SIEĆ NERDHEIM:

Et in sole maculae. Recenzja gry Expeditions: Rome

Okładka gry Expeditions: Rome

Z wykształcenia jestem historykiem, zatem to żadna tajemnica, że gry czerpiące garściami z minionych epok zwracają moją uwagę. Seria Expeditions doczekała się trzech części. Pierwsza, która została wydana jeszcze w 2013 roku, przenosiła nas w realia konkwistadorów. Kolejna, wypuszczona cztery lata później, uderzała w zupełnie inne klimaty. Tłem dla opowiadanej historii stały się inwazja wikingów na wyspy brytyjskie i waśnie lokalnych rodów. W ostatniej (na ten moment) części twórcy postanowili odwiedzić starożytną Republikę Rzymską. Nie wiedziałem, jak dobry był to wybór, dopóki jeden z przyjaciół nie zapytał mnie ostatnio, jak często myślę o historycznym Rzymie. Okazało się, że prawie codziennie.

Zrzut ekranu z gry Expeditions: Rome

Ekipa ze studia Logic Artists na czas akcji wybrała okolice pierwszej połowy I wieku przed naszą erą. W trakcie przechodzenia kampanii fabularnej przyjdzie nam nie tylko zwiedzić dzielnice Wiecznego Miasta, ale także Grecję. O ile w tym wypadku mamy kontakt z terenami o kulturze bardzo zbliżonej do tej, którą zastać było można w Republice, o tyle w późniejszych etapach gry odwiedzimy także barbarzyńców w Afryce Północnej oraz Galii. Niestety, nie będziemy tylko zwiedzać, ponieważ każda nasza wyprawa związana jest z kampanią wojenną, w której będzie brała udział nasza postać.

Kim ona w ogóle jest? Potomkiem polityka, który został zamordowany przez swojego rywala. Uciekając z domu przed podobnym losem, bohaterowi nadarza się wyjątkowa okazja, by odmienić swoje dotychczasowe życie. Togę naszego protagonisty zastąpi lorica hamata, a pióra dobrze wyważony gladius. Jako Legatus dawnego przyjaciela naszego zamordowanego ojca rozpoczniemy długą opowieść pełną bitew, politycznych intryg oraz niespodziewanych zwrotów akcji.

Zrzut ekranu z gry Expeditions: Rome

Rozgrywkę w Expeditions: Rome podzieliłbym na trzy segmenty. Pierwszym z nich jest walka, która odbywa się w rzucie izometrycznym i ma charakter nie tylko turowy, ale także taktyczny. Kolejnym jest eksploracja, w trakcie której zarządzamy m.in. obozem naszego legionu, ale także rozmawiamy z bohaterami niezależnymi czy wykonujemy zadania niewymagające przebicia kogoś pilum. Ostatnim z segmentów jest prowadzenie działań wojennych na poziomie strategicznym celem podbicia i utrzymanie prowincji danego regionu.

Uważam, że zadanie domowe z zakresu projektowania mechaniki starć twórcy odrobili bezbłędnie. Grając bez pomyślunku, próbując po prostu młócić przeciwników, damy radę przebić się przez fabułę na niższych poziomach trudności. Jednak przykładając uwagę do dobrego balansu drużyny, jej rozstawienia i żonglowania umiejętnościami specjalnymi, będziemy w stanie poczuć, że mamy kontrolę nad polem walki. Szczególnie odczułem to w późniejszych etapach rozgrywki, kiedy odnalezienie odpowiedniego sposobu zamieniało wcześniej niemożliwe do wygrania starcie w błahostkę. Najbardziej zyskują na tym starcia z bossami. Każde zapadło mi w pamięć, wprowadzając coś nietypowego, co całkowicie wywracało dotychczasowe metody walki do góry nogami. Chętnie napisałbym o nich więcej, bo na to zasługują, ale w prawie każdym zawarty jest jakiś zwrot akcji, którego należy doświadczyć samemu. Powiem tyle: to jedne z najlepszych boss fightów, jakie miałem przyjemność spotkać w taktycznych turówkach.

