Komiksy ze stajni DC to głównie superbohaterowie w pelerynach, ziomeczkowie wpadający do ścieków, którzy stają się czarnymi charakterami próbującymi podbić Gotham i ten biedny Batman, usiłujący ich powstrzymać. Raz na jakiś czas pojawi się jednak powieść graficzna, która koncentruje się na czymś zupełnie innym. Oczywiście większość z nich została przeniesiona na duży lub mniejszy ekran. Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to Watchmen, choć akurat temu tytułowi najbliżej formą do kultu superbohaterstwa. Jest za to wiele innych obrazów, które porzucają ten heroiczny motyw. Warto wspomnieć o takich produkcjach jak: Droga do zatracenia, Historia Przemocy, V jak Vandetta, czy RED. Do tego zacnego grona dołącza Łasuch zekranizowany przez Netflix w formie 8-odcinkowego serialu. Z całą pewnością można stwierdzić, że wyróżnia się on na tle pozostałych produkcji. Mamy do czynienia z familijną produkcją, w której elementy fantasy łączą się z apokalipsą i motywami nietolerancji. Czy takie połączenie brzmi dobrze tylko na papierze?
W Łasuchu przyjdzie nam poznać świat zaatakowany przez śmiertelnego wirusa. W dzień zwany Wielką Zapaścią doszło do pierwszego przypadku choroby, w wyniku której ludzkość zaczęła masowo wymierać. Lekarze byli zrozpaczeni, władze państw modliły się o cud, a ludność na ulicach zaczęła walczyć o ostatnią paczkę makaronu. Rozboje, izolacja i eksterminacja zarażonych, anarchia oraz wszędobylska degrengolada stały się chlebem powszednim. W całym tych chaosie doszło do zjawiska niezwykłego, ale też niepokojącego. Zaczęły rodzić się hybrydy człowieka i zwierzęcia. Ta bardzo dziwna anomalia w całym swoim pięknie wytworzyła niezdrowe nastroje wśród ludności. Nikt nie wiedział, dlaczego tak się dzieje, większość była przekonana, że to nie jest żaden cud, a przyczyna lub też skutek pandemii. W myśl toksycznej zasady –to co nowe i nieznane trzeba zniszczyć. Ludzie polują na piękne, niewinne niczemu istoty. Jednym z takich stworzeń jest główny bohater Łasucha : Gus– pół-człowiek, pół-jeleń. Odizolowany przez swojego ojca w głuszy lasu przez dziesięć lat nie był do końca świadomy tego, jaki jest prawdziwy świat za murami małej osady. Młody popełnia jednak jeden karygodny błąd, przez co musi opuścić bezpieczną przystań.Pragnie odnaleźć swoją mamę, której nigdy nie widział oraz miejsce, gdzie mieszka więcej podobnych mu istot. Przy okazji poznaje coraz więcej faktów na swój temat i otaczającego go świata. Będąc tyle lat w izolacji, chłopiec nie raz i nie dwa będzie zszokowany tym, jak niewiele wiedział i iloma fałszywymi informacjami był karmiony przez całe życie. Na szczęście na swojej drodze spotka sojuszników i tak właśnie zaczyna się największa przygoda Gusa.
Łasuch opowiada historię z dwóch perspektyw. Najważniejszą linią jest oczywiście podróż jelonka, ale twórcy zabierają nas również do miasta, gdzie poznamy lekarza Aditya Singha, który próbuje poznać tajemnice wirusa, znaleźć lekarstwo i jednocześnie przetrwać wśród specyficznej społeczności. Zobaczymy jak ludzie próbują normalnie funkcjonować w czasach apokalipsy. Spotykają się na obiadki, po sąsiedzku rozmawiają, ale również bacznie obserwują, czy wśród nich nie ma zarażonych. Noszą maski, myją ręce, mierzą temperaturę. Bardzo znajomy temat, prawda? Rozpoznanie fikcyjnej choroby jest jednak łatwiejsze.Zakażonej osobie zaczyna nerwowo drgać palec u ręki. Wtedy kończą się serdeczne uśmiechy oraz elegancja –uruchamia się instynkt przetrwania i brak litości. Lepiej nie znaleźć się w towarzystwie chorych, kiedy włączy się tik nerwowy, bo może to być źle odebrane, a radykalna reakcja do najprzyjemniejszych nie należy. Padają tutaj pytania na temat moralności człowieka i tego, do czego jesteśmy w stanie się posunąć, aby zadbać o swoje dobro. Jaka cienka granica dzieli nas od bycia przyjacielem do stania się demonem bez skrupułów. Sama koncepcja tej społeczności jest interesująca, natomiast poczynania doktorka w badaniu wirusa nie zaakcentują niczego nowego w temacie epidemii i szukania lekarstwa. Dosyć przewidywalny wątek, szczególnie dla znawców post-apokaliptycznych filmów, ale w szerszej perspektywie istotny.
Wszystkie sekwencje widziane oczami lekarza można opisać jako mroczne, nieprzyjemne i w rozumieniu technicznym standardowe, jeśli chodzi o przedstawienie świata ogarniętego epidemią. Nastrój zmienia się o 180 stopni, kiedy wędrujemy razem z Gusem po lasach, polach i łąkach. To taka druga strona, gdy z miasta wychodzimy do mniejszych osad w otoczeniu przyrody. Nasz bohater poznaje nowe elementy Ziemi. Dominują pastelowe barwy, są kwiatki, czujemy się jak w baśni. Jest naprawdę bajecznie, kolorowo, otaczającą nas pięknie widoki i dzięki tej otoczce pojawiają się lekkość i optymizm. Oczywiście do czasu, kiedy Gus wraz ze swoimi towarzyszami musi walczyć o życie w rytmie nietolerancji innych ludzi. Rozgrywka staje się wtedy bardziej dramatyczna, ale i tak produkcji bliżej do Miłość i potwory z Disneyowym vibem niż do Mad Maxa czy Jestem Legendą. W świecie pełnym mroku jest miejsce na niewinność, przyjaźń i momenty beztroskiego szczęścia. Chociaż na chwilę. To wyróżnia Łasucha na tle innych produkcji w tym gatunku. W finale co prawda będzie miejsce na inne uczucia – pojawi się zarówno złość, zwątpienie, jak i smutek, ale czyż nie taka jest kolej losu? Rodzimy się niewinni, a im jesteśmy starsi, tym bardziej poznajemy życie – przeżywamy pierwsze rozczarowania, doświadczamy zadr w sercu, ponosimy pierwsze porażki. Poznajemy dobro i zło, staramy się je rozróżnić, postępować zgodnie ze swoim sumieniem, wystrzegać się negatywnych wibracji czy zachowań. Przyjdzie jednak czas na zmierzenie się z rzeczywistością i na zrozumienie, że świat nie jest taki kolorowy, a bardziej czarno-biały. I ten czarno-biały świat(a w przypadku Łasucha bardzo, bardzo ciemny) pokazuje druga linia fabularna, w której już mamy do czynienia z człowiekiem dorosłym, dojrzałym, doświadczonym i świadomym zasad rządzących naszą planetą. Zna on swoje potrzeby, nie ufa bezwarunkowo innym, martwi się o status społeczny, zakłada maskę przyjaciela, aby spełnić swoje egoistyczne potrzeby.
Te dwa spojrzenia na apokalipsę to bardzo ciekawy sposób na ukazanie różnych punktów odniesienia na postrzeganie świata. Jak widzą go dorośli, a jak dzieci. Niewinność przeplata się z dominacją i egoizmem. Osobiście wybieram bramkę numer jeden, bo opcja numer dwa niczego nowego mi nie powie i poza ukazaniem wspólnoty leci na epidemicznym autopilocie. W pierwszym wątku między baśniowy świat mamy wplecione wiele innych elementów, m.in. problem nietolerancji. Czyż w prawdziwym życiu nie dochodzi do eskalacji przemocy wobec mniejszości seksualnych, narodowych lub społecznościowych? Antysemityzm, rasizm, homofobia to problemy, które są cały czas aktualne. Nie ma znaczenia, czy chodzi o animozje spowodowane kolorem skóry, pochodzeniem, niechlubną historią czy właśnie posiadaniem rogów na głowie. Młody człowiek oglądający Łasucha jest uświadamiany o skali problemu i tego, że nietolerancja nie powinna mieć miejsca. Trzeba szanować istoty ludzkie (lub zwierzęce), a różnice miedzy nimi to nic złego. Jest to bardzo trafny komentarz, wpleciony w przygodowy film, gdzie naprawdę dużo się dzieje.
Po tym, co już opisałem, możecie mieć wrażenie, że to kolejny tytuł, który za wszelką cenę chce poruszyć pewien problem i traktuje siebie turbopoważnie. Nic bardziej mylnego! To przede wszystkim piękna historia odludka ruszającego w nieznany świat i doświadczającego częstych przygód. Owszem, jest trochę o moralności i nieco więcej o tolerancji, ale nawet nie to jest największa siłą serialu. Ogromną zaletą, poza technicznym i operatorskim dopieszczeniem, są bohaterowie i relacje między nimi. Zaczynając od ojca (bardzo fajna rola drugoplanowa Willa Forte), poprzez niezbyt sympatycznego obrońcę i przewodnika po wielkim świecie,Tommy’ego (znany z seriali Gra o Tron i Zoo – Nonso Anozie), a kończąc na zadziornej, nastoletniej Niedźwiedzicy. Każdy z tych bohaterów reprezentuje inne wartości oraz znacząco wyróżnia się charakterem, ale finalnie łączy ich jedno –dbałość o dobro chłopca. Są dla niego oparciem, dobrym słowem, jak i źródłem realnego spojrzenia na apokaliptyczny świat. Z biegiem czasu poznajemy historię tych osób i na przestrzeni ośmiu odcinków przyjdzie nam zarówno uśmiechnąć się pod nosem, jak i wzruszyć przez gesty, które wykonują – szczególnie Tommy. Wielki chłop z burzliwą przeszłością potrafi zdjąć z siebie skorupę twardo stąpającego po ziemi osiłka i przywdziać szatę uczuciowego i troszczącego się wujka. To wszystko niesamowicie dobrze działa i świetnie się podróżuje nam – widzom w tak doborowym towarzystwie. Bohaterowie przechodzą przemiany, nie przepadają za sobą, dogryzają, a finalnie zaczynają żartować i współpracować dzięki dobroci Gusa. Kibicujemy naszej trójce na każdym kroku i pragniemy, aby wszystko dobrze się skończyło dla każdego z nich. Przygód mają co nie miara, a po piętach zaczyna im deptać czarny charakter, w którego wciela się James Brolin. Szczerze mówiąc, nie jest to najlepszy antagonista, jakiego widziałem ostatnio na ekranie. Nie wyróżnia się zupełnie niczym, pojawia się znienacka i ma po prostu wizytówkę z napisem „Dzień dobry, to ja. Jestem zły. Nie zadawaj pytań”. Mam nadzieję, że twórcy dawkują małymi kropelkami ten element i w drugim sezonie watek zostanie odpowiednio rozwinięty. Na tle reszty obsady i zarysowanych charakterów wychodzi najsłabiej i nieco komicznie.
Gus reprezentuje tę jasną stronę człowieczeństwa, stronę jeszcze nie skażoną złem. Umiejscowienie jego postaci pośród jasnych, kolorowych barw jest nieprzypadkowe. Z kolei linia fabularna, w której centrum jest Aditya, to ten pełen okrucieństwa i mroku świat, gdzie nie ma miejsca na optymizm. I tu kolorystyka jest ciemniejsza, w celu ukazania kontrastu między tymi dwoma perspektywami. Z tymi odmiennymi formami mam jednak pewien problem. Mnie– dojrzałemu widzowi – takie pomieszanie zupełnie nie przeszkadza, ale przez jego obecność nie jestem pewny, czy to aby taka familijna pozycja. Potrafi być poważnie, smutno, by za chwilę ekran zaczął emanować jaskrawą kolorystyką i niewinnością. Dla wrażliwego siedmiolatka może być momentami zbyt ponuro lub po prostu nudno. Rodzicom sugerowałbym zweryfikowanie, czy dla ich pociech nie będzie to niemiła niespodzianka. Plakat nie oddaje w pełni tego, co się dzieje w obu liniach fabularnych, a trzeba mieć świadomość, iż serial ma ograniczenie wiekowe od 13 roku życia
Łasuch to zdecydowanie najlepsza od dłuższego czasu serialowa nowość od Netflixa. To kreatywna, pełna uroku i przygód historia pewnego chłopca, który poprzez wędrówkę poznaje świat i siebie. Twórcy przekazują ważny komentarz na temat nietolerancji, jednocześnie tworząc apokaliptyczny świat według swojego uznania. Zrywają z mitem mówiącym, że w takim filmie musi być wszędzie ponuro i nie ma miejsca na jakąkolwiek przyrodę. Zamiast zdewastowanych budynków i trupów na ulicy mamy wizję, w której środowisko naturalne potrafi sobie nieźle poradzić. Z niecierpliwością czekam na drugi sezon, bo przyznam szczerze, że nie mogę się doczekać odpowiedzi na niektóre pytania i kolejnego spotkania z Gusem i jego ferajną.
Tytuł oryginalny: Sweet Tooth
Produkcja: Netflix
Platforma: Netflix
Typ: serial
Gatunek: dramat, fantasy
Data premiery: 04.06.2021
Twórcy: Jim Mickle
Obsada: Christian Convery, Nonso Anozie, Adeel Akhtar, Dania Ramirez, Will Forte