SIEĆ NERDHEIM:

Król fantastyki umacnia się na tronie. Recenzja książki Bramy Domu Umarłych

Sznur Psów Coltain'a wiedzie przez niegościnne tereny
Sznur Psów Coltain’a wiedzie przez niegościnne tereny

Bramy Domu Umarłych to drugi tom epickiej sagi Kanadyjczyka Stevena Eriksona. Nie wiem, jak mu się udała ta sztuka, ale ta odsłona przewyższa swoim poziomem poprzednią i to pod każdym względem. Jednocześnie w gruncie rzeczy niewiele się zmieniło, zwłaszcza w stylu i konstrukcji powieści. Postaram się wyjaśnić ten fenomen w tekście.

Po pierwsze autor już na samym początku zastosował ciekawy zabieg, a mianowicie zrezygnował praktycznie ze wszystkiego, co miało miejsce w pierwszym tomie. Nie uświadczyłem tu kontynuacji losów właściwie żadnej z postaci poza bardzo nielicznymi wyjątkami. Miałem za to do czynienia z nową historią, nową plejadą bohaterów, nowymi wątkami i znanym – zgadliście – chaosem. Z tą różnicą, że tym razem całość wydaje się być odrobinę bardziej uporządkowana niż poprzednim razem. Już nie skaczemy pomiędzy wszystkim aż tak gwałtownie. Sekcje poświęcone poszczególnym wydarzeniom wydają się dłuższe i rzeczywiście odpowiadają odmierzonej porcji historii oraz nie urywają się aż tak nagle. Erikson chyba zaczął dbać o czytelnika i chwała mu za to.

Przejdę teraz do kwestii dramatis personae. Należą ponownie do całej gamy ras i narodowości, co nakreśliło przede mną bardzo ciekawy obraz. Moimi ulubionymi postaciami są te związane ze „Sznurem Psów”, stanowiącym główny motyw fabularny powieści, oraz Icarium i jego przyjaciel. Ale to oczywiście nie jedyne, na co warto zwrócić uwagę w tej kwestii. Naprawdę ciężko u Kanadyjczyka wskazać protagonistów – wszyscy wydają się w pewien sposób ważni. Nikt też nie był mi obojętny. Osób oraz zdarzeń jest na tyle dużo i prezentują się na tyle ciekawe, że każdy znajdzie sobie kogoś, komu będzie kibicował, obierając jakąś stronę konfliktu. Możliwości wyboru jest tu całe mrowie.

Co ciekawe, zarówno w poprzednim, jak i w tym tomie każdy rozdział czy część powieści poprzedzają cytaty pochodzące ze świata Malazańskiej Księgi Poległych – liryk, fragment księgi lub czyjeś przemówienie. Tylko że tym razem rzeczywiście warto wczytać się w ich zawartość, bo można dzięki temu wyłapać wiele smaczków oraz intrygujących teorii dotyczących przeróżnych tematów związanych z tym uniwersum.

Świat Bram Domu Umarłych to dla czytelników sagi zupełnie nowy kontynent i autor w pełni to wykorzystuje. Otrzymałem obfitość lokacji, po których przemieszczałem się wraz z bohaterami. Głównie są to krajobrazy równinno pustynne, więc może nie ma czym się zachwycać, ale ciężko też uznać, żeby to geografia stanowiła o sile przyciągania tej powieści. Niemniej jednak jest parę miejsc, które na pewno zapadną mi w pamięć, jak chociażby baza rebelii sha’ik i jej otoczenie.

Styl nic a nic się nie zmienił. Ten sam bardzo surowy klimat i wiele naprawdę mrocznych, opisanych dość konkretnym językiem wydarzeń. Dużo w tym wszystkim rozmachu oraz właśnie śmiałości. Na brak epickości na pewno nikt nie powinien narzekać. Może brakuje kwiecistości, większej ilości barw w języku, ale widać nie leży to w guście autora. W końcu cykl opowiada głównie o losach drużyn żołnierzy jednostek wojskowych i zahacza o bezwzględną wojnę bogów, ras, kultur, religii czy nacji. Nie ma tu miejsca na piękne metafory czy wyszukane środki stylistyczne.

Bramy Domu Umarłych to nic innego jak kolejny rozdział rozległej epopei, jaką jest Malazańska Księga Poległych, który prezentuje zupełnie nową historią rozgrywaną na innym kontynencie uniwersum Eriksona i zawiera trochę wyjaśnień ogólnych dotyczących tegoż świata. Otrzymałem porcję o znanym smaku, w lekko zmienionym sosie, a jednak z zupełnie nowym składnikiem. Zawierała wszystko, co charakterystyczne dla autora, czyli rozmach, wrażenie chaosu kompozycyjnego, uniwersum oraz styl. Jeśli wciągnęły was Ogrody Księżyca, to druga część cyklu na pewno was nie rozczaruje. Może nawet przekona was jeszcze bardziej do twórczości mego boga fantastyki, na co skrycie liczę.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł polski: Bramy Domu Umarłych
Tytuł oryginalny: Deadhouse gates
Wydawnictwo: MAG
Autor: Steven Erikson
Gatunek: epic,military fantasy
Liczba stron: 724
ISBN: 978-83-8796-818-2

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Krzysztof "Kazio_Wihura" Bęczkowski
Krzysztof "Kazio_Wihura" Bęczkowski
Niepoprawny optymista, do tego maniak fantastyki. Czyta i kupuje kompulsywnie wiele książek. Gra we wszelakie tytuły (przede wszystkim RPG, strategie, można tu też wymienić parę innych gatunków). Nie patrzy na datę wydania danego dzieła i pochłania wszystko, co ma na swej drodze. Przekroczył magiczną trzydziestkę. Po cichu liczy, że go ominie kryzys wieku średniego.
spot_img
Bramy Domu Umarłych to drugi tom epickiej sagi Kanadyjczyka Stevena Eriksona. Nie wiem, jak mu się udała ta sztuka, ale ta odsłona przewyższa swoim poziomem poprzednią i to pod każdym względem. Jednocześnie w gruncie rzeczy niewiele się zmieniło, zwłaszcza w stylu i konstrukcji powieści....Król fantastyki umacnia się na tronie. Recenzja książki Bramy Domu Umarłych
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki