SIEĆ NERDHEIM:

Puls w smarze. Recenzja mangi Pluto tom 1

KorektaLilavati

Pluto 1 Okładka

Mogę bez problemu z pamięci wymienić kilkudziesięciu najbardziej znanych autorów komiksu europejskiego i amerykańskiego, ale w przypadku mang moja wiedza kończy się w okolicach Akiry Toriyamy. Nie chodzi o to, że nie lubię japońskiej popkultury – po prostu nigdy do tej pory nie zebrałem się do poszerzania swojej teoretycznej wiedzy o kanon kraju kwitnącej wiśni. Jeśli chciałbym zacząć naukę od naprawdę kultowych wymiataczy, to chyba nie istnieje lepszy sposób niż zapoznanie się z mangą Pluto.

Osamu Tezuka jest określany bogiem japońskiego komiksu, kropka. Nawet totalni ignoranci (czyli ja również) słyszeli o takich tytułach jak Metropolis, Czopi i księżniczka, Do Adolfów, czy zaanimowane w tym roku Dororo. Chłop nadziabał ogromne ilości urzekających historii, ale jego magnum opus jest niezaprzeczalnie Astro Boy. To właśnie jeden z wątków tej mangi, czternaście lat po serii mistrza, zreinterpretował Naoki Urasawa – autor serii Monster i Chłopaki dwudziestego wieku. Czyli, w skrócie, geniusz przepisał robotę innego geniusza, murowany hit?

Akcja Pluto rozgrywa się w świecie, w którym powoli zaciera się różnica między człowiekiem i robotem. Sztuczna inteligencja w przeróżnych formach kroczy po chodnikach obok zwykłych mieszkańców, żyje, pracuje i wynajmuje mieszkania. Oczywiście przyjęcie takiego status quo zawsze poprzedzają liczne problemy, wątpliwości natury moralnej i konflikty. Wydarzenia obserwować będziemy oczyma Gesichta, skrajnie uczłowieczonego androida i detektywa pracującego dla Europolu. Przyjdzie mu zająć się sprawą serii tajemniczych morderstw, których pierwszą ofiarą pada Montblanc – szwajcarski bohater narodowy, górski przewodnik i strażnik natury, a także jedna z siedmiu najpotężniejszych maszyn na świecie. Wniosek jest oczywisty – sprawcą jest robot. Problem w tym, że roboty nie powinny być w stanie zabijać ludzi, a temu się ostatecznie udaje.

Najwyraźniej nie był to pierwszy taki przypadek, bo Gesicht w trakcie swojego śledztwa odwiedza Brau 1589 – pioniera bardziej agresywnego podejścia do relacji z ludźmi. Zdezelowany i uwięziony morderca zostaje czymś na wzór Hannibala Lectera tej serii, mrożącego krew w żyłach konsultanta w sprawach rozumienia sobie podobnych odszczepieńców. W połączeniu z dławiąco klaustrofobiczną atmosferą czyni to z Pluto opowieść, przynajmniej powierzchownie, składającą hołd klasyce dramatów kryminalnych. Naoki Urasawa rozpisuje rozdziały spokojnie, dba o bogactwo szczegółów i wyraźnie tworzy wrażenie stopniowej eskalacji. Zupełnie jak w Siedem Davida Finchera, podczas lektury wciąż towarzyszyło mi niezgłębione poczucie ponurej grozy, skrywającej się w najbliższym sąsiedztwie rozwiązania intrygi, do którego przecież jeszcze bardzo daleko. Jeśli wierzyć internetowym opiniom, autor jest wirtuozem narracji, więc ten efekt jest pewnie całkowicie zamierzony.

Największe wrażenie w Pluto robi jednak nieco drugorzędna warstwa filozoficzna i to, w jak angażującym stylu jest nam serwowana. Jak już wspomniałem, świat przedstawiony w tej mandze rządzi się trochę innymi prawami. Wszechobecne roboty wdarły się do codziennego życia, zdają się jedynie minimalnie ustępować ludziom w kwestii odczuwania swojego jestestwa i emocji. Pomimo nieustannie podkreślanej mechanizacji ich procesów myślowych, wyraźnie sugeruje się nam, że czują i cierpią tak samo jak my. Budujący atmosferę dysonans poznawczy rodzi się, gdy zauważymy, jak usilnie większość społeczeństwa ignoruje ten fakt. W pewien sposób potęguje to pytania o istotę człowieczeństwa, moralność eksperymentów ze sztuczną inteligencją, a nawet o istnienie wolnej woli. Mogłoby to doprowadzić do pretensjonalnej ekspozycji, ale Urasawa porzuca banalne oratorstwo na rzecz prostego przedstawienia dylematów i reakcji po prostu budzących w czytelniku empatię. Roboty są ludzkie, nawet jeśli ich wygląd na to nie wskazuje, a jedynymi osobami świadomymi tego faktu jesteśmy my – odbiorcy.

Kreska mangaki idealnie pasuje do spokojnej, unikającej zmącenia powagi scenariusza. Możecie zapomnieć o ekstrawaganckim efekciarstwie i łamiących prawa fizyki potyczkach. W Pluto najbardziej zapracowanymi mięśniami są te na twarzach, a ich ruchy wyrażają zaskakujące ilości skomplikowanych i naturalnie stonowanych uczuć. Urasawa nie szaleje ani z zawartością kadrów, ani z ich układem, ale w obranym porządku czerni i bieli ma wyraźną kontrolę nad tym, co chce przedstawić. Nawet statyczne gęby mniej zaawansowanych technologicznie robotów są sklejone w sposób budzący zaskakująco duże współczucie, a w pozornie zwykłych tłach czai się zawsze jakaś nutka nostalgii. W efekcie, czytając, wahamy się między apatycznym niepokojem i umiarkowanie wzruszającą melancholią, w którą wpisuje się również początek tomu pokryty jesiennymi barwami.

Osoby śledzące moje recenzje, o ile takie istnieją, powinny pamiętać, że wystawiłem do tej pory tylko jedną bezwarunkową dziesiątkę. To niesamowite, ale pierwsza recenzowana przeze mnie manga skończy z identycznym wynikiem. Pluto pochłonęło mnie całkowicie i zadało mi wiele pytań, których istotność na co dzień była dla mnie znikoma. Rzadko kiedy mam do czynienia z dziełem wzbudzającym we mnie żal z powodu nieznajomości literatury filozoficznej. Jestem pewien, że gdybym tak uparcie nie unikał mądrych książek, byłbym w stanie obdarzyć tę historię takim w pełni zasłużonym zrozumieniem. Bez tego musiałem poradzić sobie za pomocą swojego prostackiego serducha i rozumu przesiąkniętego amerykańską popkulturą, ale wciąż jestem poruszony. Z drugiej strony dzięki temu mogę z czystym sercem powiedzieć, że tę mangę powinien przeczytać każdy. Najwyżej za trzydzieści lat zostaniecie prorobocimi aktywistami, to słuszna sprawa.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Pluto tom 1
Wydawnictwo: Hanami
Autorzy: Naoki Urasawa
Typ: manga
Data premiery: 11.10.2015
Liczba stron: 204

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + przemyślany tok narracji<br /> + porywająca intryga<br /> + stonowane rysunki<br /> + nienachalna moralność</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – no nie ma no</p> Puls w smarze. Recenzja mangi Pluto tom 1
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki