SIEĆ NERDHEIM:

Oby to nie była finałowa runda. Recenzja 2. sezonu serialu Mindhunter

Działania seryjnych morderców z jednej strony fascynują, z drugiej zaś przerażają. Nie sposób dziwić się tej rozbieżności, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że każdy z nich zabił przynajmniej kilka osób (według definicji FBI, by móc zostać określonym jako „seryjny” należy zabić trzy lub więcej ofiar w oddzielnych epizodach), co już samo w sobie intryguje, a co dopiero to, że sprawcy często miesiącami unikali złapania i skazania, żyjąc jak każdy przeciętny obywatel.

W recenzji pierwszego sezonu Mindhuntera twierdziłam, że nie jestem jednostką, która wybitnie uwielbia seriale. Marudziłam wtedy na brak wystarczającej ilości czasu, by być na bieżąco z kolejnym medium oraz, co było znacznie ważniejszym argumentem, własną niecierpliwość w oczekiwaniu na kolejne odcinki czy sezony ulubionych produkcji. Od tamtej chwili zmieniło się jednak to i owo, a niektóre tytuły wciągnęły mnie na tyle, że ich kontynuacji wypatrywałam bardziej niż własnych urodzin. Najnowsze epizody Mindhuntera są doskonałym tego przykładem. Czy spełniły pokładane w nich nadzieje?

Początków profilowania kryminalnego można dopatrywać się już pod koniec XIX wieku, gdy Cesare Lombroso starał się znaleźć powiązanie pomiędzy cechami antropologicznymi człowieka a jego zachowaniem przestępczym oraz podczas prób ujęcia Kuby Rozpruwacza, który w 1888 roku zabijał prostytutki w londyńskiej dzielnicy Whitechapel. Tak naprawdę rozkwit tej dziedziny przypada na drugą połowę XX wieku. W 1956 roku dr James Brussel stworzył niezwykle trafny profil Szalonego Bombiarza. Nieznany mężczyzna podłożył na terenie Chicago aż 33 ładunki wybuchowe i to właśnie opis przygotowany przez Brussela ograniczył krąg podejrzanych, ułatwiając schwytanie sprawcy. To jednak rok 1974 uznany został za oficjalny początek profilowania kryminalnego, wtedy powstał bowiem – w związku z rosnącą w Stanach Zjednoczonych liczbą seryjnych zabójstw oraz przestępstw o nieznanych motywach – Wydział Nauk Behawioralnych w Akademii FBI w Quantico. Właśnie w tym wydziale pracowali John Douglas oraz Robert Ressler, stanowiący pierwowzór serialowych agentów – Billa Tencha (Holt McCallany) i Holdena Forda (Jonathan Groff).

Douglas oraz Ressler przeprowadzili wywiady z osiemdziesięcioma najbardziej niebezpiecznymi seryjnymi mordercami oraz ponadto trzydziestoma sześcioma mającymi na swoim koncie zbrodnie popełnione na tle seksualnym. Te rozmowy pozwoliły im dowiedzieć się, co kierowało przestępcami przed, w trakcie i po dokonanym czynie i umożliwiły stworzenie fundamentów pod system profilowania nieznanych sprawców, który funkcjonuje do dziś i jest wykorzystywany na całym świece. Początki jednak nigdy nie są proste, a właśnie o nich opowiadają oba sezony Mindhuntera, dostępnego na Netfliksie. Twórcą produkcji jest Joe Penhall, a jednym z reżyserów David Fincher (mający na koncie między innymi reżyserię Siedem, Podziemnego Kręgu, Ciekawego przypadku Benjamina Buttona, a także House of Cards).

Pierwszy sezon produkcji zawiesił poprzeczkę niezwykle wysoko: cudowna muzyka, fenomenalna gra aktorska, genialne sportretowanie znanych seryjnych morderców oraz wiarygodne oddanie klimatu „tamtych czasów” (czyli ducha drugiej połowy lat 70. ubiegłego wieku). To jednak nic, jeśli weźmie się pod uwagę chemię między bohaterami, dzięki której relacje wydają się autentyczne, a postacie wielowymiarowe. Nie był to jedynie serial o początkach profilowania kryminalnego ani też o konkretnych – wpisanych już głęboko w popkulturę – mordercach. Pokazując wpływ, jaki na Tencha i Forda miały rozmowy z mordercami oraz spędzany z nimi czas, stanowił także idealne odzwierciedlenie słów Nietzschego, który twierdził, że „kiedy spoglądasz w otchłań, ona także patrzy na ciebie”.

W drugim sezonie Mindhuntera widać wyraźną zmianę akcentów. O ile pierwszy sezon skupiał się głównie na wyraźnym zarysowaniu postaci i relacji między nimi oraz poświęcał sporo uwagi rozmowom prowadzonym z seryjnymi mordercami (i, podkreślę jeszcze raz, odwzorowywał ich w sposób tak dokładny, że chapeau bas), o tyle najnowsze odcinki kładą duży nacisk właśnie na tę „patrzącą otchłań” i zmiany zachodzące w życiu agentów, którzy prowadzą badania. Billa oraz Holdena jest odrobinę mniej, za to więcej czasu ekranowego zyskuje rodzina Tenchów, stająca w obliczu kilku naprawdę trudnych do rozwiązania problemów, a także pracujący nad projektem Wendy Carr (Anna Torv) i Gregg Smith (Joe Tuttle). Z tym że tego drugiego jest wciąż odrobinę za mało, by w moich oczach okazał się czymś więcej niż kartonową figurą, pojawiającą się w niektórych scenach i zapełniającą kadr.

Tym razem zaglądamy znacznie głębiej w prywatne życie bohaterów, dowiadujemy się nieco więcej o nich samych, ich relacjach rodzinnych czy partnerskich. Mamy również okazję podglądać to, co dzieje się za kulisami – przetasowania na najwyższych szczeblach władzy w Akademii oraz zmianę podejścia do prowadzonego przez Billa i Holdena przedsięwzięcia, które nagle – z niewiele znaczącego i postrzeganego raczej jako mało efektywna przy rozwiązywaniu spraw fanaberia – urasta do rangi intrygującego i przyszłościowego i staje się czymś, w co warto inwestować niemałe fundusze i spore pokłady nadziei. Widać, że ktoś próbuje wybić się na pracy naszych bohaterów i na ich plecach wspiąć do własnego sukcesu, czuć też, że niektóre decyzje bardziej niż wcześniej zależne są „do góry”, która ma decydujący wpływ, a jej opieszałość lub krótkowzroczność nieraz odbijają się na sprawie prowadzonej przez agentów FBI.

Czy jednak Mindhunter nadal stoi tym, za co doceniło go wielu widzów? Wciąż nie brakuje w nim rozmów ze znanymi mordercami, chociaż już niekoniecznie prowadzone są przez Billa i Holdena, ci bowiem w dużej mierze zajmują się – głośną swego czasu – sprawą zabójstw w Atlancie, gdzie ofiarami padają głównie czarnoskóre dzieci z ubogich rodzin. Możemy obserwować rozpaczliwe próby ujęcia sprawcy, polityczną wagę tych wydarzeń i trudności, z jakimi spotykają się agenci, często zderzający się z murem „papierologii”, która utrudnia im skuteczne działania. Cały wątek świetnie oddaje presję opinii publicznej i przełożonych, pod jaką znajduje się zarówno para bohaterów, jak i organy ścigania. Z kim jednak spotykają się Tench i Ford? Zaryzykowałabym stwierdzenie, że jest to śmietanka seryjnych zabójców – nie tylko wiele się o nich mówiło, ale też udało im się odcisnąć piętno w popkulturze.

Kto bowiem nie kojarzy nazwiska Charlesa Mansona, przywódcy sekty zwanej Rodziną, której członkowie odpowiadają za zabójstwo Sharon Tate – żony znanego polskiego reżysera, Romana Polańskiego, będącej w chwili śmierci w dziewiątym miesiącu ciąży? Co ciekawe, za świetne sportretowanie tej postaci odpowiada ten sam aktor, który w najnowszym filmie Tarantino, Pewnego razu w… Hollywood, także wcielił się w Mansona – Damon Herriman. Nie zabraknie też Davida Berkowitza, znanego jako Syn Sama, mającego na swoim koncie zabójstwo sześciu osób (z trzynastu, które próbował uśmiercić) i utrzymującego, że do zbrodni nakłonił go opętany przez demona pies sąsiada. Te dwa nazwiska to wisienki na torcie, jednak prócz nich możemy zobaczyć też rozmowy z innymi, mniej znanymi mordercami. Wszyscy z nich zostali ucharakteryzowani tak, że niemal nie sposób odróżnić ich od pierwowzorów, zachowują się również niezwykle podobnie, a aktorzy oddają także ich specyficzne maniery zachowania.

Mindhunter to – moim zdaniem – serial, który musi zobaczyć każdy, kogo chociaż trochę intrygują postacie seryjnych morderców oraz profilowanie kryminalne i jego rozwój. Drugi sezon ma „tylko” dziewięć odcinków (moje rozczarowanie, gdy zorientowałam się, że nie ma dziesiątego, na który liczyłam, było wielkie), trwających zwykle nieco ponad trzy kwadranse. Nowa odsłona losów pary agentów FBI różni się tym, że wyraźnie widać główną oś fabuły, której trzon stanowi sprawa z Atlanty, może zatem odrobinę rozczarować tych, którzy liczą na powtórzenie konwencji pierwszego sezonu, czyli „rozmowa z mordercą – rozwiązanie podobnej sprawy”. Sama jednak z czystym sumieniem polecam ten serial – montażowo, fabularnie i aktorsko jest perełką wartą poświęcenia jej tych kilku godzin życia.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Mindhunter
Produkcja: Netflix
Typ: serial
Gatunek: kryminał, thriller
Data premiery: 16.08.2019
Liczba odcinków: 9
Twórcy: Joe Penhall
Obsada: Jonathan Groff, Holt McCallany, Anna Torv, Joe Tuttle, Stacey Roca, Michael Cerveris, Albert Jones i inni.

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Martyna „Idris” Halbiniak
Martyna „Idris” Halbiniak
Geek trzydziestego poziomu. Wyznawca Cthulhu i zasady, że sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kiedyś zginie przywalona książkami, z których zbudowała swój Stos Wstydu™. W czasie wolnym od pochłaniania dzieł popkultury, pracuje i studiuje, dorabiając się już odznaki Wiecznego Studenta™. Znajduje się również w zacnym gronie organizatorów Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Absolwentka psychokryminalistyki i studentka psychologii, nałogowo przetwarzająca kawę na literki.
<p><strong>Plusy:</strong><br/> + fenomenalna gra aktorska<br/> + świetna muzyka i bardzo dobry montaż<br/> + większy nacisk na życie prywatne bohaterów<br/> + pokazanie wpływu, jaki ma praca na rodziny i relacje agentów<br/> + kolejni znani mordercy (genialnie sportretowani)<br/> + spójna oś fabularna<br/> + więcej o historii współpracowników Holdena i Billa<br/> + pokazanie zakulisowych nacisków</p> <p><strong>Minusy:</strong><br/> - wciąż kartonowy Gregg</p>Oby to nie była finałowa runda. Recenzja 2. sezonu serialu Mindhunter
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki