SIEĆ NERDHEIM:

Dobra pizza o smaku soulslike, ale wrzuciłbym ją jeszcze do pieca. Recenzja gry Enotria: The Last Song

KorektaJustin

Włoski soulslike od Jyamma Games tak ocieka śródziemnomorską kulturą, że grając, czujemy smak oliwy. Czy to jednak wystarczy dla konesera gatunku, by wyróżnić się na tle takich produkcji jak Lies of P? Mnie smakowało, chociaż część składników tego dania kucharze powinni jeszcze poddać dodatkowej obróbce.

Na rynku jest już tyle „listów miłosnych” do Dark Souls, że Hidetaka Miyazaki musi mieć pokój wyklejony walentynkami. Kolejna z nich to właśnie Enotria: The Last Song, niezależne dzieło włoskich twórców. Co widać, słychać i czuć.

Świat… jest sceną

Cytat z Kupca Weneckiego wybrzmiał mieszkańcom świata Entorii w dosłowny sposób. Przybrał postać Klątwy Canovaccio rzuconej przez grupę Autorów manipulujących Pieśnią Stworzenia celem wykreowania idealnego świata. Idealnego dla nich samych, rzecz jasna.

Naszym hubem, rzecz jasna, będzie teatr.

Bez wchodzenia w detale – wszyscy są uwięzieni w maskach, odgrywając w koło wyznaczone role, a naszym zadaniem jest przerwać ten teatrzyk i uciąć sznurki. Albo i nie, gdyż gra ma kilka zakończeń. Historia spełnia swoją funkcję i nie obraża niczyjego intelektu, oferuje garść zwrotów akcji ze szczyptą humoru oraz kilka postaci pobocznych zasługujących na zapamiętanie.

My jesteśmy Maskless One albo, jak mówią inni, Manekinem. Przywdziewamy Maskę Zmiany i lecimy ratować świat z pomocą typowego gameplayu soulsów – lekki atak, ciężki atak, uniki, skoki, picie z flaszki, odwiedzanie checkpointów, zaglądanie pod każdy kamień i klepanie się z wymagającymi bossami…

Gra ma pełne DNA soulsów.

Kto lubi wszystkie te składniki, nie rozczaruje się. Nie ma tu rewolucji, bo takie np. drzewko umiejętności było już w Lies of P czy Thymesii, ale Jyamma dodali szczyptę własnych przypraw. Niestety niektóre giną w znanym już bukiecie.

Jeśli jakiś składnik na tej pizzy wybija się smakowo, to na pewno system masek, których możemy przygotować sobie trzy zestawy. Te służą nam za pełne wdzianko (założenie maski automatycznie zmienia całość garderoby) i oferują swoje zdolności, a każdej możemy przypisać inną kombinację broni, zaklęć, umiejętności i aspektu modyfikującego atrybuty naszej kukły. Przełączamy się między nimi za pomocą jednego przycisku.

Dzięki temu możemy zacząć walkę twardzi jak skała, a gdy sytuacja tego wymaga, przełączyć się na build bardziej ofensywny albo stać się magiem. Tworzy to interesującą dynamikę, chociaż jakby jeszcze dało się rozdzielać atrybuty między role, to byłaby już w ogóle bajka. Da się to zrobić w inny sposób – dzięki zdobywanym w czasie gry aspektom, które w skrajny sposób zmieniają nasze statystyki. Przy okazji – jest opcja przerobienia buildu, ukryta za wymagającym opcjonalnym bossem (co w przyszłości ma ulec zmianie).

Ja uporałem się z Enotrią za pierwszym razem w mniej niż 20 godzin na poziomie trudności „soulslike” (jest jeszcze „story” dla amatorów – rozwiązanie, o jakie niektórzy proszą w grach FromSoftware).

Niestety błyskotliwe pomysły rozbijają się o ich wykonanie.

 Teatr jednego aktora

Zaznaczę od razu, że Jyamma Games mają ambitną roadmapę poprawek i wsparcie dla gry pojawiło się bardzo prędko, łatając pierwsze uciążliwości.

Liczę, że tempo napraw się utrzyma, bo indyczy budżet wychodzi prędko na jaw. Podstawowym problemem jest powtarzalność w walce. Przejście pierwszej z trzech lokacji odsłania większość tego, co oferują potyczki w Enotrii. Nie licząc krabów i psów, ścieramy się z tymi samymi uczestnikami karnawału, którym zmieniają się jedynie wdzianka i kolory efektów cząsteczkowych. Sytuację ratują fabularni bossowie – ci nie zostali poddani recyklingowi, co zdarzało się nawet Elden Ringowi.

Czterech takich samych typów w jednym miejscu… to się niestety zdarza zbyt często.

Rozczarowała mnie dotkliwie pozorna różnorodność dostępnego oręża. Enotria hojnie posypuje swoje ciasto ponad setką żelastwa, ale prawdziwych smaków jest ledwo siedem. Tyle bowiem dostajemy klas broni (miecze w trzech rozmiarach, szable, maczugi, wielkie młoty i broń drzewcową), a każda ma swój zestaw ruchów. Zawsze taki sam. Nieważne czy walczysz beczką na kiju, przerośniętą tubą muzyka, czy marmurową kolumną, każdym z nich macha się jak wielkim młotem.

Już w Demon’s Souls było więcej miksowania i nie bez powodu do dziś soulsiarze zachwycają się claymore’em czy zwiehanderem.

Wielka chorągiew, widelec albo laga pastora – wszystkimi macha się tak samo jak kijem.

Co jest ogromną stratą dla Enotrii! Wizualnie narzędzia mordu różnią się drastycznie i cieszą gębę kreatywnością, ale to tylko skórki. Każda wpisuje się w jeden ze schematów: sprzęt zadaje normalne obrażenia; pacnie energią przy ciężkim ataku; uderza wyłącznie od energii. Mnożymy to przez siedem klas, cztery żywioły, miksujemy trochę symbolicznych różnic w preferowanych statach. I tyle. Podobnie jest z zaklęciami.

Nawet system żywiołów niewiele tutaj zmienił. One również są bardzo włoskie (jeden z nich to wino) i działają na zasadzie obosiecznego miecza, coś dając, a coś odbierając. I tak malanno funkcjonuje jak tradycyjna trucizna, ale jednocześnie roznosi się na sąsiadów. A gdy wino (vis) uderzy do głowy, zadajemy większe obrażenia, ale więcej obrywamy.

Pasek życia z symbolem danego żywiołu oznacza tylko „dobierz przeciwny, bo walka się wydłuży”.

Zabawa sprowadza się jednak do gry w papier, kamień, nożyce, gdy napotkany przeciwnik ma pasek życia w określonym kolorze, przez co trzeba go pacnąć w przeciwnym. Czuję mocno niewykorzystany potencjał tego systemu. Nawet w NG+ nie korzystałem z jednorazowych przedmiotów usuwających statusy, bo efekty żywiołów na Manekinie mijają tak szybko, że nie ma co się tym przejmować.

Śmierć w Wenecji

Czy system walki jest więc tragedią skreślającą grę? Skądże! Gdy już dobrałem zestaw, z jakim czułem się swobodnie (kolosalny miecz i szabla), doceniłem rytm walki w Enotrii. Z pomocą masek i umiejętności staje się dość plastyczny w rękach gracza, a mimo prostej palety ruchów, combosy łatwo jest wyczuć idopasować do przeciwnika. Wymiana ciosów idzie płynnie w trybie wydajności jak i grafiki, na PS5 nic nie chrupało.

Jak to w soulsach, są pieski. Bardzo wredne.

Czasem wręcz przeciwnie, przeciwnicy oszukują na szybkości – brakuje momentami tej półsekundy przerwy między animacjami ich ataków. Do tego mają bardzo agresywny tracing i potrafią ścigać gracza jak na łyżwach. Kiedy skaczący golem absurdalnie przesuwa się w powietrzu za bohaterem, to z deczka rzuca się w oczy.

Moje narzekanie wynika z tego, żew grze widać olbrzymią wyobraźnię twórców, która za mało przekłada się na gameplay. Dowodem na to, co dobrze Jyamma Games potrafią zrobić, są bossowie.

No w Morte jeża!

Oni rzecz jasna dają do pieca i naoglądałem się ekranu z napisem „Morte”. Wyjątkowi aktorzy stojący nam na drodze do zerwania klątwy oferują artystyczne pojedynki, za które byłem skłonny wybaczyć wiele wcześniejszych bolączek. Tym chętniej zanurzyłem się w NG+, aby znowu ich spotkać.

Bossowie to najważniejsze elementy tego przedstawienia.

Niektóre starcia mogę spokojnie postawić w swojej hali ulubionych bossów z „soulsów”. Szczególnie gdy lejemy się z bohaterami commedii dell’arte, gdzie, a jakże, komedia łączy się z tragedią.

Ani razu nie poczułem, że walę głową w nieprzebytą ścianę, a z drugiej strony nie nudziłem się z powodu nadmiernej łatwości rozgrywki. I jeszcze ta porywająca muzyka! Na tym polu Włosi bardzo dobrze oddali duszę produkcji od FromSoftware.

Skoro o grach Miyazakiego mowa, Enotria idzie w kierunku mody na parowanie spopularyzowanej przez Sekiro – czyli czasem wroga pokonamy najprędzej, nabijając mu pasek postury, aby zadać krytyczny cios. Gracz ma jednak trochę swobody w podejściu, więc ludzie z gorszym refleksem nie będą zgrzytać zębami z frustracji.

Chcesz śmigać dookoła wrogów, parować wszystko co się da, albo postawić na pojedyncze, miażdżące ciosy? Są opcje.

Dzięki dodatkowym umiejętnościom, rozwijanym przez zdobywanie fabularnych wpisów i robienie questów, możemy podkręcić np. nasze możliwości odbijania ciosów lub pójść bardziej w kierunku uników, a wtedy precyzyjny odskok zadziała jak zbicie ataku. Możemy też brać na klatę, ile wlezie, stawiając na regenerację życia i dodatkowe efekty przy niskim zdrowiu. Chcemy być ekspertem od magii albo pijanym mistrzem? Jest i ku temu droga.

Liczę tylko, że wspomniane wcześniej przeginki z animacjami zostaną z czasem wycyzelowane z bossów. Im też zdarza się anulować ruchy, by przyłożyć nam bez ostrzeżenia serią zjadliwych ciosów. Takie zachowania ostro trącą losowością i wyglądają na niezamierzone, co potwierdzają pierwsze łatki, poprawiające chociażby hit-boxy pewnych ataków.

Italiano-like

Jeśli kochacie wyjeżdżać na wypoczynek do Włoch, podczas gry poczujecie się jak na wakacjach. Może pomijając krwiożerczych tubylców.

Enotria dzieli się na trzy rozdziały i każdy z nich cieszy oczy unikalną kompozycją barw. Jak jest ślicznie, widzicie sami po zrzutach ekranu. Wędrując po krainach ożywianych przez Unreal Engine 5, co chwila zatrzymywałem Manekina, aby chłonąć widoczki. Miłość do ojczystej kultury twórcy wtłoczyli do gry niczym oliwę do butelek, widoczna jest gołym okiem.

Jest zjawiskowo.

Lokalny odpowiednik Wenecji mogłem porównywać do zdjęć z podróży i gęba cieszyła mi się z każdym zakrętem w tym labiryncie uliczek (który jest nawet odrobinę łatwiejszy w nawigacji niż realne miasto)!

Dla mnie to właśnie było najlepsze – oprócz oglądania pejzaży na pocztówki, miałem gdzie zabłądzić i co odkrywać. Sekreciki, znajdźki, zawijasy ulic, skakanie po dachach, eksploracje głębin kopalni i antycznych term… Jyamma Games muszą sami uwielbiać gubić się w Dark Souls, co przenieśli do swojego tytułu bez pudła.

Od siebie dodali Manekinowi zdolność manipulacji rzeczywistością. Tupnie w wyznaczonym miejscu i stwarza tymczasowy tor przeszkód do nagrody. W innym miejscu sięgnie łapą po inne wyzwanie, w tym bojowe. Jest to intrygujący element, ale w moich oczach poza pierwszym biomem został wykorzystany minimalistycznie.

Pizza – najdroższy przedmiot w grze!

A jeśli kochacie włoską kulturę, docenicie nie tylko krajobrazy. Wśród jednorazowych itemków znajdziemy pesto i pizzę, wino leje się po ulicach, na ścianach wiszą dzieła nawiązujące do klasyki… możemy nawet walczyć ogromnym widelczykiem do oliwek albo mieczem z weneckiego szkła.

Enotria miksuje ze sobą bohaterów komedii ulicznej i karnawału, mocno trzymając się motywu przewodniego żywej sceny. Zresztą – czym jest samo Canovaccio? To sytuacyjny scenariusz commedii dell’arte, charakteryzujący się brakiem gotowych dialogów i dużym polem do improwizacji. Swojego czasu grę pokazałem naszemu redaktorowi i jednocześnie zawodowemu aktorowi z krakowskiego teatru tego gatunku i był zachwycony obecnością takich smaczków.

Gra o naparzaniu się na pocztówkach z wakacji.

Immersja sięga od najmniejszych detali po momenty, gdy zabity wróg zaczyna dramatycznie odgrywać własny zgon. Jest szczególnie wyśmienicie, jeśli gra się w wersji językowej z głosami z kraju Michała Anioła. Dla mnie podniosło to klimat zabawy (na podobnej zasadzie opierają się moje wrażenia z serii Blasphemous). Szkoda jednak, że w chwili pisania tej recenzji większość postaci pobocznych nie ma udźwiękowienia.

Pizza niedogrzana, ale i niespalona

Jyamma Games nie kryją, że czeka ich dużo pracy. Ja również nie będę ukrywał, że mimo pozytywnych doświadczeń podczas całej zabawy, mógłbym poczekać jeszcze rok do premiery Enotrii. Na babole łatwo natrafić, np. NPCe zawieszają się jak kołki albo dialogi stają w miejscu, nie reagując na komendy gracza. W drzewku talentów niektóre sprawności zwyczajnie nie działają… i tak samo chyba jest z kilkoma maskami. Ciężko ocenić, czy gdy je ulepszamy, coś się rzeczywiście poprawia.

Dodatkowe wyzwania i manipulacja otoczeniem ciekawie urozmaicają rozgrywkę. Aż szkoda, że pomyślunek włożono w nie tylko na pierwszym etapie.

Gra próbuje urozmaicać nam zabawę na kilka sposobów, ale sporo z tego zwyczajnie rozmywa się w gameplayu. Pewne rozwiązania są jednak zwyczajnie upierdliwe, jak zaklęcia. W Entorii nie ma many, ładujemy je głównie atakując poczwary. Przez to magia cierpi na ten sam syndrom, co efekciarskie czary w Elden Ring – byle bryza wytrąca bohatera z animacji czarowania. Tutaj jest tylko gorzej, bo najpotężniejsze zaklęcia ładują się ślamazarnie. Więc męczysz się, aby uzbierać na czar, a potem pstryk i guzik, spadaj na drzewo.

W efekcie nawet nie wiem, jak działa większość z nich, bo dobierałem wyłącznie moce ładujące się szybko i z błyskawiczną animacją, ponieważ nic innego nie miało zastosowania przeciw agresywnym wrogom. Przydałaby się arena do testów.

Niczym serwetek podawanych do pizzy ociekającej oliwą brakuje podstawowych udogodnień z kategorii jakości życia. Potrzeba, presto, wygodniejszej segregacji ton złomu (104 sztuki broni, pomnażane przy NG+ i dalej…) oraz skrzynki na niepotrzebne graty. Kontynuując kulinarną analogię, pewnie, da się ich nieobecność przeżyć, ale z miejsca robi się bałagan.

Ważny element walentynek do Miyazakiego – szczypta humoru.

Przynajmniej nie wciska się nam coperto, czyli dopłat do rozmaitości przy stole, takich ukrytych mikotransakcji we włoskich restauracjach. Za to jest wyraźnie zostawione miejsce na DLC.

Obecnie serwowane poprawki, jak wspomniane wcześniej dodanie łatwego poziomu trudności, dają nadzieję na dobry kierunek rozwoju gry. Przy okazji czyni to Entorię całkiem atrakcyjną produkcją, gdyby ktoś chciałby zapoznać się w lekki sposób z gatunkiem soulslike.

Mamma mia, quanto è buono!

Smak całości wynagradzał mi liczne mankamenty. Umówmy się jednak – jestem tutaj tak stronniczy, że na czas grania wkładałem maskę karnawałową. Zimną pizzę też zdarzało mi się w życiu zjadać bez krzywienia gęby.

Jeśli komuś zależy bardziej na faktycznie urozmaiconej puli oręża czy stylów walki niż estetyce, a zamiast muzyki ws grze i tak słucha podcastu, to znajdą się inne produkcje soulslike lepiej odpowiadające takim potrzebom. Jeżeli kochacie robić platyny, to tutaj osiwiejecie od niektórych wymagań do osiągnięć. Tym, którzy przytakną powyższym zdaniom, polecam odjąć pół oczka od oceny końcowej.

Ten klimat sprawia, że zapominam natychmiast o problemach.

Na tle konkurencji Enotria wygrywa dla mnie kierunkiem artystycznym. Oferuje to, co kocham w soulslike plus przepyszną otoczkę, dla której wybaczam wiele.

Gdy pogodziłem się już z wadami Enotrii, zabawa szła mi bez przeszkód. Nie zabrakło mi motywacji, aby zobaczyć wszystkie zakończenia, czego nie mogę już powiedzieć o Lies of P, jak by nie było grze dużo bardziej dopracowanej pod kątem technicznym.

Tymczasem odstawiam Ostatnią Pieśń na czas nieokreślony, np. do chwili, gdy Jyamma, zgodnie z obietnicami, dodadzą więcej animacji do broni. A wtedy powrócę natychmiast w objęcia szaleństwa Canovaccio.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Enotria: The Last Song
Wydawca: Jyamma Games S.R.L.
Producent: Jyamma Games
Platformy: PlayStation 5, Microsoft Windows, Xbox Series X|S
Gatunek: RPG akcji, soulslike
Data premiery: 18.09.24
Recenzowany egzemplarz: PS5

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Sebastian "Kerberos" Luc-Lepianka
Sebastian "Kerberos" Luc-Lepianka
Pod obliczami maski trifaccia kryje się student dziennikarstwa, dumny koci tata, a także pasjonat mitologii greckiej oraz wielu aspektów popkultury. Jak Cerber strzegę swojej kolekcji gier, książek, komiksów, figurek Transformersów i Power Rangers. Kiedy tylko jest szansa, oddaję się urban exploringowi z ekipą Pniak, po drodze próbując głaskać uliczne sierściuchy. Najczęściej gram z padem lub kostkami w garści. Piszę, słuchając muzyki ze starą duszą, a kawałek serca bije w Wenecji.
spot_img
Włoski soulslike od Jyamma Games tak ocieka śródziemnomorską kulturą, że grając, czujemy smak oliwy. Czy to jednak wystarczy dla konesera gatunku, by wyróżnić się na tle takich produkcji jak Lies of P? Mnie smakowało, chociaż część składników tego dania kucharze powinni jeszcze poddać dodatkowej...Dobra pizza o smaku soulslike, ale wrzuciłbym ją jeszcze do pieca. Recenzja gry Enotria: The Last Song
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki