoją drogą wygląda identycznie jak… Gokū właśnie. Pokonanie go wydaje się kluczowe dla przetrwania ludzkości i spustoszonego przez niego świata. Ponieważ nie został tam już żaden wojownik zdolny powstrzymać zagrożenie, to właśnie nasz heros w towarzystwie Vegety będzie musiał udać się w podróż w czasie i nie tylko stawić mu czoła, ale także odkryć tajemnicę jego tożsamości…
Tymczasem bogowie zaczynają swoje gierki z czasem, by przekonać się, co czeka za tysiąc lat jedną z ras. Nie wszystko idzie jednak po myśli boga światów dziesiątego wszechświata. Nie dość bowiem, że odkrywa, iż od jego ostatniej podróży w czasie ktoś stworzył kolejną alternatywną rzeczywistość, to jeszcze zachowanie Zamasu zaczyna budzić jego uzasadnioną obawę…
Chyba dla żadnego fana Dragon Balla nie mogło być lepszej wiadomości niż ta, która parę lat temu ujrzała światło dzienne – że twórca całości powraca do swojego opus magnum. Powraca w formie nowej serii anime, ale zawsze. Na szczęście dla czytelników Akira Toriyama, wraz z pomocą rysownika Toyotarou, postanowił przenieść nowe przygody bohaterów także na łamy mangi, a choć seria komiksów w Japonii wciąż się ukazuje (na chwilę obecną wyszło osiem tomów, a kolejne rozdziały jeszcze przed nami), polscy czytelnicy już od pewnego czasu mogą cieszyć się nią w rodzimym języku.
I cieszyć jest tu jak najbardziej właściwym słowem. Bo można sarkać na niektóre elementy serii jako takiej, ale to wciąż kawał świetnej rozrywki – i shounen w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jest akcja, jest humor, są walki, nie brak drobnych zaskoczeń i wspinania się na kolejne szczyty własnych możliwości. Oczywiście nie mogło tu zabraknąć także rozwijania samego uniwersum i zaludniania go kolejnymi potężnymi postaciami, a także solidarnej dawki spektakularnych scen (w końcu to historia młodzieżowa, w której bohaterowie przemierzają kosmos, alternatywne światy, podróżują w czasie i władają niezwykłymi mocami – jak można by się było bez tego obejść?). Całość czyta się więc szybko, przyjemnie i z ochotą na więcej.
Świetna jest też szata graficzna wyglądająca, jakby całość wyszła spod ręki Toriyamy, a nie Toyotaru. Owszem, są tu pewne różnice, jak większa gęstość kadrów na stronach, ale poza tym wszystko jest tak, jak dawniej. Postacie się nie zmieniły, dynamizm, sceny walki, nawet efekty i tła są jakże podobne do tego, co czytaliśmy kiedyś. Do tego dochodzi świetne tłumaczenie i dobre wydanie. Trudno mi więc wyobrazić sobie, że jakiś fan DB mógłby nie sięgnąć po tę mangę. Tym bardziej, że już wkrótce obok kolejnych tomów i wspomnianej przeze mnie adaptacji anime, na polskim rynku ma się pojawić także tom poświęcony Yamchy. W skrócie: będzie się działo. I dobrze, bo do świata Smoczych Kul chce się wracać raz za razem.
Na koniec dziękuję wydawnictwu JPF za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Dragon Ball Super, tom 3
Data premiery: wrzesień 2018
Scenariusz: Akira Toriyama
Rysunki: Toyotarou
Typ: komiks / manga
Gatunek: shounen