Zrobiliśmy minibadanko na Instagramie, więc wiemy, że są wśród naszych czytelników fani Wędrowycza, osoby szczerze niecierpiące tej postaci oraz większość, która ma go w nosie. Sam Pilipiuk jest uznawany (według tak zwanej mądrości ludowej, czyli moich znajomych) za pisarza o co najmniej kontrowersyjnych i nie do końca spójnych poglądach. Mając to na uwadze, mimo wszystko siadłam do Karpie bijem. Nie poległam w tej walce, mój światopogląd też nie upadł, bawiłam się nieźle, głowa nie boli.
To już dziewiąty (9!!!) tom przygód egzorcysty-amatora. O poprzednim pisałam, że stanowi nad wyraz udany powrót bohatera i autora do Wojsławic. Przede wszystkim, był naprawdę śmieszny, tym absurdalnym, czasem obrzydliwym i obskuranckim humorem typowym dla początku serii. Ciągle wspominam niektóre pomysły, na przykład „colę” ze stonki. Od razu mówię, że Karpie nie mają aż tyle uroku, pasują raczej do umiarkowanie wciągających tomów 4-7.
Czego dowiecie się z Karpii?
- Skąd wzięły się gumofilce i dlaczego Semen dużo o nich wie.
- Od jakich dinozaurów pochodzą gołębie.
- Dlaczego lepiej nie siedzieć nad jeziorem 24 czerwca.
- Którędy do Narnii.
- Jak dobrze wiewiórki znają się na pędzeniu bimbru.
- Czym napędzany był Nautilus.
- Do jakiego stopnia keczup jest jak ropa naftowa.
- Jak cywilizowanie sikać do zlewu (porada uniwersalna genderowo).
- Jak chałupniczo zrobić bombę atomową (ZOMO approved).
Przepisu na bimber z trocin wciąż brak. Oczywiście, rewelacji będzie więcej, średnio 15 na opowiadanie. Największym zaskoczeniem numeru był dla mnie strach Jakuba przed księdzem – w końcu chłop nie ma już 12 lat, a z diabłami sam sobie świetnie radzi.
Jak na autora „o kontrowersyjnych poglądach” Pilipiuk wydaje się w Karpiach bardzo umiarkowany i ostrożny. Zwłaszcza jeśli porównacie go z ostatnimi dwoma lub trzema zeszytami Wilq. Postaci kobiece wciąż są raczej nieobecne, chociaż w jednym z rozdziałów pojawia się pani Wędrowyczowa – zapowiedziana na okładce jako jedyna osoba, której boi się Jakub. Nie pojawiają się także homoseksualiści i obcokrajowcy, co samo w sobie nie powinno szokować. Nawet ufoki mają się lepiej niż u braci Minkiewiczów. Egzorcysta i jego druh Semen sporo piją (jak Alkman), ale prawie nie bluźnią (zupełnie nie jak superbohaterowie z Oplau). Skąd to porównanie do Wilq, oprócz dość oczywistej estetyki chlorzenia i borsuczenia? Pamiętam swój intensywny namysł nad Butami do wspierania trębacza: niektóre żarty były tak mocne, że musiałam sobie powtarzać: „gdyby to nie było ironicznie, Tygodnik Powszechny nie drukowałby Minkiewiczów”. Nic takiego mnie nie spotkało przy lekturze Karpii. Może polityczna propaganda jest w tej książce mistrzowsko ukryta… a może to po prostu lekkie czytadło.
Fanów Wędrowycza nie trzeba przekonywać, nieznającym serii ciągle lepiej polecać pierwsze trzy tomy. Pilipiuk trzyma się formy i tonu swoich standardowych wojsławickich próz, nie zaskakuje, „dowozi” pijackie żarciki, przedziwne skojarzenia i odpowiednią liczbę wybuchów. Po Karpiach nie będziecie mieć moralnego kaca, ale też zbyt wiele nie zapamiętacie. Mam nadzieję, że przynajmniej odpowiedzi na wylistowane przeze mnie zagadnienia życia, śmierci i grillowania na wsi będą dla was ciekawe.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Karpie bijem
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Autor: Andrzej Pilipiuk
Typ: Książka
Gatunek: fantasy, humor, slavtasy
Data premiery: lipiec 2019