SIEĆ NERDHEIM:

Im dalej w las. Recenzja komiksu Friday, księga druga: W zimową mroźną noc

Niby klimat zimowy, ale temperatura intrygi eskaluje ogniście.

Wiecie, że wykorzystywanie nieletnich do roboty dalej ma się dobrze w USA? Wszystko zależy od konkretnego stanu, ale ogólnego zakazu nie ma, poza zapieprzaniem w kopalniach. Czemu o tym piszę? Ciekawostka, ale w sumie rzucająca nowe światło na trwającą od lat modę w fikcji z Nowego Świata, w której ramach dzieciaki wykonują robotę (głównie detektywistyczną) za dorosłych. To, co zaczęło się przed laty w książkach z serii Bobbsey Twins, Encyclopedia Brown i Hardy Boys, kontynuowane jest aktualnie w dziesiątkach podrób Stranger Things. W tym natłoku tytułów mało kto pomyślał o pokazaniu, co z domorosłymi śledczymi dzieje się po okresie dojrzewania, może poza sequelami It Stephena Kinga i Summer of Night Dana Simmonsa. Edowi Brubakerowi za to ta sztuka w drugim tomie Friday wciąż udaje się prawie perfekcyjnie.

Czytali już pierwszą część? Ja mam nadzieję, bo spoiler będzie potężny. Więcej ostrzeżeń nie będzie, gotowi? No więc Lancelot Johnes nie żyje, dosłownie poszedł z dymem w mocno dziwacznych okolicznościach. Friday, która przed laty w sumie trochę ganiała w tym detektywowaniu za nim, zmuszona jest w efekcie złapać ster i dopaść winnych śmierci przyjaciela. Bohaterka, jakby twarda nie była, nie jest jednak z kamienia, strata odciska na niej wyraźne piętno podkreślone jeszcze wcześniejszymi rozterkami. Czy w takim stanie ktokolwiek byłby w stanie poradzić sobie z dorwaniem mordercy? Łatwo na pewno nie będzie. Tym bardziej, że paranormalne aspekty intrygi coraz mocniej prężą macki.

W poprzednim akapicie ostrzegałem przed spoilerem, więc umywam ręce.

Trochę się tego spodziewałem, trochę na to liczyłem – Lancelot nie zniknął z fabuły całkowicie. Jak to nadludzcy mózgowcy mają w zwyczaju, on również przygotował się najwyraźniej na nawet najgorszą ewentualność i zadbał o to, by Friday nie musiała radzić sobie z tym całym dramatem bez żadnych wskazówek. Wkurza mnie za to niemiłosiernie zrobienie z tragicznie zmarłego młodziana kolejnej wersji uparcie niekomunikatywnej wyroczni, co to pomocy udziela jedynie w absolutnie mętny sposób. Liczę na porządne wyjaśnienie, panie Brubaker, bo tajemniczość utrzymana jedynie w celu napędzania intrygi to leniwy zabieg. Jedyny inny mankament tej historii wynika dla mnie ze sposobu wydania – cliffhangery są zbyt mocne, w porównaniu do nich reszta zawartości tomu wydaje się czasem miałka, więc Friday najchętniej przeczytałbym w formie całościowego wydania zbiorczego.

Ostatni zarzut wynika jednak z jakości serii, bo Brubaker doskonałym scenarzystą jest i wie, jak akcję rozpisać w sposób rozważny i wciągający. Księga druga zdecydowanie przyspiesza, zawiązuje wątki i kokietuje obietnicami nadciągających dziwactw. Tajemnica ostatecznie zmierza w raczej niespodziewaną stronę, ale też nie kroczy ścieżkami wyciągniętymi z kapelusza. Jak napisał sam autor na zakończenie tego tomu, powrót do pierwszej części pozwoli wam odkryć garść wcześniej przeoczonych poszlak, a takie bajery kryminałowe misiaczki lubią najbardziej. Sama Friday również mocniej wchodzi w ciężkie buciory typowego protagonisty a’la Criminal. Nie otrząsa się do końca z traumy, ale z determinacją brnie przed siebie przez gęste bagno niebezpieczeństw napędzana głównie szlugami. Przy okazji nie staje się postacią przerysowaną, wciąż czytamy historię young adult, choć do nadludzkiej skuteczności brakuje tutaj niewiele. Najważniejsze jednak, że Brubaker dalej dłubie w skutkowej stronie sytuacji, w której przyczyną jest angażowanie młodzieży w robotę policji. Ten komiks aż krzyczy „Dobrze to już było”, niewinność utracono bezpowrotnie, a konsekwencje odczuwają wszyscy.

Do wyrwania się z marazmu bohaterce potrzebny jest mocny impuls.

W warstwie graficznej nie zmienia się nic, na szczęście. Jeśli pasowały wam mocno stylizowane wizualizacje postaci autorstwa Marcosa Martina, to tu znajdziecie tylko więcej podobnego dobra odzianego w barwy perfekcyjnie dobrane przez Muntsę Vicente. Paradoksalnie, choć akcja przyspiesza, w kadrach dostaliśmy nieco mniej odstępstw od prostokątnej normy, ale wszystko gra w rytmie zgodnym z tempem narracji. Do opinii wypisanej na potrzeby tomu poprzedniego dodałbym tylko jedną obserwację – to zaskakujące, jak z grubsza bajkowa kreska Martina pasuje do poważnej historii ze śmiercią i okultyzmem w tle. Mógłbym dostać nakreślone w identyczny sposób pierdoły o jednorożcach pierdzących tęczowymi obłokami i też by zgrzytu nie było, a tu ta sama kreska służy do obrazowania ponurej goryczy. Trochę to podbija przystępność tego tytułu i równa ilustracje do klimatu historii łączącej patos z popkulturowym miodem, strzał w dziesiątkę.

Takim oto sposobem oczekiwania na komiks Eda Brubakera, który mi się nie spodoba, trwają. Możecie całkiem słusznie zapytać się, czy warto przejmować się opinią spisaną przez fana autora, ale ja sugeruję spożytkować czas potencjalnie użyty na takie pytania w celu bliższego zapoznania się z bibliografią mistrza. Friday. Księga druga nadal godnie stawia tę serię obok dowodów na korzyści płynące z takiego podejścia, czyli tytułów takich jak Criminal, Zabij albo zgiń czy Zaćmienie. Z drugiej strony jest to również w dorobku autora powiew świeżości, young adult wykute w fundamencie jego charakterystycznego spojrzenia na popkulturę w rytmie post-noir. Nie jest więc zaskoczeniem, że fabuła intryguje coraz bardziej, a wątki introspektywne nie zawodzą. Niech mi to tylko ktoś ostatecznie, już po zakończeniu, wyda w postaci jednego tomu. Taką wersję będę mógł polecić każdemu.

Tylko Friday może odkryć prawdę.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Friday, księga druga: W zimową mroźną noc
Wydawnictwo: Nagle! Comics
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Marcos Martin, Muntsa Vicente
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Typ: komiks
Gatunek: thriller, tajemnice, horror
Data premiery: 13.09.2023
Liczba stron: 120
EAN: 9788367725033

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
Wiecie, że wykorzystywanie nieletnich do roboty dalej ma się dobrze w USA? Wszystko zależy od konkretnego stanu, ale ogólnego zakazu nie ma, poza zapieprzaniem w kopalniach. Czemu o tym piszę? Ciekawostka, ale w sumie rzucająca nowe światło na trwającą od lat modę w fikcji...Im dalej w las. Recenzja komiksu Friday, księga druga: W zimową mroźną noc
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki