SIEĆ NERDHEIM:

Rewolwer i melonik. Recenzja komiksu Jeśli zrobisz to teraz, to co będzie zaraz?

Przesyłka dla Pana Harolda Lloyda!
Przesyłka dla Pana Harolda Lloyda!

Istotnieje sobie i nam ku uciesze w polskim komiksowie od lat siedmiu figlarny kolektyw artystokratyczny, co się zwie Pokembry. Jego herb, obrazujący dłoń w momencie redukcji wchodzących w jej skład palców o 2/5 standardowo przyjętej liczby, przypomina z jednej strony o ryzyku związanym z niefrasobliwą obsługą ostrych narzędzi, z drugiej o apotropeicznym znaczeniu gestów mano cornuta oraz karana mudra, z trzeciej wreszcie o o misteryjno-mistycznych cechach trójki i na trójce się zatrzymajmy, bo też trzech kawalerów-kawalarzy go rozsławia i rozrysowuje, a są to: Bysztor, Jaszczur i Łazur; amen, ramen i cyklamen.

Pozwalam sobie na taki okazjonalny czas reklamowy, choć nie o śmiałych (a co delikatniejszych odbiorców onieśmielających) wyczynach powyższego Tercetu Eroty… Ezotery… Entuzjastycznego ma być pismo, a o jednej z pobocznych przygód 2/3 tegoż tria, w dodatku występujących pod urzędowym mianem, czyli jako Bartosz Sztybor i Piotr Nowacki. Bo też każdy z Pokembrycznych wesołków (trzeci to Łukasz Mazur) zapracował sobie na indywidualną sławę udziałem w projektach znanych szerokiej publiczności w każdym przedziale wiekowym, których rozpiętość tematyczna i stylistyczna potwierdza, że do roli błazna trzeba i rozumu. Nie czas teraz na wyliczanie wszystkich (jeśli nie znacie, to sprawdźcie, ale zaraz), gdyż ma go starczyć przede wszystkim na zastanowienie się nad pytaniem będącym jednocześnie tytułem przedmiotu tej recenzji: Jeśli zrobisz to teraz, to co będzie zaraz?

Jak to? Piąty do brydża?
Jak to? Piąty do brydża?

Teraz jest godzina 17:18. Zaraz będzie 20:37. Pomiędzy nimi 245 stron sensacyjnego komiksu, na których usensowniać będą się nawzajem losy bohaterów: narkoleptycznego zabójcy – Pana Giraud, ckliwej Pani Mazgaj, nieprzekupnego zapaśnika – Magicznego Juana, złożonego wiekiem do łóżka Starszego Pana, wpływowego Ładnie Ubranego Pana i Victorii von Dijon – naukowczyni kontynuującej dzieło nieżyjącej matki. W szerokiej obsadzie nie zabraknie też usłużnych epizodystów – kelnerki, taksówkarza, pielęgniarza, trenera zapasów, rezydentek chilijskiego domu uciech, doktora Werzheugenmartensztonderherzena – i kartoteki ofiar. Swoje role odegrają zasłużone w historii gatunku rekwizyty, jak rewolwer, melonik, poduszka, neseser, karteczka z tajemniczą treścią, a w olśniewającym debiucie zawtóruje im oblana czekoladą eklerka. Postaci i przedmioty mają w sobie teatralną gotowość – czujemy, że coś musi się stać, tylko co, gdzie, w jakiej konfiguracji?

I na teraz tyle musi wam wystarczyć, bo zaraz mógłbym zdradzić zbyt wiele. Sztybor prowadzi historię na wzór Pulp Fiction czy wczesnych filmów Alejandra G. Iñárittu (choć to nie tych filmowców cytuje bezpośrednio, a Hitchcocka), gdzie kilka wątków toczy się symultanicznie, dążąc do kulminacji wydarzeń w jednym momencie. Wyzwala przy tym efekt motyla, wypuszcza (choć skromniej niż się spodziewałem) nibynóżki alternatywnych rozwiązań, sięga do wspomnień i fantazji bohaterów; słowem – cieszy się swoim przywilejem scenarzysty-prestidigitatora. Rozciąga i przyspiesza tę grę przekierowań wedle własnego kaprysu, niezmiennie z powściągliwością i dystynkcją członka londyńskiego klubu dla dżentelmenów przytaczającego zebranym anegdotę o, dajmy na to, dżokeju, który swój kunszt doskonalił, ujeżdżając ostatni żywy egzemplarz nowozelandzkiego Moa wysiedziany przez wystawową kwokę-czempionkę rasy Sussex. Ale jako że sam narzucił ramy dygresji pomiędzy „teraz” a „zaraz”, to nie odpływa w projekcjach dalej niż to potrzebne dla poigrania napięciem.

Spełniony koszmar każdego trykociarza.
Spełniony koszmar każdego trykociarza.

Niekiedy poświęca temu zaledwie jedną klatkę, niekiedy kilka stron, za główny reduktor tempa przyjmując pustą przestrzeń kartki. Ponieważ zastosował (z naprawdę nielicznymi wyjątkami) regularny układ czterech identycznych pól na planszę, to w tym krzyżowym, symetrycznym wzorze bielą zieje nieraz ¾ strony. Poza tym, że zwiększa to wrażenie przerzutu i zawieszenia pomiędzy wątkami (lub przeciwnie – rozwija akcję spokojnie, ale „jednym tchem”) i podkreśla jednoczesną losowość ukazanych momentów, to uruchomiło we mnie instynkt szaradzisty – dlaczego tutaj jeden kadr w lewym górnym, a tam jeden w prawym dolnym, tam zaś górna połowa wolna itd. Przyznaję, nie odnalazłem żadnego pewnego klucza do możliwego szyfru, ale nie poddaję się – chyba że ogólnemu wrażeniu zręczności, lekkości i zabawy. Do takich scenariuszy przyzwyczajali Polaków Denis Wojda i Grzegorz Janusz.

Do poziomu cyrkowego oczarowania wynosi podane cechy rysunek Nowackiego. Teraz powiem krótko, by zaraz rozwinąć – to moja najulubieńsza odsłona umiejętności Jaszczura. Kreska tak sprężysta i zdecydowana, podążająca jakimiś błyskawicznie objawionymi łukami, zakrętami, spiralami, jak u polskich mistrzów satyry – Lengrena czy Miklaszewskiego, a przy tym zachowująca ów znak firmowy i cartoonową wyrazistość. Swoboda w różnicowaniu typów (uderzająca tym bardziej w scenach grupowych, pełnych przypadkowych, jednorazowych postaci), trafność detalu, płynność, zwinność, czyń Pan swą powinność, ja kładę głowę bez wahania! Można tylko patrzeć i historia czyta się bez słów, które względem obrazu pełnią rolę opisową czy może obraz względem nich ilustrującą?

Muzealna instrukcja obsługi telekomunikacyjnej usługi.
Muzealna instrukcja obsługi telekomunikacyjnej usługi.

W wielu przypadkach można by o takiej relacji powiedzieć, że w zbędny sposób dubluje treść, ale nie w tym. Tutaj akcentuje ona każde odmierzone „teraz” i „zaraz”, dając idealne proporcje smaku, który mógłbym opisywać wzorem herbacianych smakoszy w londyńskim klubie dla dżentelmenów (oczywiście tylko przed południem): pobudzający aromat intrygi ze szczyptą drobno ciętego dowcipu, z rozwijającym się bukietem i słodkawo-metalicznym finiszem suspensu. Nie jest to wprawdzie 15-letni single malt, ale finalnie cóż za finezyjny napar!

Sztybor & Nowacki zaserwowali wespół sprytnie pomyślaną, nienagannie podaną porcję stymulującej, retro estetyzowanej rozrywki, inną od tej, jaką słyną Pokembry, ale noszącą ów wodny znak instynktownej, wieloletniej współpracy. Zatem wiecie już, co będzie zaraz? Zaraz będziecie czytać ich najnowszy komiks. A, tak – teraz możecie sobie nalać i 15-letniego single malta. W końcu jest już 17:18.

A teraz serdecznie dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie od zaraz egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Jeśli zrobisz to teraz, to co będzie zaraz?
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Scenariusz: Bartosz Sztybor
Rysunki: Piotr Nowacki
Typ: komiks
Gatunek: intryga/suspens
Data premiery: 27.09.2021
Liczba stron: 246
ISBN: 9788366128750

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Łukasz "Justin" Łęcki
Łukasz "Justin" Łęcki
Dzieciństwo spędziłem przy komiksach TM-Semic, konsoli Pegasus i arcade’owych bijatykach. Od kilkudziesięciu lat sukcesywnie podnoszę stopień czytelniczego wtajemniczenia, nie obierając przy tym szczególnej specjalizacji. Fascynują mnie mity, folklor, omen, symbole – wszystko, co tworzy panoptyczny rdzeń ludzkiej wyobraźni. Estetycznie i duchowo czuję się związany z modernizmem, ale dzięki dzieciom i znajomym udaje mi się utrzymywać niezbędny poziom cywilizacyjnej ogłady. Nałogowo wizytuję antykwariaty książkowe i sklepowe działy słodyczy. Piszę też dla wortalu i czasopisma Ryms.
spot_img
Istotnieje sobie i nam ku uciesze w polskim komiksowie od lat siedmiu figlarny kolektyw artystokratyczny, co się zwie Pokembry. Jego herb, obrazujący dłoń w momencie redukcji wchodzących w jej skład palców o 2/5 standardowo przyjętej liczby, przypomina z jednej strony o ryzyku związanym z...Rewolwer i melonik. Recenzja komiksu Jeśli zrobisz to teraz, to co będzie zaraz?
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki