SIEĆ NERDHEIM:

„Zwłoki nigdy nie są zbędne”. Recenzja książki Gdzie są moje zwłoki?

Gdzie są moje zwłoki?

Tytuł najnowszej książki Małgorzaty Starosty od razu sugeruje połączenie kryminału i czarnego humoru z naciskiem na humor, ale skrywa w sobie również wątek historyczny nawiązujący do germanizacji polskich dzieci w czasie II wojny światowej. Co ciekawe, książka powstała przy aktywnym współudziale czytelników na facebookowym profilu autorki. 

Jeremi Organek to pięćdziesięcioletni lekarz medycyny sądowej o przystojnej twarzy George’a Clooneya i ciekawym hobby. Jest fanem zespołu Iron Maiden i kocha rutynę. Pewnego dnia coś tę rutynę jednak burzy – w swojej sali sekcyjnej znajduje zwłoki kobiety. Oczywiście nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie kilka szczegółów: nie wiadomo do kogo należą, nie powinno ich tam być, w gardle denatki Organek znajduje jakiś przedmiot, a chwilę później zwłoki znikają w równie tajemniczy sposób jak się pojawiły. 

Sytuacja pogarsza się, kiedy Jeremi próbuje znaleźć tajemniczą rusałkę, którą najwyraźniej ktoś omyłkowo mu podrzucił, a teraz śmiał ukraść. Jego przełożony ewidentnie coś ukrywa, robi z Organka wariata i wysyła go na przymusowy urlop zdrowotny. Przepracowany medyk nawet dałby sobie wmówić, że coś mu się przywidziało, gdyby nie Linda Miller, rudowłosa wygadana blogerka, będąca świadkiem zamieszania. 

Pasjonująca się historią Linda postanawia rozwikłać zagadkę „znikniętych” zwłok. Tym oto sposobem seria przypadków połączyła tych dwoje. On – introwertyk lubiący rutynę, ona – ekstrawertyczka pchająca się w kłopoty. Z tego musi wyjść komedia. 

W sprawę wkrótce zostaje zaangażowana policja, ale Jeremi i Linda nie mówią im wszystkiego. Zaczynają bawić się w detektywów na własną rękę. Być może to i lepiej, bo gdyby nie ich szalone pomysły, czyjaś szemrana działalność nie wyszłaby na jaw. 

Gdzie są moje zwłoki? to na pewno dobra lektura, kiedy chcemy trochę oderwać się od rzeczywistości, a jednocześnie nie męczyć książki tygodniami. Czyta się ją łatwo i szybko. Niestety mimo tego w pewnym momencie zaczęłam się nieco nudzić. Żartów, sarkazmu i gagów jest sporo, ale nie mogę powiedzieć, żebym się uśmiała. Może uśmiechnęłam się w środku kilka razy, jednak po paru rozdziałach miałam przesyt absurdów goniących absurd. Gdyby dowcip był tylko cechą którejś z postaci, ale tutaj obejmuje całą narrację i przez to przytłacza. 

To, co podobało mi się w tej powieści najbardziej, to wstawki z dziennika opowiadające o byciu ofiarą Lebensborn. Dlaczego ten temat w ogóle został tu wpleciony? Wszystko przez przedmiot, który Organek znalazł w przełyku denatki. To on doprowadza parę samozwańczych detektywów do okrytego złą sławą szpitala w Mokrzeszowie. 

Po tej lekturze na pewno zgłębię temat Lebensborn bardziej i chciałabym, aby więcej osób też to zrobiło. Jeśli ktoś jest zbyt wrażliwy, to ta powieść będzie odpowiednia, by w miarę lekki sposób przybliżyć temat. 

Lebensborn, czyli w wolnym tłumaczeniu „źródło życia”, to powołane w III Rzeszy stowarzyszenie, znane chyba najbardziej z tego, że miało „wyhodować nordycką rasę nadludzi” poprzez selekcję kobiet i mężczyzn przeznaczonych do rozmnażania. Nie była to jego jedyna misja. Stowarzyszenie zajmowało się również germanizacją zrabowanych dzieci, które po spełnieniu wymagań przeznaczano do adopcji. To część naszej historii, którą na pewno warto zgłębić samemu, bo jak to zwykle bywa, niewiele na ten temat wyniesiemy (wynieśliśmy) ze szkoły. 

Wspomnę jeszcze o okładce. Na pewno przykuwa ona uwagę i może być jednym z powodów prowokujących do sięgnięcia po książkę. Tytuł trochę ginie pod nazwiskiem autorki, które jest wyeksponowane największymi literami. Podoba mi się fioletowa czaszka na zielonym tle. Faktura okładki to chyba efekt soft touch, czyli aksamitna i miła w dotyku folia. 

Jeśli powstanie druga część przygód tej szalonej pary, to prawdopodobnie po nią sięgnę pomiędzy „cięższymi” pozycjami. Nie mam jednak jakichś wygórowanych oczekiwań. Jest to na pewno dobra lektura na czas relaksu, ale nic więcej.

Gdzie są moje zwłoki? 
SZCZEGÓŁY: 
Tytuł: Gdzie są moje zwłoki? 
Autor: Małgorzata Starosta 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Mięta 
Data wydania: 08.02.2023 
Liczba stron: 352 
Język: polski 
ISBN: 9788367341707 

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
spot_img
Tytuł najnowszej książki Małgorzaty Starosty od razu sugeruje połączenie kryminału i czarnego humoru z naciskiem na humor, ale skrywa w sobie również wątek historyczny nawiązujący do germanizacji polskich dzieci w czasie II wojny światowej. Co ciekawe, książka powstała przy aktywnym współudziale czytelników na facebookowym...„Zwłoki nigdy nie są zbędne”. Recenzja książki Gdzie są moje zwłoki?
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki