SIEĆ NERDHEIM:

Tu nie ma lekko. Recenzja gry karcianej Dark Souls

KorektaJustin
Czas ruszać w bój! / źródło: portalgames.pl

Z komputerową wersją Dark Souls miałem krótki i niezbyt satysfakcjonujący romans. Wszelkie przyzwyczajenia oraz sztuczki stosowane przeze mnie w typowych hack’n’slashach i stanowiące moje silne strony, zostały szybko zweryfikowane przez DS-y. Nie zliczę zaliczonych zgonów, nie opiszę  też szczegółowo frustracji, jaka mnie wtedy ogarniała. Tym sposobem przygoda pod postacią nieumarłego bohatera zakończyła się szybciej niż niejeden wyścig Roberta Kubicy.

Oczywiście mam w swoich planach powrót do Lordran, a za sprawą tekstu redakcyjnego kolegi Kerbera (klinkij TU, by przeczytać) może on nastąpić szybciej niż zakładam. Być może niektóre tytuły są jak dobra whisky – dopiero z czasem jesteśmy w stanie odkryć ich pełne walory i czerpać przyjemność z konsumpcji. Ale zanim uruchomię swoją maszynę…

Jakiś czas temu na rynku gier kooperacyjnych pojawiła się karciana wersja Dark Souls. Ciekaw byłem sposobu, w jaki znana mi z ekranu komputera mechanika gry została przełożona na tekturowe kartoniki. Także, gdy tylko Dark Soulsy zagościły w moim domu, od razu zabrałem się za czytanie instrukcji.

Bohaterowie do wyboru

Przyznaję od razu – niektóre punkty dotyczące zasad rozgrywki nie były jasne i dopiero dzięki filmom dostępnym w Internecie udało mi się w pełni zrozumieć grę. W instrukcji znalazłem też inny mały błąd, ale jest na tyle nieistotny, że pominę go w niniejszej recenzji.

Zatem od początku…  W pudełku znajdziemy mnóstwo dobra. Ogromna liczba kart, specjalne żetony reprezentujące różne efekty oraz trzy sztywne i solidnie wykonane plansze. Kartoniki podzielono tematycznie, np. na karty początkowe danych postaci, karty wrogów oraz skarbów. Na szczęście rewersy poszczególnych kartoników mają specjalne oznaczenia, co przy rozkładaniu gry znacznie ułatwia odpowiednie usytuowanie poszczególnych stosów.

A kim można zagrać? Do wyboru mamy cztery klasy, które wyróżniają się rodzajem ataku, współczynnikiem Prowokacji oraz mają unikatowe zdolności. Czym jest współczynnik Prowokacji? To nic innego, jak wartość przypisana do danej postaci. Wysokie wartości działają jak… feromony. W grze wieloosobowej postać o wysokim współczynniku Prowokacji przyciąga potwory jak magnes i w związku z tym to ona będzie najczęściej atakowanym bohaterem.

Standardowi przeciwnicy.

Dołączone plansze dzielą się na dwa typy – lokację oraz akcję. Ta pierwsza (jest obustronna) prezentuje obszary, które będziemy eksploatować, a znajdujące się na nich wartości ukazują nam poziom trudności. Wraz z wysokością poziomu analogicznie wzrasta liczba przeciwników, a co za tym idzie, zdobywamy więcej skarbów oraz dusz pokonanych wrogów. A po co nam ich dusze? Dzięki nim jesteśmy w stanie zakupić dodatkowe karty. Żeby nie było nudno, na planszy umieszczono lokacje bossów. Zwycięstwo w grze uzyskujemy po uśmierceniu obydwu bossów. Oczywiście na planszy znajduje się jeszcze jedno, bardzo ważne miejsce znane z komputerowej wersji gry – „Ognisko”. To właśnie tu regenerujemy siły, odkrywamy zdobyte skarby czy sprzedajemy dusze.

Do ogniska udać się można na dwa sposoby: świadomie (przemieszczając się na ikonę ogniska) lub nieświadomie (czyli, krótko mówiąc, gdy zaliczymy zgon). W przypadku zgonu wszelkie zdobyte w danej turze skarby i dusze przepadają! Nie ma zmiłuj! A jak się ginie? Jest jakiś licznik życia? Absolutnie nie! Twórcy gry postanowili, że „życie” gracza stanowią karty znajdujące się w jego grywalnej talii. Na początku rozgrywki każdy ma do dyspozycji 28 kart. W ich skład wchodzą kartoniki ataku, obrony oraz Kondycji. Ta ostatnia reprezentowana jest przez cztery podstawowe elementy: Siłę, Zwinność, Wiarę oraz Inteligencję. Pełnią one funkcję kosztu, jaki należy ponieść przy zagraniu akcji ataku lub obrony. Są też dwie dodatkowe formy wykorzystania danej karty: efekt standardowy oraz natychmiastowy. Czym się różnią? Efekt standardowy jest droższy, ale zadaje mniejsze obrażenia lub niweluje mniej obrażeń zadanych przez wroga. Za to kartonik po użyciu wraca do naszej ręki, a nie na stos kart użytych (czytaj: liczba punktów naszego „życia” nie ulega redukcji). W przypadku standardowego zagrania koszt jest wyższy, efekt nieco lepszy, ale ceną za jego użycie jest odrzucenie karty. Gdy karty w talii się skończą, giniemy. Trafiamy wtedy na pole „Ogniska”, gdzie „rodzimy się na nowo”, przetasowując wszystkie zużyte karty.

Karty akcji i Kondycji.

A skoro jesteśmy przy „Ognisku”… Spośród całej masy kart mamy tu tak zwany „stos Ogniska”. Jest to pięć kart zawierających szczegółowy opis dotyczący sytuacji, gdy lądujemy przy palącym się drewnie. Po KAŻDEJ wizycie w tej przemiłej lokacji (samowolnej czy w wyniku zgonu) odsłaniamy kolejną kartę i czytamy efekt. Z reguły jest to zwiększenie naszej bazowej talii o 2 lub 4 dodatkowe kartoniki oraz wylosowanie kartonika ze stosu skarbu lub bazy kart Kondycji. Gdy przy „Ognisku” pojawimy się po raz piąty, wtedy mamy ostatnią szansę na pokonanie dostępnych bossów. Gdy nam się to nie uda, przegrywamy grę, nie ma respawnu, nie ma save’ów, koniec i basta. Warto pamiętać też o jednej ważnej zasadzie. Każda wizyta przy „ciepełku” wskrzesza stwory na planszy (poza zabitymi bossami!). Sorry, taki mamy klimat.

To teraz kwestia walki. Dwie plansze akcji podzielono na sześć równych prostokątów. Na jednej z plansz (przyjęliśmy ze współgraczami, że na tej jasnej) ustawiamy swoich bohaterów. Na drugiej z kolei wylosowanych wrogów. Każdy z przeciwników ma określone pole, na którym ma stanąć oraz obszar, jaki będzie atakował. W przypadku braku postaci na atakowanym obszarze jego celem stanie się postać stojąca najbliżej danego prostokąta. Zatem gracze, ustawiając swoich bohaterów, muszą zdecydować się, kto zajmuje dane pole. Walkę rozpoczynają zawsze potwory, a w turze ich ataku gracze mają możliwość obrony (jeśli posiadają odpowiednie karty). Gdy gracz otrzyma obrażenia (np. 2 punkty obrażeń) musi wtedy ze swojego stosu odrzucić dwie wierzchnie karty lub wybrać z ręki analogiczną liczbę tychże i ją również poświęcić.

Pora na graczy. Podczas swojej tury można wykonać 3 akcje: zagrać karty ataku, przesunąć kartę postaci o jedno pole (góra-dół, prawo-lewo) i wykonać akcję heroiczną (tylko raz na starcie, ten rodzaj umiejętności resetuje się po wkroczeniu na lokację „Ognisko”). W momencie pokonania wszystkich stworów gracze zdobywają punkty dusz (ich liczba znajduje się na karcie danego stwora) oraz przypisany do danej lokacji skarb (który trafia na stos skarbów, a odkryć go można po wejściu na wiadome już pole :)).

Główni bossowie.

Jeśli graczom udało się pokonać minionki na planszy, można zaatakować bossa. Każde z pól ma przypisany swój indywidualny logotyp charakteryzujący danego bossa. Jest ich w sumie 4 – po 2 na każdą ze stron planszy. Walka z bossami przebiega zupełnie inaczej niż w przypadku standardowych potworków, bowiem każde z potężnych monstrów posiada swoją własną talię. W momencie walki odsłaniamy po jednej karcie na turę i stosujemy się do zawartych tam instrukcji. Oczywiście walka z każdym z bossów wygląda inaczej, co zostało starannie opisane w załączonej instrukcji. Przypomnę – pokonanie dwóch bossów na planszy daje zwycięstwo w grze.

Warto też wspomnieć o żetonach. Każdy z nich ma przypisaną zdolność danego potwora. Przykładowo niektóre ze stworów mają umiejętność zatruwania. Gracz, który na własnej skórze przekona się o toksycznych właściwościach danego upiora, musi na karcie swojej postaci umieścić specjalny żeton. Dzięki temu wiadomo będzie, że co turę gracz w wyniku zatrucia traci jeden punkt życia (czytaj: kartę). W przypadku przeciwników z wysokim poziomem życia przydadzą się inne żetony, przy pomocy których zaznaczać będziemy zadane przez nas obrażenia (użyteczne, zwłaszcza jeśli ktoś ma problemy z podstawami matematyki). Gdy liczba obrażeń będzie równa lub wyższa współczynnikowi życia danego potworka, wiadomo… Monster is dead, baby. Monster is dead.

W karciane Dark Soulsy zagrałem w dwóch możliwych wariantach: solo oraz w kooperacji. Jak bardzo różnią się od siebie? No cóż…

Tak wygląda wariant wieloosobowy.

WERSJA SOLO

To była prawdziwa mordownia! Nie wygrałem gry, za to uśmierciłem całe multum stworów, rozbudowywałem talię, by w końcu stanąć sam na sam z bossem. Tu praktycznie nie miałem szans. Szybko stałem się tylko nic nieznaczącym kurzem na tym łez padole. Mimo porażki dobrze się bawiłem, poznawałem system od podstaw, licząc, że w grze kooperacyjnej pójdzie mi znacznie lepiej…

WERSJA KOOPERACYJNA

W tym przypadku rozegrałem dwa warianty: dwu oraz trzyosobowy. W każdym z nich walka z podstawowymi stworami była trudna (ze względu na większe zagęszczenie przeciwników – i w tym momencie krótka pauza: twórcy gry umieścili na poszczególnych polach lokacji informacje dotyczące liczebności stworów, zależnej od liczby graczy, oraz ich „poziomu trudności”). Każda wygrana przynosiła za to sporą liczbę skarbów oraz dusz, dzięki czemu szybko rozbudowaliśmy swoje talie. Pomimo trudności, udało się nam ukończyć grę 3 razy na 7 przeprowadzonych rozgrywek. Dużą rolę odegrała tu postać Herolda. Jego zdolność leczenia nie raz ratowała nam cztery litery przed przedwczesnym zgonem.   

Jak wygląda współpraca między graczami? Nie ma tu nic skomplikowanego. Cała kooperacja dotyczy głównie wyboru atakowanego stwora, wykorzystywania heroicznych zdolności oraz dzielenia się skarbami i duszami. Twórcy gry poszli na łatwiznę, gdyż w przypadku innych gier wykorzystujących tę mechanikę (np. Pandemic) relacje między graczami są bardziej złożone i poszczególne decyzje mają większy wpływ na przebieg rozgrywki. Czy karciane Dark Souls to zła gra? Absolutnie nie! Zacnie się bawiłem i jednocześnie denerwowałem podczas jej testowania. Ogromna losowość w doborze kartoników potrafiła z jednej strony umożliwić przejście danej lokacji niemal z zamkniętymi oczami, by przy kolejnej, z pozoru prostej, wysłać nas do „Ogniska” po niezbyt heroicznej walce. Ale takie było zamierzenie. W życiu nie ma lekko, a sami twórcy gry bardzo wzięli to sobie do serca.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Dark Souls – gra karciana
Zawartość pudełka:

  • Karty Początkowe
    • 4 karty Postaci
    • 28 kart Początkowej talii Zabójcy
    • 28 kart Początkowej talii Herolda
    • 28 kart Początkowej talii Rycerza
    • 28 kart Początkowej talii Czarodzieja
    • 20 kart Szczątków Człowieczeństwa
  • Karty Skarbów
    • 40 kart Skarbów Pospolitych
    • 10 kart Skarbów Transponowanych
  • Karty Kondycji
    • 64 karty Kondycji Strażniczki Ognia
    • 32 karty Kondycji Strażniczki Ognia
  • Żetony
    • 7 żetonów Ukończonych Starć
    • 20 żetonów Stanów
    • 18 żetonów Ran
    • 16 żetonów Dusz
  • Karty Starć
    • 10 kart Starć Poziomu 1
    • 12 kart Starć Poziomu 2
    • 8 kart Starć Poziomu 3
  • Karty Wrogów
    • 20 kart Wrogów Poziomu 1
    • 20 kart Wrogów Poziomu 2
    • 10 kart Wrogów Poziomu 3
  • Karty Bossów
    • 4 karty Bossów
    • 4 Dodatkowe karty Bossów
    • 8 kart Zachowania Stróża Otchłani
    • 8 kart Zachowania Pontyfika Sulyvahna
    • 8 kart Zachowania Wielkiego Władcy Wolnira
    • 8 kart Zachowania Vordta z Mroźnej Doliny
  • Karty Ogniska
    • 5 kart Ogniska
  • Plansze
    • 1 plansza Wrogów
    • 1 plansza Postaci
    • 1 plansza Eksploracji
  • Instrukcja


Informacje dodatkowe:
Wiek: 14+
Liczba graczy: 1-4
Przewidywany czas gry: ok. 60 minut
Wydawca: Portal Games

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Łukasz „Kisiel” Krzeszowiec
Łukasz „Kisiel” Krzeszowiec
Rocznik ’88. Fan komiksu, dobrej książki i filmu. Lubi posłuchać ostrzejszych brzmień. Swój gust muzyczny przyprawia klasyką oraz muzyką elektroniczną. Nie znosi owijania w bawełnę i jak ognia unika „niepracującej szlachty” czy „absolwentów szkół robienia hałasu”. W wolnych chwilach poluje na prawdziwe pokemony, włócząc się z wędką wzdłuż brzegów Królowej Rzek, zdradzając ją chwilami z innymi ciekami i bajorami. Nieuleczalny fanatyk włoskiego futbolu (wierny kibic Interu Mediolan). Wielbiciel dobrego piwa i whisky. Czasem popełnia recenzje, by innym razem nabazgrolić coś z zupełnie innej beczki. Podczas ostatniego remontu w jego domu, jeden z majstrów stwierdził, że ma nierówno pod sufitem.
Z komputerową wersją Dark Souls miałem krótki i niezbyt satysfakcjonujący romans. Wszelkie przyzwyczajenia oraz sztuczki stosowane przeze mnie w typowych hack’n’slashach i stanowiące moje silne strony, zostały szybko zweryfikowane przez DS-y. Nie zliczę zaliczonych zgonów, nie opiszę  też szczegółowo frustracji, jaka mnie wtedy ogarniała....Tu nie ma lekko. Recenzja gry karcianej Dark Souls
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki