SIEĆ NERDHEIM:

Erotyczno-narcystyczny przekładaniec. Recenzja książki Zwycięzca bierze wszystko

KorektaJustin
Zwycięzca bierze wszystko - okładka książki
Zwycięzca bierze wszystko – okładka książki

Aneta Jadowska w swojej debiutanckiej serii biegnie przez fabularne skróty niczym radosne dziecko kwiatów hasające boso przez łąkę otuloną poranną rosą. Niczym się nie przejmuje, ma w nosie, co pomyślą inni, a nawet to, czy jej historia ma w sobie jeszcze jakieś resztki dobrego smaku. W trzecim tomie przygód niezwyciężonej i cudownej ponad wszelkie normy Dory Wilk dostajemy mieszankę motywów z dwóch poprzednich części. I w zasadzie nic poza tym. Dlatego też nawet załamywanie rąk przestaje być zabawne.

Po wydarzeniach z poprzedniego tomu Dora zamieniła się w magicznego RoboCopa dysponującego już chyba wszystkimi mocami, jakie oferuje konwencja urban fantasy. Jest dopakowaną wiedźmą łączącą w sobie kilka specjalizacji, przywódczynią stada wilkołaków, matką wampirów, potomkinią bóstwa, człowiekiem od brudnej roboty na usługach bogini oraz… przepoczwarzającą się anielicą związaną z aniołem stróżem i napalonym piekielnikiem w międzysystemowe Ich Troje (ufff…). Oczywiście połączenie to jest unikalne na skalę wszechświata oraz wszystkich okolicznych wymiarów. Czy to wszystko? Oczywiście, że nie! W kolejnym tomie Dora Superwiedźma dostanie jeszcze tuzin nowych umiejętności, ale nie psujmy sobie zabawy i nie uprzedzajmy faktów.

Zwycięzca bierze wszystko - okładka książki
Zwycięzca bierze wszystko – okładka książki

Całe to nieokrzesane doładowywanie kończy się magicznymi zakwasami. Dlatego też Dora wraz ze swoimi pociesznymi towarzyszami wyjeżdża na wieś. Planują tam ochłonąć, wrócić do formy, a przy okazji ukryć się przed ewentualnym gniewem sił niezadowolonych z Triumwiratu zawiązanego z Joshuą i Mironem. Jednak w miejscu, w którym „nikt nas nie powinien znaleźć”, kolejne problemy pojawiają się, jakby otrzymywały powiadomienie w social mediach. W kolejce ustawiają się Anioł Śmierci, oddział najemników, nowy członek rodziny, warowny zakład dla mieszańców oraz wizja śmiertelnego pojedynku na miecze. W tej ostatniej kwestii chyba nie ma się nawet co martwić o wynik, bo przecież pewnie zaraz się okaże, że Dora spokrewniona jest z Christopherem Lambertem z Nieśmiertelnego. Niby dzieje się dużo, a tak jakby nie działo się nic.

Zaczynając przygodę z książką Zwycięzca bierze wszystko, można odnieść wrażenie, że Jadowska zwraca się w kierunku podstawowych gatunkowych założeń. Przez chwilę wydaje się, że w trzecim tomie rzeczywiście coś się zaczyna dziać. W końcu dostajemy pojedynki na miecze, wielką demoniczną bitwę o władze nad piekłem, niebezpieczną misję ratunkową, a nawet demonicznego smoka. Urban fantasy jak się patrzy. Nic tak naprawdę się jednak nie zmienia, bo autorka nadal trzyma się strategii „cudownej bohaterki” i w chodzeniu na skróty osiąga wyniki proszące się o wpis do księgi rekordów. Wszelkie fabularne zagrożenia i potencjalne zwroty akcji kończą się za sprawą dwóch szybkich telefonów, wykrzyczanego zdania czy dotyku dłoni (i to dosłownie “jak ręką odjął”). Gdy po przydługim i miałkim wstępie spod znaku nastoletniej emocjonalnej dramy pod domem Dory pojawia się potężny Abaddon, pojedynek z nim kończy się za pomocą… Nie, wcale nie walką na miecze czy śmiertelne pociski. Rozwiązany zostaje pogadanką na temat braku ciepła w anielskim życiu i poszukiwaniem w sobie dobra. Zgadnijcie, kogo potem można było wpisać na listę osób flirtujących z Dorą.

Zwycięzca bierze wszystko - okładka książki
Zwycięzca bierze wszystko – okładka książki

Leniwe rozegranie wątku z Aniołem Śmierci świetnie podkreśla jeden z głównych problemów, na jaki cierpi seria. Jest nim tworzenie postaci. Z jednej strony w dorocentrycznym uniwersum w roli głównej mamy wykokszoną, niezwyciężoną i ubóstwianą przez wszystkich heroinę, która klasycznym literackim Mery Sue łamie kręgosłupy na kolanie. Idealność głównej bohaterki sprawia, że każda intryga czy niebezpieczeństwo w pojedynku z nią okazują się po prostu śmieszne. Takie rozwiązanie w zasadzie sprowadza każdą historię do parteru, a książce pozostawia sam szkielet, który zamiast przejmować się ewidentnymi brakami, wzdycha sam do siebie. Postaci towarzyszące oraz te pojawiające się na dalszych planach są w zasadzie odbijane od trzech szablonów (z czego pierwszy i drugi wygląda niemal tak samo). Bohaterów przewijających się w książkach o Dorze Wilk można podzielić na A) tych, którzy wiedźmę lubią i kochają, B) tych, którzy protagonistki nie lubią, ale zaraz padną jej do stóp oraz C) tych, którzy Dory konsekwentnie nie lubią, więc są bezmózgimi czarnymi charakterami z porażką wypisaną na czole. W trzecim tomie widać to jeszcze bardziej. Joshua i Miron zostali sprowadzeni do poziomu ładnych maskotek (niewiele tliło się w nich wcześniej, ale to zawsze było coś), a każdy pojawiający się demon zaczyna z Dorą flirtować. Każdy! Prawdziwy popis oryginalności.

Oczywiście wszystko to można by uznać za pewnego rodzaju zabawę z gatunkiem. Niepoważne łamanie zasad i norm panujących w urban fantasy. Podczas gdy bohaterowie tego typu historii muszą zazwyczaj zmagać się z całą przyczepą fabularnych kłód rzucanych pod nogi, heroina Jadowskiej przechodzi przez nie, zupełnie jakby była córką drwala i rozdrabniarki do drewna. Ok, to jest jakieś łamanie zasad. Bohaterka rozpylająca feromony tak intensywnie, że każdy dialog zamienia się we flirt? No dobrze, połączenie urban fantasy przekształcające się w wyuzdany romans okraszony dialogami rodem z taniego porno? W porządku, przecież wiadomo, że różdżki mogą być różne. Problem w tym, że Jadowska wcale nie żartuje, nie żongluje gatunkiem i nie bawi się konwencją. Autorka robi to całkiem na poważnie, sprawiając, że trzeci tom jest po prostu miałki, powtarzalny i tak przepełniony skrótami fabularnymi, że biedna historia może co najwyżej stać za oknem i przyglądać się tej orgii niedojrzałych nastoletnich fantazji.

Zwycięzca bierze wszystko - okładka książki
Zwycięzca bierze wszystko – okładka książki

Zwycięzca bierze wszystko, oferuje tym razem znacznie więcej akcji… szkoda tylko, że są to przede wszystkim akcji łóżkowe lub podprysznicowe. Gdyby autorka poświęcała opisywaniu intryg, postaci i fabularnych zwrotów tyle czasu i uwagi ile przeznacza na nic niewnoszące sceny miziania, przytulania i seksu, dostalibyśmy kawał naprawdę satysfakcjonującego urban fantasy. Schematycznego, owszem, ale lekkiego i z potencjałem na dobrą zabawę. Niestety Jadowska ma zupełnie inne priorytety. W trzecim tomie wątki pozamykane są na szybko i niedbale, bohaterowie pisani pod prosty schemat, a historia jest mocno naiwna. Natomiast wszelkiego rodzaju erotyczne smaczki (które wcześniej miały jeszcze jakieś znaczenie), pojawiają się teraz dla samego pisania, bo wartości fabularnej nie mają już żadnej. Teraz możemy jedynie załamywać ręce od czytania o napierających prąciach, mruczących demonach oraz całej masie infantylnych zdrobnień, od których w ustach czuć posmak wzbierającej tęczy.

Charakterystyczną cech serii o Dorze Wilk jest jak na razie jej monotematyczność. Panoszy się ona w dialogach, charakterologii bohaterów oraz budowaniu historii. Złodziej dusz był harlequinem przebranym w ciuszki urban fantasy, w którym każdy nawet najmniejszy element kręcił się wokół spółkowania. W Bogowie muszą być szaleni, dostaliśmy długi opis ciągłego levelowania Dory, wskutek czego bohaterka dostała wszystkie możliwe moce (no i tyle, no i cześć!). Zwycięzca bierze wszystko stanowi natomiast próbę połączenia obu tych klimatów. Tym sposobem otrzymujemy erotyczno-narcystyczny przekładaniec łamiący wszystkie podstawowe zasady tworzenia wartościowej książki.

Zwycięzca bierze wszystko - okładka książki
Zwycięzca bierze wszystko – okładka książki

Czytanie heksalogii o wiedźmie ułatwia jedynie fakt, że napisana jest dość lekko. W trzecim tomie autorka uraczyła nas kilkoma odwołaniami do popkultury, przy których nawet taki Smerf Maruda jak ja uśmiechnął się pod nosem. Jedak mimo to seria pozostaje niedojrzałym literackim eksperymentem, do którego trzeba mieć wiele cierpliwości lub naprawdę luźne podejście. Niestety w trzecim tomie przygody Dory tracą dotychczasowe „walory” stawiające cykl na półce z radosnym i pozwalającymi na generowanie kolejnych uszczypliwości guilty pleasure.

Autor tekstu prowadzi na Facebooku stronę RuBryka Popkulturalna.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Zwycięzca bierze wszystko
Cykl: Heksalogia o wiedźmie
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Autor: Aneta Jadowska
Data wznowienia: 15.04.2020
Gatunek: Urban fantasy

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Wojciech Bryk
Wojciech Bryk
Student dziennikarstwa, który ma w sobie Zagubionego Chłopca. Uwielbia intertekstualność, easter eggi, zabawy skojarzeniami, popkulturowymi tropami oraz wszelkie dwuznaczności. W wolnych chwilach rozmyśla, co stało się z baśniowymi postaciami, oraz regularnie dokarmia rosnącego w nim geeka. Z radością wsiąka w fantastykę każdego rodzaju. Nieustannie pragnie odkrywać nowe rzeczy i dzielić się znaleziskami z innymi... a jeżeli przy tym wywoła u kogoś uśmiech, będzie całkiem spełniony. Stara się dorosnąć do prowadzenia własnego bloga. O horrorach pisze na portalu Mortal, a o popkulturze dla #kulturalnie.
<p><strong>Plusy:</strong></br> + słuchajcie, to wcale nie jest takie łatwe... <br /> + wiem, trochę zabawnych odwołań do popkultury </p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - rekordowe skróty fabularne<br /> - powtarzalność pomysłów, dialogów, bohaterów, fabuły i motywów<br /> - bohaterowie drugoplanowi pisanie pod prosty szablon<br /> - wątki zamykane na szybko<br /> - niewiele akcji, wiele flirtowania <br /> - powtórka z dwóch poprzednich tomów... i nic poza tym </p>Erotyczno-narcystyczny przekładaniec. Recenzja książki Zwycięzca bierze wszystko
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki