SIEĆ NERDHEIM:

Opowiedz mi, tato. Recenzja komiksu Małe miasteczko

Spójrzmy na to z dystansu, bracia...
Spójrzmy na to z dystansu, bracia…

Jam rodem nawet nie z miasteczka, a ze wsi. Parafialne odpusty, strażackie festyny, wakacyjny sezon ogniskowy, mecze piłki nożnej na pochyłym boisku, sąsiedzkie pyskówki, żywa galeria przywar, ułomności i ekstrawagancji, tej najchętniej eksponowanej w anegdotach treści ludzkiej… Mam i ja dość materiału na swój przewodnik po wiosce rodzimej, ukochanej, jedynej, najpierwszej pośród wszystkich miejsc zasiedlanych dotąd przeze mnie. Przewodnik po jej minionym kształcie, pełen nostalgicznych, ale i otrzeźwionych przez czas komentarzy. Zresztą nieważne czy to wieś, czy miasteczko, nieważne też czy w Polsce, czy w innym zakątku globu – wszędzie może być podobnie wyjątkowo i wyjątkowo podobnie. O różnicy stanowi natężenie lokalnego patriotyzmu, jakość osobistej więzi i wyczucie dystansu. Zgoda? W takim razie ruszajmy na wycieczkę do São Manuel, tytułowego małego miasteczka w brazylijskim interiorze, po którym za pomocą komiksowej formy oprowadzać nas będą bracia Camilo i Aldo Solano.

W całej wycieczce najważniejsza jest refleksyjna atmosfera, niematerialne zabytki opowieści, które współtworzą ludzie i wydarzenia – unikalna i łatwo „znikalna” struktura życia zbiorowego. Autorzy zapewniają, że wszystkie zaprezentowane w komiksie historie są autentyczne i zostały opowiedziane im przez ojca. Sam senior rodu Solano zabiera zresztą bezpośrednio głos w posłowiu będącym przekonującą, niewymuszenie dumną deklaracją wierności i miłości wobec swojego miejsca na ziemi. I jako taki rodzinny dokument przynależności Małe miasteczko zyskało moją sympatię, bo oddaje wprost siłę płynącą z poczucia zakorzenienia. Zaś jako przedstawione światu dzieło komiksowe wypadło w moich oczach niestety już gorzej.

A po ile te widokówki?
A po ile te widokówki?

Nie jest to przy tym kwestia oryginalności małoojczyźnianej mitologii. Przywołane sytuacje mają wszelkie walory anegdoty, a niektóre iście tragikomiczny przebieg. Moimi faworytami są tutaj rozbrajająca życiowo Kłótnia rodzinna i Ciężarówka ze smalcem, gdzie ludzkie wścibstwo pomaga zatriumfować organom sprawiedliwości. Lokalne osobistości – bardzo wrażliwy na punkcie swojego przydomka Anisio „Ciżemka”, ścigający się z samochodami Gaspar, deklamujący poezje Delton, śpiewający „filozof” Vandi, dowcipniś Badida – to typy niezawodnie magnetyzujące przygodną publikę i twórców takich jak Hrabal, którzy w pełnych przewrotności epizodach z różnych życiorysów widzą kolejne zwrotki niekończącej się pieśni życia.

Braciom Solano brakuje jednak kompozytorskiej wprawy, do której najlepszą przymiarką okazuje się ostatnia i zarazem najdłuższa opowieść w zbiorze – Historia czarnego ciastka. Tutaj, pośród śledztwa mającego dowieść oryginalności lokalnej anegdoty, rozważa się istotę żarliwej wiary w magię miejsca i deziluzji, jaką może przynieść konfrontacja ze światem. Wcześniejsze miniatury są właściwie tylko zilustrowanymi wersjami zasłyszanych historii i z jednej strony rozumiem odruch wierności wobec obiegowej treści, z drugiej mam wrażenie, że podkreślenie „zamkniętego obiegu” akcji, większa dawka codzienności oraz rozbudowanie wielopokoleniowej perspektywy pomogłyby czytelnikowi poczuć się bliżej i bardziej „pośród swoich”.

Kontrola antydopingowa zbędna...
Kontrola antydopingowa zbędna…

Chciałbym też, by to gawędziarstwo odbywało się z większym graficznym polotem. Camilo narysował większą część tomu i zrobił to w undergroundowym stylu, momentami przypominającym prace Roberta Crumba, który zresztą przysłużył się marketingowo braciom Solano, pisząc wstęp do Małego miasteczka. Jest karykaturalnie i brudno, nierówno, jeśli chodzi o rytm poszczególnych historyjek i pomysły na wypełnianie kadrów, ale broni się wystarczająco, czego nie mogę powiedzieć o czterech epizodach autorstwa Alda. Te są bowiem niemiłosiernie rozwlekłe i zupełnie nieatrakcyjne wizualnie względem samowystarczalnego tekstu. Camilowi też zdarza się niepotrzebnie wyolbrzymiać kadry, jednak zawsze jest w nich jakaś dynamika, charakter, cokolwiek wspomagającego. U Alda jest ubożuchno i nijako przy jednoczesnym zajęciu niewytłumaczalnie dużej liczby stron.

W całości plastycznej pracy braci brakuje mi też złączenia przestrzeni z ludźmi, drugiego planu, czego obiecującą namiastkę zawiera Introdukcja czy Corpus Christi. Duży format komiksu tylko to uwydatnia, jak i w wypadku wspomnianego już zagospodarowania miejsca na planszy. Podobnie działają też całostronicowe, podmalowane na niebiesko rysunki pomiędzy kolejnymi opowiastkami – niektóre są wymownymi fragmentami krajobrazu miasteczka, niektóre pozostają jałowe.

Wzorowy przykład skuteczności biernej defensywy.
Wzorowy przykład skuteczności biernej defensywy.

Z plansz Małego miasteczka bucha ta małomiasteczkowa jakość powietrza, którą można zachwalać jako mikroklimat. Bracia Solano są nim zdrowo przesiąknięci i nie ukrywają, że jest to przy tym powiew lat minionych. Ratują wprawdzie nostalgiczną historię wariactw i osobliwości mieszkańców São Manuel, lecz nie w sposób, który dałby się odczuć jako prawdziwie ożywczy haust.

Wydawnictwu Timof serdecznie dziękujemy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Małe miasteczko
Wydawnictwo: Timof Comics
Scenariusz i rysunki: Camilo Solano, Aldo Solano
Tłumaczenie: Jakub Jankowski
Typ: komiks
Gatunek: obyczajowy
Data premiery: 14.04.2025
Liczba stron: 248
ISBN: 9788368259186

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Łukasz "Justin" Łęcki
Łukasz "Justin" Łęcki
Dzieciństwo spędziłem przy komiksach TM-Semic, konsoli Pegasus i arcade’owych bijatykach. Od kilkudziesięciu lat sukcesywnie podnoszę stopień czytelniczego wtajemniczenia, nie obierając przy tym szczególnej specjalizacji. Fascynują mnie mity, folklor, omen, symbole – wszystko, co tworzy panoptyczny rdzeń ludzkiej wyobraźni. Estetycznie i duchowo czuję się związany z modernizmem, ale dzięki dzieciom i znajomym udaje mi się utrzymywać niezbędny poziom cywilizacyjnej ogłady. Nałogowo wizytuję antykwariaty książkowe i sklepowe działy słodyczy. Piszę też dla wortalu i czasopisma Ryms.
spot_img
Jam rodem nawet nie z miasteczka, a ze wsi. Parafialne odpusty, strażackie festyny, wakacyjny sezon ogniskowy, mecze piłki nożnej na pochyłym boisku, sąsiedzkie pyskówki, żywa galeria przywar, ułomności i ekstrawagancji, tej najchętniej eksponowanej w anegdotach treści ludzkiej… Mam i ja dość materiału na swój...Opowiedz mi, tato. Recenzja komiksu Małe miasteczko
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki