SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja książki Zabójcze maszyny (MortalEngines, Mortal Engines Quartet 1)

Tym razem będzie z jednej strony o polskiej edycji książki Reeva, z drugiej o angielskim audiobooku. I ani słowa o filmie, bo jeszcze go nie widziałam. Plan był taki, żeby najpierw przeczytać, potem popaczeć, połowa za mną.

Będę się raczej zachwycać, więc musimy ustalić coś na początku: mówimy tu o literaturze rozrywkowej, do tego raczej young adult, w najlepszym razie all ages. Moja dobra opinia o Maszynach dotyczy właśnie takiej książki, nie ma sensu porównywanie jej z głęboką literaturą postapo, Władcą Pierścieni itp. Co nie znaczy, że mamy do czynienia z książką banalną, szybko zapominanym czytadłem. Reeve wykorzystuje klasyczne możliwości powieści przygodowej – opowiada o byciu złym lub dobrym człowiekiem, ze wszystkimi odcieniami tęczy pomiędzy. Osadza tę opowieść w świetnie skonstruowanym świecie, gdzie rządzi miejski darwinizm i klasowy, a wręcz kastowy, system społeczny.

Maszyny zaczynają się w chwili, kiedy ruchome miasto Londyn poluje na dużo mniejszą osadę (mobilną i górniczą!). Reeve (u nas w sprawnym, chociaż mającym swoje dziwactwa przekładzie Jana Hensela) nie bierze jeńców. Zaczyna od sytuacji bardzo głęboko osadzonej w specyfice świata przedstawionego, a jednocześnie w dwóch pierwszych rozdziałach przekazuje wszystko, co musimy wiedzieć, żeby zacząć główkować razem z głównym bohaterem nad tym, czemu nic już nie jest, jak się wydawało. Scena łowów to ilustracja wspomnianego wyżej miejskiego darwinizmu, który głosi, że silniejsze miasta zjadają słabsze, a przeżyją tylko najlepsi. Dlaczego w ogóle wyrwały się z gruntu? Z powodu wielkiej apokalipsy, która kiedyś prawie zniszczyła życie na Ziemi – to dlatego nie bardzo jest gdzie szukać zasobów poza cudzymi domami.

Główny bohater, Tom, bardzo szybko wypada z ruchomego miasta razem z zupełnie nieznaną mu Hester, żeby zacząć życie godne Indiany Jonesa (to jeden z mitów sprytnie wykorzystanych i przekręconych przez Reeve’a). Miał zostać historykiem, członkiem jednego z dwóch zawodów przynoszących jeszcze jakąś wiedzę i rozwój (więc mających władzę), został awanturnikiem trafiającym w pogoni za Londynem do innych osad (na kołach i nie tylko) czy na okręty powietrzne (raczej steampunkowe sterowce). Zahaczy o coś w rodzaju Laputy, spotka Terminatora… Dobrze słyszycie, nazwy w książce są inne, ale to kolejne znane motywy zagrane jeszcze raz, trochę inaczej i jazzowo, w Maszynach. Popkulturowość i dynamika tej książki, ale też konstruowanie logicznego świata przyszłości nie na podstawie drobiazgowych opisów technologii, tylko społeczeństw i ludzi, sprawiły, że słuchałam jej i czytałam z ogromną frajdą.

Równolegle do historii Toma i Hester rozgrywa się wątek londyński, którego główną postacią jest Kate, córka najsłynniejszego historyka miasta. Jej tata, Thaddeus Valentine, nazywa się bombastycznie, ma własny balon i nawet ubiera się jak Indie czy Han Solo. Z miejsca go pokochacie, zupełnie jak Tom. A potem zobaczymy, co to z wami zrobi. W każdym razie ta część rozdziałów opowiada o władzy, korupcji i wiecznej wojnie inżynierów z muzealnikami.

Pierwszy raz zetknęłam się nie z Maszynami, tylko Engines – a po zobaczeniu trailera filmu zaczęłam słuchać audiobooka czytanego przez Barnaby’ego Edwardsa. Nagrał zresztą wszystkie cztery części tej serii, co jest świetną wiadomością na przyszłość. Edwards mówi eleganckim brytyjskim akcentem, „robi” całą liczną bandę piratów (każdy ma własną osobowość), bardzo sprawnie wciela się także w postacie kobiece – te naiwne, bo chowane w cieplarnianych warunkach miasta, i te bardziej doświadczone życiem. Jeśli nie podzielacie mojego entuzjazmu dla książki Reeve’a, spróbujcie posłuchać audiobooka, bo prawdopodobnie połowa z niego bierze się właśnie z doskonałości wersji audio.

Zabójcze maszyny to wyśmienita, pierwszoligowa książka przygodowa, pełna nieznanych krain, pościgów i ucieczek, ale także emocji. Ma pełnokrwiste postacie, które bardzo dużo się uczą w trakcie biegania za Londynem, a potem gonienia już raczej prawdy i sprawiedliwości. Ostrzegam, że kończy się to nieoczekiwanie poważnie i dramatycznie, więc drugi tom może być już mroczniejszy. Bohaterowie dorośli, zorientowali się, kto rządzi ich światem, teraz pewnie będą chcieli coś z tym zrobić.

Szczegóły (polska wersja):

Tytuł: Zabójcze maszyny
Wydawnictwo: Amber
Typ: powieść
Gatunek: steampunk, przygodowa
Data premiery: 2018
Autor: Philip Reeve
Tłumaczenie: Jan Hensel

Szczegóły (audiobook):

Tytuł: Mortal Engines
Wydawnictwo: Audible
Typ: audiobook
Gatunek: steampunk, przygodowa
Data premiery: 2016
Autor: Philip Reeve
Czyta: Barnaby Edwards

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
spot_img
<p><strong>Plusy:</strong> + dynamiczna, pierwszorzędna literatura przygodowa<br/> + z ciekawymi, niebanalnymi wątkami społecznymi<br/> + pokazująca dorastanie bohaterów<br/> + napisana wybornym językiem<br/> + i mająca cudną wersję audio</p> <p><strong>Minusy:</strong><br/> - polskie tłumaczenie jest dobre, ale zawiera dziwne terminy<br/> - czasem dzieje się za dużo naraz<br/> - początkowa naiwność niektórych postaci może zniechęcać</p> Recenzja książki Zabójcze maszyny (MortalEngines, Mortal Engines Quartet 1)
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki