Jakuba Wędrowycza wszyscy znamy i kochamy, jeszcze nie czytaliśmy albo jesteśmy dziwnymi ludźmi. Pierwszy tom jest bezkonkurencyjny, dwa następne super, a kolejne… czasem ciężko sobie przypomnieć. Więc dlaczego (oprócz sentymentu i ogromnego zmęczenia) mielibyśmy czytać ósmy? A już mówię: bo ma moc! Są promile, a może nawet procenty ciętych ripost. Są opisy przyrody, zwłaszcza wnętrza chaty cwanego protagonisty. Znajdziecie tam też policjantów, którzy jak się rozpędzą, zaczynają o sobie mówić przez mi…
W poprzednich tomach często pojawiał się „szeroki słowiański uśmiech” Jakuba lub Semena. Tym razem nastrój uległ pewnej zmianie, hasłem numeru jest bowiem „niewymuszona plebejska wesołość”. Krótko mówiąc, jest sporo scen zbiorowych, przede wszystkim w wykonaniu ch…olernych Bardaków, psujących atmosferę ulubionej knajpy bohaterów. Na szczęście porządne zakręcenie młynka łańcuchem krowiakiem szybko stabilizuje stosunki. Do czasu kiedy przeklęta rodzinka nie zacznie kombinować bardziej subtelnie. Przy czym należy mieć na uwadze, że Jakub, zwłaszcza po dobrym kwasie z ogórków, ma jednak nieco więcej pod strzechą, i to nawet bez swoich krewnych, którzy bezczelnie wynieśli się pędzić inteligencki żywot w Warszawce. Najwyżej podrzucą Piotrusia, a ten nie pije. Chociaż sądząc po „biega o to” czy „glanowaniu”, sporadyczne objawianie się młodszych pokoleń wpływa ożywczo chociażby na język dziadka. Egzorcysta amator też ich odwiedzi w poszukiwaniu dalszych wrażeń, stolicy w końcu przyda się trochę porządków. Z rozpędu będzie jeszcze kolaborował z sanepidem, ale w wyższych celach. Nawet półbuty wdzieje. I marynarkę. Będzie cierpiał dla sprawy.
Tyle przygód Jakuba i Semena we współczesności. Pilipiuk nie byłby sobą, gdyby nie posłał swoich facetów w gumiakach w przeszłość. Lub do alternatywnej historii. Właśnie o tym jest tytułowy Konan Destylator, w którym wystąpią mamuty i Arnie. Bo być tam musi, to nie ulega wątpliwości. Wielkimi delicjami tego zbioru są opowieści z przeszłości Semena, carskiego żołnierza i mistrza objaśniania Jakubowi świata. Ze Źródła dowiecie się, jak został encyklopedią wiedzy wszelakiej. Albo raczej jak podłożono podwaliny pod tę ścieżkę rozwoju. Z kolei w pierwszym opowiadaniu będzie okazja posłuchać jego wspomnień z wojny w Mandżurii. Uczciwie ostrzegam, zawsze dużo gadał.
Podtytuł, czy raczej motto Destylatora brzmi „Narobię wam wiochy na całą wiochę”. Pozostaje trochę zagadką, skąd taki wybór (może to chwyt marketingowy). Faktem jest, że w jednej z historii Semen (a Jakub niejako przez indukcję) daje się nabić w butelkę, a nawet w czteropak. Na szczęście szybko godzi się z klęską, przecież dobrze zna swoją wartość. I nie pierwszy, nie ostatni raz trochę się zbłaźnił. Poza tym, jeśli nie będziecie czytać na głos w tramwaju, poruta wam nie grozi.
Ósmy tom Wędrowycza jest dla tych już go kochających lub chcących otworzyć dla niego swoje serduszko na nowo. Suchary trzeszczą tu porządnie w zębach, zapijane colą robioną domowym sposobem. Na pewno nie jest to ostatnie słowo egzorcysty, bo przepisu na bimber z trocin jeszcze nie odnalazł (chociaż whisky już istnieje, po co brnąć w ślepą uliczkę…). Ten tomik nie ucieszy jednak przesadnie tych znajomych, którzy nie czytali co najmniej Kronik czy Czarnej kury. Dziewczynie też tak od razu nie pożyczajcie, Konan oblewa Test Bechdel z czerwonym paskiem (najpierw przypuśćcie atak Barańczakiem, Achają, Bursą, Kuzynkami…). Nie żebyśmy z góry tego nie przewidywali. Gdybyście nie mieli pod ręką wcześniejszych opowiadań, podajcie niewiernym Grubą kreskę (zwłaszcza, gdy miastowi). Jeśli chcecie wiedzieć na pewno, czy się zachwycą, czy usunąć ich z Facebooka, polecam Trudny teren lub Profesora Kramarza. Typowy Jakub, wpadną w ciąg albo nigdy już nie wezmą do u… ręki.
Podsumowanie
Plusy:
+ suchary
+ policjanci – żywe skamienieliny
+ origin stories Semena
Minusy:
– suchary
– sporadycznie przegadane dialogi