Zrzut ekranu z gry Expeditions: Rome

Jeżeli chodzi o eksplorację i świat przedstawiony, poziom jest równie wysoki. Już przy poprzedniej części byłem pod wrażeniem spójności świata oraz tego, jak deweloperzy zadbali o szczegóły z oddaniem szacunku materiałom źródłowym oraz epoce, w której osadzili akcję. Nie inaczej jest w Rzymie. W trakcie gry przyszło mi spotkać wiele znanych z epoki sylwetek czy łacińskich sentencji. To cieszy, ale całkowicie blednie przy tym, w jaki sposób oddano zwyczaje panujące w tamtym okresie. Niemożność wkroczenia z bronią do miasta, zawiłości działania republiki oraz senatu czy w końcu kwestie nierówności społecznych, w których rola niewolników była bardzo niejednoznaczna. Także bohaterowie niezależni i nasi towarzysze to zgraja dobrze napisanych, wiarygodnych postaci. Wszyscy mają swoje problemy, historie, przemyślenia i są głęboko osadzeni w realiach, w których żyją.

Zrzut ekranu z gry Expeditions: Rome

O wiele słabiej wypada warstwa strategiczna. W każdym z obcych regionów przyjdzie nam zdobywać prowincje, w których dowodzić będą nasi oficerowie. Podczas pierwszej kampanii wojennej cała mechanika wydawała się przemyślana. Bitwy były prowadzone na zasadzie graficznych symulacji, w trakcie których możemy podejmować decyzje taktyczne. Jednak w trakcie późniejszych rozdziałów cała ta warstwa zdawała się bardziej przeszkadzać we właściwej rozgrywce, niż ją urozmaicać. Ta formuła wymaga doszlifowania. Zdecydowanie. Tym bardziej że w wielu przypadkach podejmowane decyzje zdawały się nie mieć zbyt dużego wpływu na wynik starcia. Ani razu nie odczułem, że odniosłem zwycięstwo dzięki zagraniu odpowiedniej karty. Ot, miałem po prostu więcej żołnierzy i nieco wyższe morale. Na sam koniec bywałem wręcz zirytowany tym, że muszę zdobywać kolejne prowincje, żeby pchnąć fabułę do przodu.

Od strony audiowizualnej gra jest bardzo nierówna. Niektóre lokacje zachwycają, inne wydają się całkowicie nijakie. Podczas pierwszych wizyt w dużych miastach rzucało się w oczy, że mapa, pomimo świetnego projektu, wydaje się bardzo sztuczna przez statyczne sylwetki NPC. Nieco także kolą w oczy powtarzające się portrety naszych legionistów, których musimy rekrutować do przejścia przynajmniej części misji. Muzyka utrzymuje równiejszy poziom. Jest dobrze, a czasami nawet lepiej. Szczególnie przypadły mi do gustu ścieżki dźwiękowe podczas starć i ważnych wydarzeń fabularnych.

Zrzut ekranu z gry Expeditions: Rome

Ekspedycję do Rzymu uważam za udaną. Bawiłem się naprawdę dobrze. Grałem około 45 godzin, a jednak na finiszu przygody żałowałem, że to już koniec. Jeszcze jeden rozdział przywitałbym z otwartymi ramionami. Albo chociaż długie DLC, które pozwoliłoby mi na przedłużenie przygody. W planach mam już kolejną rozgrywkę, tym razem celującą w zupełnie inne decyzje i motywy kierujące bohaterem, ponieważ wiele decyzji pozostawiło mnie z pytaniem, czy na pewno były właściwe. Polecam zagrać każdemu obywatelowi, a jeżeli ktoś chciałby was do tego zniechęcić: nie słuchajcie barbarzyńskich ludów.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Expeditions: Rome
Wydawca: THQ Nordic
Producent: Logic Artists
Platformy: PC
Gatunek: Turowy RPG
Data premiery: 20.01.2022
Recenzowany egzemplarz: PC

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Jan "Kocilla" Walaszek
Jan "Kocilla" Walaszek
Miłośnik psów, strzelnicy i sportów walki. Oddany fan Blizzard Entertainment oraz uniwersum Warcraft. Gdyby mógł wybrać najlepsze miejsce na planecie, zdecydowanie byłyby to rodzime góry. Kieruje się w życiu prostą zasadą: "Wszystkich zwierząt na święcie nie pogłaszczesz, ale próbować warto".
Z wykształcenia jestem historykiem, zatem to żadna tajemnica, że gry czerpiące garściami z minionych epok zwracają moją uwagę. Seria Expeditions doczekała się trzech części. Pierwsza, która została wydana jeszcze w 2013 roku, przenosiła nas w realia konkwistadorów. Kolejna, wypuszczona cztery lata później, uderzała w...Et in sole maculae. Recenzja gry Expeditions: Rome
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki