SIEĆ NERDHEIM:

I tak się żyje w tym paleolicie. Recenzja gry Dawn of Man

Ekran tytułowy Dawn of Man

Ostatnimi czasy zaczęłam nadrabiać moją kupkę wstydu, a przynajmniej kilka większych tytułów z jej szczytu. Muszę się jednak przyznać, że czasami nie mam siły ani ochoty na angażującą historię, międzygalaktyczny konflikt czy wszystkie te czołgi i wybuchy. W takiej sytuacji zawsze chętnie wpadam w objęcia gier strategicznych. Spokojne rozwijanie struktur, planowanie logistyczne czy po prostu obserwowanie moich uwijających się przy pracy mróweczek to dla mnie lekarstwo na grową blokadę. Dawn of Man znałam tylko jako tytuł przewijający się stosunkowo często w różnych rankingach, a ze względu na nietypowy okres historyczny, w którym osadzona jest gra, mój wybór padł właśnie na nią.

Początek gry zapowiadał się naprawdę obiecująco. Zgodzę się z opiniami, że klimat produkcji jest świetny, nieustannie przywodził mi na myśl starą Twierdzę (Stronghold) z 2001 roku czy legendarne Banished, z tym że w epoce kamienia łupanego. Rozgrywkę umilają proste, wygrywane na bębnach i flecie melodie i różnorodne odgłosy natury, a przemierzające mapę stada mamutów, lwów jaskiniowych czy nosorożców włochatych robią wrażenie.

Gra ma niezaprzeczalne walory edukacyjne. Mimo oczywistych uproszczeń Świt Ludzkości od Madruga Works w ciekawy sposób przedstawia ewolucję człowieka od paleolitu (dzielonego na mezolit, neolit i chalkolit) do epoki żelaza. Będziemy świadkami zmiany gospodarki łowiecko-zbierackiej na hodowlaną, procesu udomowienia zwierząt czy wymierania gatunków (na naszych oczach odejdą chociażby wcześniej wymienione mamuty, nosorożce włochate czy konie pierwotne).

Początkowy etap rozwoju należy do moich ulubionych

Niestety, gra bardzo szybko zaczyna polegać tylko i wyłącznie na bezmyślnym rozroście osady, gdzie gracz staje się właściwie widzem – jego decyzje nie mają żadnego wpływu na przebieg czy nawet poziom trudności rozgrywki. Według mnie wyklucza to Dawn of Man z grona gier stricte strategicznych. Poniekąd słusznie, gdyż twórcy określają swoje dzieło jako skrzyżowanie survivalu i city buildera… Jednak jak na survival city builder, zdecydowanie brakuje elementów faktycznej walki o przetrwanie. Zapowiadało się obiecująco, już drugiego dnia wilki zeżarły mi dwóch osadników, a każde polowanie niosło ze sobą spore ryzyko zgonu nielicznych myśliwych. Niestety, już po uzbrojeniu ludzi w kościane i krzemienne bronie nawet powalenie mamuta przestało stanowić jakiekolwiek wyzwanie.

Każdy fan strategii powinien mi przytaknąć, że czas na rozkoszowanie się klimatem produkcji to przede wszystkim pierwsze kilka sezonów, kiedy poznajemy grę i jej uniwersum. Później rozpoczyna się okres gwałtownej rozbudowy i szybkiego planowania, gdzie najczęściej leci się na pełnej prędkości z użyciem aktywnej pauzy. Na tym etapie nawet najlepszy klimat nie uratuje produkcji, jeśli ta ma braki na polu planowania, nie oferuje ciekawych ścieżek rozwoju czy jest po prostu za krótka. Wszelkie braki zostają natychmiast wyłapane, a w głowie gracza zaczyna się wyliczanka, co nie działa, co można zrobić lepiej i czego brakuje. Problemem powolnej rozgrywki staje się czas na dogłębne zbadanie jej wszystkich wad i braków. A tych jest niestety niemało.

Specjalna wizja pod Tabem odkrywa wszystkie surowce na mapie

Mimo że da się ustawiać priorytety na budynkach, to działają one średnio. Ludziom zdarza się pogubić w zadaniach, przez co potrafią utknąć w pętli. Przykładowo: przynieś rybę – zostaw rybę – podnieś rybę – zanieś rybę – porzuć rybę – podnieś rybę. Dziewczynka krążyła z tym nieszczęsnym karpiem przez trzy sezony – aż dorosła i wyruszyła na polowanie.

Na próżno wyglądałam również jakieś formy dyplomacji. Kontakt z innymi ludami przez wieki ograniczył się do goszczenia handlarzy i odpierania najazdów bandytów, które niespecjalnie robiły wrażenie na moich mieszkańcach, szczególnie po wzniesieniu murów. Zawodzi również rozwój kultury. W Dawn of Man występują obrządki pogrzebowe, niestety ograniczają się one do coraz większych zbiorowych mogił i kurhanów. Brakuje chociażby pochówków ciałopalnych. Obrządki religijne ograniczają się do stawiania totemów, a rozwój sztuki czy piśmiennictwa nie istnieje.

Z kamieniem na lwa? Na LWA?

Gra nie zakazuje używania poprzednich technik, tak więc w ostatniej epoce żelaza nadal korzystałam z kościanych noży i sierpów. W ten sposób nie blokowałam sobie kolejki wytwarzania żelaznych siekier i kilofów, a ubój zwierząt hodowlanych dostarczał mi nieograniczoną liczbę surowca (kozy mnożą się tu jak króliki na viagrze). Podobnie z wykorzystywaniem prymitywnych, skórzanych ubrań – mieszkańcy nie zauważali różnicy między ubraniem tkanym a skórzanym, a nawet jeśli, to morale szybko poprawiali sobie modlitwą i piwem. Dawn of Man staje się ostatecznie samograjem. Przyjemnym, owszem, ale na dłuższą metę nieoferującym niczego szczególnego poza kilkoma-kilkunastoma godzinami interaktywnego historycznego dokumentu. Po pierwszej, banalnej i nadzwyczaj długiej kampanii (ostatni kamień milowy polega na rozwinięciu osady do 150 osób, co trwa w nieskończoność, nawet jeśli mamy zapas żywności i domów na lata) musiałam się zmuszać do odpalenia kolejnej. Na więcej nie starczyło mi siły woli. To dokładnie ta sama partia, tylko ginie nieco więcej ludzi. Ma to pewne znaczenie na początku gry, lecz w późniejszym etapie z rozgrywki robi się z monotonny samograj.

W końcowym etapie graczowi zostają do zbudowania tylko monolity – osada świetnie radzi sobie sama

Dawn of Man sprowokował mnie do przestudiowania historii osadnictwa w Europie, można więc założyć, że funkcja edukacyjna tego tytułu sprawdza się w każdym wieku. Niewątpliwym plusem gry jest jej klimat i osadzenie jej w nietypowym okresie historycznym. Niestety, dość szybko okazuje się, że pod ciekawym pomysłem kryje się produkcja nie tyle zła, co wybrakowana. Zbyt prosta i zbyt ograniczona, aby zasługiwała na wysoką ocenę, z drugiej strony – przyjemna i wyróżniająca się na tle dostępnych na rynku strategii.

Trudno mi polecić Dawn of Man z czystym sercem, jednak jeśli lubicie nieskomplikowaną rozgrywkę i interesujecie się historią, to gra zapewni kilka miłych godzin zabawy, nim zdąży się znudzić. Ja raczej do niej nie wrócę, ale nie uważam czasu spędzonego ze Świtem Ludzkości za zmarnowany.

SZCZEGÓŁY
Tytuł: Dawn of Man
Gatunek: survival city builder
Platformy: PC, PS4, XONE, Switch
Producent: Madruga Works
Wydawca: Madruga Works
Data Premiery: 01.03.2019 (PC) 18.12.2019 (PS4, XONE)
Recenzowany egzemplarz: PC

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Katarzyna "Shallaya" Grochulska
Katarzyna "Shallaya" Grochulska
Rąbnięta kocia madka, której życie upływa na negowaniu faktu zbliżającej się trzydziestki. Hobbistycznie kolekcjonuje kolejne gry na kupce wstydu, łudząc się, że może na emeryturze nadrobi. Wychodzi z założenia, że nie ma czegoś takiego, jak „zbyt wiele książek”. Fanka Star Warsów, fantastyki i kiczowatego si-fi lat 80. Pisać lubi prawie tak bardzo jak gotować, a gotować niemal tak samo jak dobrze zjeść. Stroni od rywalizacji, ale jeśli się w coś angażuje, to na sto procent.
Ostatnimi czasy zaczęłam nadrabiać moją kupkę wstydu, a przynajmniej kilka większych tytułów z jej szczytu. Muszę się jednak przyznać, że czasami nie mam siły ani ochoty na angażującą historię, międzygalaktyczny konflikt czy wszystkie te czołgi i wybuchy. W takiej sytuacji zawsze chętnie wpadam w...I tak się żyje w tym paleolicie. Recenzja gry Dawn of Man
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki