SIEĆ NERDHEIM:

Strzępy ambicji. Recenzja komiksu The Old Guard – Stara Gwardia. Wiekowe opowieści

Okładka obiecująca. Może nawet zbyt obiecująca.
Okładka obiecująca. Może nawet zbyt obiecująca.

Uwielbiam pisać o takich komiksach, bo wiem dokładnie, do kogo ten tekst trafi. Na dwuczęściową historię główną Starej Gwardii autorstwa Grega Rucki narzekałem dosyć mocno, ale do śmieci bym tych tomów nie wywalił. Pozwoliłem sobie nawet ostrożnie je polecić, pomimo ogólnie niewykorzystanego potencjału. Na tym etapie powinniście już sami dobrze wiedzieć, czy ta seria jest dla was. Jeśli jeszcze nie ogarnęliście tych podstaw, to na pewno nie należy zaczynać tej przygody od dupy strony, więc i ta recenzja do niczego wam się nie przyda. Wróćcie do części pierwszej. Wszystko jasne? Fajnie, to pozostałych zapraszam do lektury.

Wiekowe opowieści to kapitalny pomysł. Dwanaście krótkich opowieści wolnych od sztywnych ram dłuższej, określonej fabuły; selekcja retrospekcji z naturalnie barwnych żywotów grupy częściowo nieumieralnych najemników, wszystko przypadkowo porozrzucane na bardzo rozległym wycinku osi czasu. W większości z nich, znani nam już dobrze dawcy jednostronnej śmiertelności rozprawiają się bezlitośnie z ludźmi, którym ziemia lekką nigdy być nie powinna. Satysfakcjonujące to więc w oczywisty sposób, skala złodupstwa wybija licznik, trafi się też od biedy historia nieco bardziej ambitna. To wciąż jednak za mało.

Znajdźcie na tym obrazku trzy rzeczy, które zdenerwują rasistę i homofoba. To lekki spoiler.
Znajdźcie na tym obrazku trzy rzeczy, które zdenerwują rasistę i homofoba. To lekki spoiler.

Jakość wystarczająca, ale unika świetności zręczniej niż Neo w Matrixie gibał się przed kulami. To chyba już nieodłączna cecha opowieści z tego uniwersum. Od samego początku uparcie psioczyłem na to, że pomysł częściowej jedynie nieśmiertelności bohaterów był traktowany po łebkach. Na etapie drugiego tomu był on już dla Rucki chyba wręcz niewygodny, bo potencjalne ryzyko faktycznej, stałej śmierci przy każdym trupnięciu zniknęło z fabuły zupełnie. W Wiekowych opowieściach niestety widać to jeszcze mocniej, bo żaden z grona szacownych autorów zaproszonych tu do współpracy nawet nie liznął tego tematu przez papierek. Nie rozumiem tego za cholerę, przecież to nie jest aż taki Everest scenariuszowej gimnastyki. Ja bym nie mógł się powstrzymać, no ale mi za pisanie nikt (zwykle) nie płaci.

Co więc dostajemy zamiast tego? Banały, proszę państwa, z nielicznymi wyjątkami. Na przestrzeni tych dwunastu historii najwyżej czterech scenarzystów pokusiło się o jakieś rozważania na temat konsekwencji syndromu upartego pulsu innych od prostego faktu, że można wstać na nogi chwilę po przewietrzeniu czaszki. Wyróżnię tu otwierającego (a jakże) ten album samego Ruckę, bo popłynął wręcz filozoficznie statkiem Tezeusza, oraz Jasona Aarona: jemu jedynemu udało się (skutecznie!) ugryźć temat od strony humorystycznej. Dorzucę jeszcze laurki dla Andrew Wheelera i Matta Fractiona, bo ich fragmenty zwyczajnie najbardziej zapadły mi w pamięć.

Jedna z bardziej poetyckich opowieści w zbiorze.
Jedna z bardziej poetyckich opowieści w zbiorze.

Cała reszta albumu nie musi wbrew pozorom, stworzonym przeze mnie przed chwilą celem umyślnego zwiększenia napięcia, wylądować w płonącym koszu z literackimi odpadami. Nawet Bendisowi udało się tu napisać całkiem porządny komiks. Jeśli wy również, z zupełnie niejasnych powodów, zaangażowaliście się wcześniej choć trochę w losy tych postaci, to dostaniecie tu kolejną, miłą dawkę ich morderczych perypetii. Choć ubolewam znów nad zmarnowaniem ostatniej chyba okazji na wydłubanie odrobinkę większej ilości złota z akcyjniakowego mułu, to Stara Gwardia w opcji antologicznej nie gubi pozytywów charakterystycznych dla oryginału. Bohaterowie nie są jedynie narracyjnymi katalizatorami rozpierdzielu, a tenże wciąż obecny rozpierdziel śledzi się przyjemnie. Jestem więc, ponownie, ofiarą własnych oczekiwań.

Często biadolę na warstwę graficzną, gdy na okładce nazwisk multum, a wnętrze dotyczy wątków połączonych settingiem albo – co gorsza – postaciami. Wizualne rozwarstwienie stylistyk wybija mnie wtedy z rytmu, gubię się w różnicach między tymi samymi ryjami. Dodatkowo, w pierwszych dwóch tomatch, krecha Leandro Fernándeza była kandyzowaną wisienką na ogólnie dosyć mdłym torcie, a tu jest jej jak na lekarstwo. Wbrew swoim przyzwyczajeniom nie potrafię mimo to narzekać na rysunki w tym zbiorze. Klapę zaliczył tylko ilustrujący fabułę Bendisa Michael Avon Oeming, bo chciał zrobić kreskówę i pop-art, chyba ze szczyptą Mignoli do tego. Za dużo na raz, wyszedł koślawy potworek nieumiejętnie udający pomysłowe kadrowanie na dodatek. Reszta ekipy spisała się przynajmniej na czwórkę, a od Kano, Nicoli Scott i niezawodnego Rafaela Albuquerque dostaliśmy garść ślicznych perełek. Przy takiej różnorodności trudno rozprawiać o szczegółach, więc ogólnikowo przyznaję komiksowi znak umiarkowanie entuzjastycznej aprobaty.

Rysownik perfekcyjnie dopasowany do settingu, chapeau bas.
Rysownik perfekcyjnie dopasowany do settingu, chapeau bas.

Nic nie wnerwia mnie bardziej od zmarnowanego potencjału. Z zasady wolę już komiksy beznadziejne, mam czarny pas z nabijania się z nich, przynosi mi to wręcz masochistyczną satysfakcję. Uparte ignorowanie obiecujących założeń to jednak inna sprawa, a Stara gwardia od samego początku ucieka jedynie coraz dalej od najciekawszego pomysłu Grega Rucki. Zaraziłem się chyba jednak od samego autora i wtórujących mu w Wiekowych opowieściach kolegów, bo ostatecznie potrafię ten brak przeboleć. Moja przesycona blockbusterową sensacją mózgownica ma obniżone wymagania, więc spektakularne i brutalne (umiarkowanie) historie o paradoksalnie zapomnianych przez śmierć zabijakach są dla niej najwyraźniej wystarczające, o ile kryją w sobie choćby odrobinę charakteru. W skrócie: wydmuszka, ale strawna.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: The Old Guard – Stara Gwardia. Wiekowe opowieści
Wydawnictwo: Mucha Comics
Scenariusz: Greg Rucka, Andrew Wheeler, Kelly Sue DeConnick, Eric Trautmann, Brian Michael Bendis, Robert Mackenzie, Dave Walker, Matt Fraction, David F. Walker, Jason Aaron, Alejandro Arbona, Vita Ayala
Rysunki: Leandro Fernández, Jacopo Camagni, Valentine de Landro, Mike Henderson, Michael Avon Oeming, Justin Greenwood, Steve Lieber, Matthew Clark, Rafael Albuquerque, Kano, Nicola Scott
Tłumaczenie: Marek Starosta
Gatunek: fantasy, akcja
Data premiery: 15.09.2023
Liczba stron: 184
ISBN: 978-83-67571-20-3

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
spot_img
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki