SIEĆ NERDHEIM:

Czy Goodkind umie kończyć (choćby pozornie)? Recenzja książki Spowiedniczka

Po raz kolejny na okładce ukochana Richarda - Kahlan
Po raz kolejny na okładce ukochana Richarda – Kahlan

Grubo ponad dekadę temu Goodkind zapowiedział że Spowiedniczka będę zamknięciem ostatecznym cyklu. Po kilku latach zmienił zdanie i dopisał paręnaście następnych odsłon. Przez wiele lat to Spowiedniczka była finalną odsłoną sagi i dla mnie taką pozostanie. Zatem z takiego stanowiska przedstawiam swoją opinię o książce. Czy jest to czas na sypanie kwiatów, otwieranie szampana i ogólne świętowanie? Czy bardziej na westchnienie ulgi z poczuciem, że to nareszcie koniec? Moim odczuciom bliżej do pierwszej opcji, co nie znaczy, że nie widzę wad produktu.

Fabuła zaczyna się od wprowadzonego nieoczekiwanie wątku sportowego. Jest to jednak miłe zaskoczenie, choć zupełnie nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Wciągnąłem się w rywalizację z udziałem Richarda zmuszonego do gry w Ja’La dh Jin (gra o życie, wariacja futbolu amerykańskiego). Zasady mogłyby być wytłumaczone jaśniej, ale to, że części z nich nie zrozumiałem, nie przeszkadzało mi w śledzeniu rozgrywek z wypiekami na twarzy.

W międzyczasie Zedd dokonuje przerażającego odkrycia dotyczącego Wieży Czarodziejów, a Jagang postanawia siłą masy robotników wybudować rampę do pokonania murów Pałacu Ludów. Jak widać, autor rozpoczyna wiele intrygujących wątków, które nie pozwalają odłożyć książki na bok.

Goodkind oczywiście nie zapomina o pozostałych bohaterach i prowadzi też ich historie. Polecam zwłaszcza wątek Six, która pojawiła się w Fantomie (poprzedniej odsłonie), ale można także liczyć na weteranów w postaci Nathana czy Nicci. Kanadyjczyk nie zawodzi przy swoich faworytach i z przyjemnością czyta się o nich ponownie. Ku mojej uciesze pojawia się także Shota. I tradycyjnie sceny, w których bierze udział, kradnie w całości dla siebie. Na pochwałę zasługuję fakt, że nikt został zapomniany i każda postać, która przeżyła poprzednie odsłony i miała jakiś rzeczywisty wpływ na wydarzenia, nie przejdzie w tym tomie bez echa. Powrót nie ominie chociażby Błotnych Ludzi i ich osady. Tę społeczność zawsze witam z otwartymi ramionami, bo są równie intrygujący, jak sympatyczni. Oprócz nich mogę wymienić Adie, Rachel, Ann, a i tak zostaje jeszcze wiele, wiele innych osób czy istot.

Stylistycznie absolutnie nic się zmieniło, bo też nie ma do tego powodu. Zakończenie to nie czas na rewolucje. Nadal miałem do czynienia ze scenami i estetyką gore (pasuje to do surowości przedstawionego świata, a także widać, że autor odnajduje się w tej stylistyce i konsekwentnie ją stosuje bez jakiejkolwiek cenzury), ale i z nieznośną liczbą wtrętów przypominających o tym, dlaczego Richard i jego poplecznicy walczą w tej jakże słusznej sprawie. Do tego oczywiście solidna dawka przemocy. Zestaw standardowy, ogólnie rzecz ujmując.

Nie ma tu absolutnie żadnych nowych miejscówek, bo też byłoby to co najmniej dziwne w tym momencie. Poznajemy w dalszym ciągu Pałac Ludów, a że należy on do moich ulubionych miejsc, to nie miałem nic przeciwko temu. Nie dziwi także obecność Wieży Czarodziejów, ponownie wymagającej ochrony przed kolejną osobą łasą na jej bogactwa. Wracają także Zaświaty, które zawsze mnie intrygowały, więc kolejna wycieczka w tym kierunku była dla mnie gratką.

Istot nowych również nie uświadczymy. Za to kilka spośród tych już znanych spotka ostateczny koniec (w przypadku niektórych – ku mojej uldze). Kolejnym powodem do zadowolenia był fakt, że wracają smoki, ale nie powiem kiedy i do czego się przyczyniają. Cieszę się także na powrót chimer, które są ciekawymi stworzeniami. Z adwersarzy w dalszym ciągu Richard ma do czynienia z bestią, której musi się pozbyć, gdyż wciąż stanowi zagrożenie dla wszystkich z jego otoczenia i niego samego.

Samo zakończenie opus magnum Goodkinda jest dla mnie nie do końca satysfakcjonujące. Spodziewałem się czegoś więcej, nie mogę ukryć uczucia rozczarowania. Jest ono w pewien sposób niebanalne, co zaliczam na plus, ale to nie wystarczy. W obronie autora mogę powiedzieć, że giną postaci, po których spodziewałem się, że jakoś tego unikną. Dobrze, że Goodkind nie bał się i podjął tego typu decyzje, gdy uznał je za słuszne. Moje największe zastrzeżenie budzi jednak los głównego przeciwnika – osiem tomów odkąd został wspomniany Jagang, pełnych właściwie ciągłej walki z nim i na koniec dostajemy tylko tyle? Myślę, że autora stać na lepsze rozwiązanie niż stosowanie tanich sztuczek. 

Patrząc na Spowiedniczkę z perspektywy całości serii, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest to jeden z lepszych tomów, jakie kiedykolwiek zostały napisane przez Goodkinda. Nie przebije się do pierwszej trójki moich ulubionych, ale będzie stał dumnie tuż za nimi. Cieszę się, że autorowi udało się zamknąć z sensem wszystkie niewyjaśnione do tej pory wątki, w tym ten najważniejszy (wokół którego toczy się akcja trzech ostatnich tomów) dotyczący pamięci i tożsamości Kahlan po rzuceniu czaru Pożogi. Szkoda tylko, że wspomniana kwestia Jaganga nie zostaje należycie rozwiązana.

Na pewno nie żałuję czasu spędzonego z historią rozpisaną na jedenaście tomów. Miała ona swoje wzloty i upadki, ale ostatecznie pisarz wraca z bojowego sprawdzianu umiejętności tworzenia świata, opowieści, postaci itd. z tarczą. Cała saga, nie tylko ten konkretny tom, jest warta uwagi. Stawiam sprawę uczciwie – nie znajdziemy tu zbyt wielu rewelacyjnych rozwiązań fabularnych ani zabiegów definiujących gatunek na nowo. Jest za to kawał solidnego rzemiosła i dobrej rozrywki, czasami nawet wymagającej refleksji, zwłaszcza przy omawianiu kolejnych praw magii.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł polski: Spowiedniczka
Tytuł oryginalny: Confessor
Wydawnictwo: Rebis
Autor: Terry Goodkind
Tłumaczenie: Lucyna Targosz
Gatunek: baśń, epic fantasy
Liczba stron: 543
ISBN: 978-83-7510-152-2

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Krzysztof "Kazio_Wihura" Bęczkowski
Krzysztof "Kazio_Wihura" Bęczkowski
Niepoprawny optymista, do tego maniak fantastyki. Czyta i kupuje kompulsywnie wiele książek. Gra we wszelakie tytuły (przede wszystkim RPG, strategie, można tu też wymienić parę innych gatunków). Nie patrzy na datę wydania danego dzieła i pochłania wszystko, co ma na swej drodze. Przekroczył magiczną trzydziestkę. Po cichu liczy, że go ominie kryzys wieku średniego.
Grubo ponad dekadę temu Goodkind zapowiedział że Spowiedniczka będę zamknięciem ostatecznym cyklu. Po kilku latach zmienił zdanie i dopisał paręnaście następnych odsłon. Przez wiele lat to Spowiedniczka była finalną odsłoną sagi i dla mnie taką pozostanie. Zatem z takiego stanowiska przedstawiam swoją opinię o...Czy Goodkind umie kończyć (choćby pozornie)? Recenzja książki Spowiedniczka
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki