SIEĆ NERDHEIM:

W kolorach awangardy. Recenzja filmu Asteroid City

KorektaJustin
Asteroid City - plakat filmu
Asteroid City – plakat filmu

W niewielkim miasteczku, znajdującym się pośrodku niczego, którego populacja liczy dokładnie 87 osób, dochodzi do dziwnego wydarzenia. A zaraz potem następnego i kolejnego. W ich wyniku mieszkańcy oraz przejezdni zostają objęci kwarantanną i tym samym skazani na siebie. Brzmi nieco dziwnie, ale w końcu opisuję film Wesa Andersona, więc czego innego się spodziewać? Jednak czy pod serią abstrakcyjnych zdarzeń kryje się coś więcej niż nieskrępowana niczym kreatywność twórcy?

Przeglądając różnego rodzaju strony internetowe, natrafiłem na opinię, że Wes Anderson po ogromnym sukcesie Grand Budapest Hotel wydaje się robić wszystko, żeby tylko pozbyć się łatki popularnego, pasującego wszystkim twórcy. W moim przekonaniu między Asteroid City a hitem z 2014 roku reżyser dostarczył widzom za mało tytułów, aby móc o tym wyrokować. W końcu Fantastyczny pan Lis był filmem dość przystępnym i dopiero Kurier francuski z Liberty wpasowuje się w bardziej awangardowy nurt. Ale czy na pewno? Ta dziwna antologia, skupiona wokół nekrologu redaktora francuskiego czasopisma, pełna była popularnych aktorek i aktorów (m.in. Bill Murray, Timothée Chalamet, Léa Seydoux). Podobnie sprawa ma się z najnowszym filmem, w którym możemy zobaczyć Scarlett Johansson, Toma Hanksa, Mayę Hawke, Sophię Lillis czy Margot Robbie. Czy zatrudnianie największych nazwisk w Hollywood świadczy o próbie zerwania z łatką, czy też bardziej o cieszeniu się pozycją jednego z największych reżyserów obecnych czasów?

Asteroid City - scena z filmu
Asteroid City – scena z filmu

Jak wspomniałem na początku recenzji, akcja filmu dzieje się w niewielkim miasteczku, tytułowym Asteroid City. Ze względu na awarię samochodu zatrzymuje się tutaj Augie (grany przez Jasona Schwartzmana) wraz ze swoimi dziećmi. Mężczyzna jest świeżym wdowcem i znajduje się w trudnym do opisania momencie swojego życia. Widać bowiem, że śmierć żony coś w nim zmieniła, ale jednocześnie żałoba nie przytłacza go zbytnio i mężczyzna niezwykle łatwo daje się porwać nowym namiętnościom. W tej samej miejscowości przebywają akurat aktorka Midge (Scarlett Johansson) z córką oraz grupka bohaterów dalszego planu. Po przedstawieniu nam postaci dochodzi do wspomnianych we wstępie wydarzeń, a po seansie pozostaje pytanie: czy film aby na pewno jest wyłącznie o przedstawionych na ekranie zdarzeniach, czy też kryje w sobie dużo więcej?

Na samym początku można było odnieść wrażenie, że Anderson pragnie tym razem przedstawić nam historię o stracie, przepracowywaniu żałoby, godzeniu się ze śmiercią. Potem wydaje się, że reżyser decyduje się jednak opowiedzieć o tym, co zachodzi między ludźmi, jeżeli znajdą się w skrajnej sytuacji. Następnie wchodzą wątki dotyczące buntu przeciwko policji oraz systemowi i rodzi się pytanie, czy Asteroid City nie jest jednak produkcją o sprzeciwie wobec narzuconych norm? Wciąż jednak pozostaje wątpliwość dotycząca formy i struktury całego filmu (szczegółów wolę nie przywoływać, gdyż jest to istotny i jednocześnie niezwykle przyjemny aspekt) i brak pewności, czy Wes nie zdecydował się jednak na komentarz dotyczący pracy twórczej lub tego, czym w ogóle dla niego jest tworzenie? Po seansie, kiedy zacząłem zastanawiać się nad tym, o czym faktycznie jest Asteroid City, zadałem sobie pytanie, na ile reżyserowi udało się świadomie stworzyć dzieło, w którym każdy może dostrzec zupełnie coś innego i poprzeć to odpowiednimi scenami, a na ile jest to przypadek wynikający z dość chaotycznego pomysłu na cały film.

Asteroid City - scena z filmu
Asteroid City – scena z filmu

Wydaje się bowiem, że fabuła powstawała skokowo. Kolejne wątki i pomysły dopisywane były bez dodatkowego celu i na koniec we wszystkie wydarzenia został wplątany jeden wątek mający stanowić ramę dla całości. Nawet jeżeli tak było, nie będę ukrywał, że ostatecznie opowieści przedstawione w Asteroid City podobały mi się. W narracji Wesa Andersona od samego początku wyczuwalna jest pewna lekkość. Na ekranie snują się kolejne zdarzenia, żarty wybrzmiewają, abstrakcyjne sytuacje bawią i człowiek czuje się, jakby nie tylko oglądał te wszystkie sytuacje, ale w nich uczestniczył. Jakby dotyczyły jego samego.

Z jednej strony jest to zasługa wyczucia reżysera, tego jak poprowadził aktorów, jakie kwestie dialogowe napisał, ale również jakże charakterystycznego stylu wizualnego. Intensywne, ciepłe kolory wraz z powtarzającą się symetrią przyciągają oczy. Sprawiają, że widz nie jest w stanie oderwać spojrzenia od ekranu nawet na chwilę. W dodatku kojarzony ze stylem Wesa ruch kamery i zbliżenia poszczególnych bohaterów potęgują ów efekt. To niezwykłe, jak w produkcji pozbawionej scen akcji Andersonowi udało się wywołać u widzów taki apetyt na dosłownie każdą sekundę filmu.

Asteroid City - scena z filmu
Asteroid City – scena z filmu

Asteroid City jest świetnym przykładem feel good movie. Przez zdecydowaną większość czasu bawi, czasem uderzy w bardziej dramatyczny ton, aby pozostawić w widzu coś więcej niż tylko rozbawienie. Ostatecznie jednak nie nazwałbym go przesadnie wielkim dziełem. Najnowszy film Wesa Andersona wydaje się skazany na zapomnienie, gdyż jest to podręcznikowy przykład produkcji, jakiej widownia spodziewa się po aspirującym do wyjątkowości reżyserze. Nie wyróżnia się niczym szczególnym ani w tym dobrym, ani złym znaczeniu. Jest to produkcja solidna, warta zobaczenia, ale zdecydowanie nie taka, do której będziemy regularnie wracać pamięcią.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Asteroid City
Reżyseria: Wes Anderson
Scenariusz: Wes Anderson
Gatunek: Dramat, Komedia
Premiera: 23 maja 2023
Czas trwania: 1g 45m
Obsada: Jason Schwartzman, Scarlett Johanson, Tom Hanks, Edward Norton, Adrien Brody, Maya Hawke i inni

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Adam "Sumo" Loraj
Adam "Sumo" Loraj
Rocznik '98. Student historii. Sięga w równej mierze po anime, filmy, gry wideo, komiksy i książki. Fan twórczości Hideo Kojimy, Guillerma del Toro i Makoto Shinkaia. Od najmłodszych lat w jego sercu pierwsze miejsce zajmują Pokemony, a zaraz potem Księżniczka Mononoke. Prowadzi i gra w papierowe RPGi, w szczególności w Zew Cthulhu i Warhammera. Za najlepszego światowego muzyka uważa Eltona Johna, a polskiego Jacka Kaczmarskiego. Swoje opowiadania publikował w m.in. magazynach: Biały Kruk, Histeria, Szortal na Wynos lub w antologii Słowiański Horror.
W niewielkim miasteczku, znajdującym się pośrodku niczego, którego populacja liczy dokładnie 87 osób, dochodzi do dziwnego wydarzenia. A zaraz potem następnego i kolejnego. W ich wyniku mieszkańcy oraz przejezdni zostają objęci kwarantanną i tym samym skazani na siebie. Brzmi nieco dziwnie, ale w końcu...W kolorach awangardy. Recenzja filmu Asteroid City
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki