Tym razem Dave Hutchinson naprawdę zabija czytelnikom ćwieka… Na samym początku (wzorem Hitchcocka) serwuje zupełne wywrócenie do góry nogami tego, co wiemy o świecie Pękniętej Europy, żeby potem pozwolić nam się jeszcze głębiej w nim zagubić. W trzecim tomie cyklu wraca do stylu i bohaterów pierwszego, rzadziej zagląda do Wspólnoty, a częściej do Krakowa i Warszawy.
Już pewnie rozumiecie, że Europa w zimie to przykład dzieła, jakie bardzo sobie osobiście cenię: pozostawiającego odbiorcę w niepewności. Hutchinson pokazał nam stworzony przez siebie świat w poprzednich tomach, bohaterów też już poznaliśmy, wobec czego tym razem skupił się przede wszystkim na szpiegowskich knuciach, sugestywnych rozmowach na szczycie, ucieczkach i zniknięciach. Bardzo ważnym wątkiem będzie terroryzm wywołany (prawdopodobnie) rozmowami dyplomatycznymi pomiędzy Europą i Wspólnotą. Powróci też kwestia niezależnego kolejowego państwa, Linii, i jego roli w kształtowaniu międzynarodowej i międzyświatowej polityki. W Zimie styl pisarza jest bardzo migawkowy, rozdziały sprawiają czasem wrażenie zupełnie niezależnych opowiadań, chociaż z biegiem stron okazuje się, że w szerszej perspektywie te mignięcia posłużą do stworzenia ciekawego wzoru.
„Wszystko jest ciekawe, trudność polega na zrozumieniu, jak to wszystko do siebie pasuje” – czytelnik Europy w zimie boryka się z niepewnością, bo stanowi ona styl życia i paliwo napędowe bohaterów, z Rudim na czele. Pamiętacie jedną z pierwszych scen Europy jesienią, kiedy do restauracji Maxa i Rudiego wkracza węgierska mafia, ucztuje, bawi się pysznie i robi kompletny bajzel? A co, jeśli to wszystko tylko symulacja, Matrix służący analizie ogromnych wolumenów danych? Czyżby Pęknięta Europa działa się na serwerach? A może cykl ma szkatułkową strukturę, to historia wewnątrz historii? W końcu Europa o północy pokazała nam dobitnie, że równoległe i kieszonkowe światy się zdarzają, a wręcz są specjalnie konstruowane, żeby hodować wiedzę i kreatywność.
Europa w zimie to hołd dla dzieła le Carré Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg. Na pewno odnajdziecie w nim nastrój genialnej ekranizacji tej powieści. Jednak tym, co naprawdę podbije wasze serca, może być bombastyczny opis wciąż niewidzących finału prac nad budową warszawskiego metra. Bo wiecie, może chodzi właśnie o to, żeby nigdy nie skończyć? Przecież to magiczna karta przetargowa każdej kolejnej władzy i podziemne państwo.
Europa w zimie to przedostatni tom cyklu Hutchinsona. Postawił poprzeczkę dla Europy o świcie naprawdę wysoko. Zamiast wyjaśniać, mnoży zagadki, każe nam wątpić nawet w przynależność gatunkową tych książek. Są ostatecznie raczej szpiegowskie, czy to jednak ostre science fiction? Z tomu na tom mój zachwyt Hutchinsonem rośnie, uwielbiam dzieła, które nie dają odpowiedzi, ale za to pozwalają wczuć się w nastrój zupełnie innego świata. Takie, którym się wierzy, zanim zrozumie się ich mechanikę.
Być może świat Pękniętej Europy to tylko symulacja. Jeśli tak jest, łatwo zrozumieć pojawiające się w nim paradoksy i wytłumaczyć istnienie kieszonkowych wszechświatów. W takim układzie także warszawskie metro jest wirtualne, więc nie trzeba się nim tak bardzo przejmować. To byłoby bardzo proste rozwiązanie cyklu, być może mało satysfakcjonujące. Wobec tego mam nadzieję, że Hutchinson rozwiąże nagromadzone w kolejnych tomach zagadki inaczej. Na razie, na jakieś 500 stron przed finałem, mam mnóstwo pytań i hipotez. Na szczęście piszę to na dzień przed polską premierą Europy o świcie.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Europa w zimie
Data premiery: 2016, 2019 (Polska)
Autorka: David Hutchinson
Tłumaczenie: Mirosław P. Jabłoński
Typ: powieść
Gatunek: science fiction, weird fiction, powieść szpiegowska