SIEĆ NERDHEIM:

Kwestia klucza. Recenzja książki Niesamowite przygody Kavaliera i Claya

KorektaLilavati

chaboncover

Formuła działania „wespół w zespół” mało gdzie sprawdza się równie efektywnie jak pośród twórców komiksów. By skutecznie twórczą „żądz moc móc zmóc”, łącząc przy tym zdolności plastyczne i gawędziarskie, zawiązało się wiele okazjonalnych duetów. I tak to u schyłku lat 30. minionego wieku Joe Shuster wraz z Jerrym Siegelem oraz Bill Finger i Bob Kane zapoczątkowali Złotą Erę komiksu, dając popkulturze ponadczasowe wzorce herosów, czyli odpowiednio Supermana i Batmana. Ale jakkolwiek realne problemy świata ojców znajdowały często bezpośrednie odbicie w fikcyjnych przygodach ich cudownych dzieci, tak pewne wynikłe obok nich życiowe sytuacje naruszyły fundamenty rodzicielskiej dumy.

Podobny klucz zastosował Michael Chabon w Niesamowitych przygodach Kavaliera i Claya. Oto wybuch II wojny światowej do nowojorskiego mieszkania, zajmowanego wraz z matką przez Samuela Klaymana, zsyła z egzotycznej Pragi kuzyna, Josepha Kavaliera. To w nim, a dokładniej w jego rysunkowych zdolnościach, o niebo przewyższających te, które usiłuje wypracować w sobie Sammy, amerykański krewniak dostrzega szansę na swój udział w zaspokojeniu nagle rozbudzonego w społeczeństwie apetytu na obrazkowe historie o kalesoniarzach i pelerynowcach. Do realizacji pomysłu udaje mu się pozyskać kolejno nieufnego wydawcę i ekipę zachęconych konkurencyjną stawką rysowników. Kredyt zaufania wobec właściciela Śmiesznostek Empire zostaje spłacony z nawiązką – Sammy zamiast obiecanej próbki dostarcza szefowi materiał na pełny numer historyjek o superbohaterach, z których jeden wywalczy sobie szybko czołowe miejsce w panteonie komiksowych sław. To Eskapista – światowy posłaniec wolności, czego emblematycznym skrótem jest złoty klucz, widniejący na jego przepełnionej prawością piersi. Heros szybko sam staje się dla swoich twórców kluczem do spełnienia marzeń. Jednak okazuje się, że dostępu do nich nie strzeże standardowy zamek. Pełne determinacji życie panów Kavaliera i Claya, nie tylko to zawodowe, coraz bardziej zaczyna przypominać próbę wyzwolenia się z więzów, kajdan i kłódek godnych najśmielszych wyzwań Houdiniego. Czy w takiej sytuacji klucz może zastąpić wytrych?

Pozwalam sobie na powyższą retoryczną obudowę, gdyż sam nie mam klucza do jednoznacznego odczytania tej głośnej powieści. Poszczególne składowe wyłaniają się z niej bardzo czytelnie (wraz z wszystkim, co pozwala ją zakwalifikować do Wielkich Amerykańskich Powieści), ale nie jest to książka, której zasadnicza wartość odsłania się pod wpływem analitycznych działań. Mieszczące się na niemal 800 stronach tytułowe przygody, pozostając w zgodzie z towarzyszącym im epitetem, obejmują takie kwestie jak mit o Golemie, obecność cyrku i sztuki iluzji w kulturze USA, istnienie Ligi Aryjsko-Amerykańskiej, świat nowojorskiej bohemy ogarniętej gorączką surrealizmu, strategiczne znaczenie Antarktydy w działaniach wojsk alianckich i nazistowskich Niemiec, „przestępczy” charakter homoseksualizmu… To prawdziwa malownicza epopeja, której czas zogniskowany jest wokół Ameryki lat 40. i 50. Orson Welles i Salvador Dali, ale też (albo przede wszystkim) Douglas Sirk i Milton Caniff.

chabon1

Chabon zadbał o wiarygodność wielopłaszczyznowego tła nie tylko z precyzją dowodzącą znajomości realiów epoki, ale przede wszystkim z sercem osoby, dla której poziom eskapizmu obecnego w historyjkach obrazkowych zdecydowanie wykracza poza proste ramki kadrów. Z gorączkowych dyskusji Kavaliera i Claya wyłaniają się dynamicznie zasady określające funkcje nowego medium, zaś z milczących wewnętrznych zmagań autorskiego duetu obraz więzi, jaka zaistniała pomiędzy twórczością i życiem. Dla rozwijających się przed nami życiorysów autor dobiera wydarzenia nasycone jednocześnie komiksową, pulpową czy melodramatyczną estetyką i daleką od sztampy psychologiczną prawdą. Symbolika klucza pozostaje szlachetna, ale o ile więcej wspólnego z życiem mają często rozpaczliwe manewry wytrychem?

Bo jak odbierać scenę, w której Joe, uświetniający bar micwę pokazem magii, odkrywa ryzyko godzącego w niego zamachu bombowego? Jak traktować jego osobistą antynazistowską krucjatę, znajdującą finał pomiędzy lodami Antarktydy? Jak wreszcie spojrzeć na samą jego ucieczkę z zajętej przez hitlerowców Pragi w trumnie dzielonej z mitycznym Golemem? Jakie znaczenie ma relacja Sama z ojcem, cyrkowym siłaczem, znanym jako Mocarna Molekuła? Jakie jego ochotniczy dyżur przeciwlotniczy w budynku Empire State Building, podczas którego odwiedza go aktor, użyczający głosu Eskapiście w radiowych słuchowiskach? A jakie jego udział w procesie, będącym efektem działalności słynnej komisji, zawiązanej na skutek wniosków, którymi dr Wertham sprowokował anty komiksową kampanię?

Z kluczowego, nomen omen, dla powieści pojęcia eskapizmu Chabon wydobywa całą złożoność, wspomagając się przy tym znaczeniem, w jakim termin ten obejmuje wąską specjalizację sztuki iluzji (Houdini jest duchowym patronem książki na równi z Supermanem). Najmocniej jego działanie ilustrują momenty, w których bohaterowie stają naprzeciw wyborów, jakie stawiają przed nimi obietnice szczęścia i druzgocące je tragedie. Każdorazowo – u Joego, Rosy, będącej jego życiową miłością, i Sama – walka ta przybiera inne oblicze. Akty desperacji, uległości, rozpaczy, nadziei, rezygnacji, poświęcenia są boleśnie autentyczne i stają się życiowym komentarzem idei wyrażanych w komiksowej konwencji za pomocą ukrywającej tożsamość maski czy nadludzkich mocy.

chabon2

Niezwykłe przygody… przy ogromnym ładunku emocjonalnym pozostają żywo opowiedzianą historią komiksu, przywołującą pomiędzy wierszami nazwiska zasłużonych twórców, postaci, tytułów, wydawnictw, przebieg „wojen komiksowych” i losy ich ofiar. Nie bez powodu Joe i Sammy wykazują wykraczające poza żydowskie korzenie podobieństwo z całym zastępem rysowników i scenarzystów Złotej Ery (warto przypomnieć tutaj biograficzny komiks Joe Shuster. Opowieść o narodzinach Supermana Juliana Voloja i Thomasa Campi), zaś sytuacja rynkowa i wydawnicza obejmuje procesy, których skalę uświadamiają takie dokumentacje późniejszej w dziejach komiksu epoki jak Niezwykła historia Marvel Comics Seana Howe’a i Mordobicie. Wojna superbohaterów. Marvel kontra DC Reeda Tuckera. Etapy rozwoju artystycznego tytułowego tandemu zawierają ciekawe refleksje na temat poszerzających się możliwości warsztatowych, języka komiksu, możliwych autorskich, korespondujących z życiowymi doświadczeniami pobudek i inspiracji. Wymownie pod tym względem przedstawiają się działania Joego, gdy tworzy postać kobiety-ćmy, Luny, oraz gdy rozprawia się z traumą na planszach komiksu o Golemie. Podobnie przedstawia się rozrachunek Sama z pulpowym pisarstwem i niespełnionymi ambicjami literackimi. Niezwykłe przygody… są też bowiem powieścią o tworzeniu i statusie sztuki.

I jakkolwiek Chabon, serwując nam obraz rysowniczej ekspresji, pisze o Joem, który „kroił swoje kadry na plasterki, rozciągał, wypaczał, robił z nich trójkąty i paski”, to sam w języku nie posuwa się do takich ekstrawagancji. Dialog prowadzi potoczyście, miejsca opisuje z precyzją przewodnika i instynktem fotoreportera, charakter postaci i sceny potrafi uchwycić błyskawicznym krótkim zdaniem, niczym wyrobiony uliczny karykaturzysta. To, co wymownie rysuje się nam przed oczami (może to i sprowokowana tematyką powieści autosugestia, ale wiele razy opisywana akcja czy rozmowa przekładała mi się niemal równolegle na kadry i ich sekwencje, z narzucającą się plastycznie kompozycją, kreską, cieniowaniem) za sprawą takich skromnych objętościowo, a przy tym bezbłędnie oddających klimat sceny fraz jak „poranne promienie słońca w kolorze bourbona i popiołu”, nie wyklucza obecności bardziej rozwiniętych wewnętrznych metafor, by przytoczyć choćby moment, w którym „Kornblum zboczył ze ścieżki profesjonalnej retrospekcji w cienistą gęstwinę spraw osobistych”. Dlatego również językiem swojej powieści Chabon sprowadził mnie bez stosowania przymusu ze ścieżki profesjonalnego recenzenctwa w cienistą gęstwinę eskapistycznego zaangażowania.

Jestem bardzo ciekaw, jak tę utytułowaną powieść odbierają czytelnicy niemający doświadczenia z komiksami bądź rezerwujący dla nich miejsce gdzieś w przytułku dla bękartów kultury. Wierzę, że obecny na okładce polskiego wydania powieści złoty klucz otworzy ich na bliższy kontakt z medium, którego wyjątkowość z ogromnym szacunkiem, pasją i językową maestrią zaprezentował Michael Chabon.

Wydawnictwu W.A.B. serdecznie dziękujemy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Niezwykłe przygody Kavaliera i Claya
Wydawnictwo: W.A.B.
Autor: Michael Chabon
Tłumaczenie: Piotr Tarczyński
Typ: beletrystyka
Gatunek: wielka powieść amerykańska
Data premiery: 31.07.2019 r.
Liczba stron: 800

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Łukasz "Justin" Łęcki
Łukasz "Justin" Łęcki
Dzieciństwo spędziłem przy komiksach TM-Semic, konsoli Pegasus i arcade’owych bijatykach. Od kilkudziesięciu lat sukcesywnie podnoszę stopień czytelniczego wtajemniczenia, nie obierając przy tym szczególnej specjalizacji. Fascynują mnie mity, folklor, omen, symbole – wszystko, co tworzy panoptyczny rdzeń ludzkiej wyobraźni. Estetycznie i duchowo czuję się związany z modernizmem, ale dzięki dzieciom i znajomym udaje mi się utrzymywać niezbędny poziom cywilizacyjnej ogłady. Nałogowo wizytuję antykwariaty książkowe i sklepowe działy słodyczy. Piszę też dla wortalu i czasopisma Ryms.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + pełna rozmachu i detali panorama Ameryki lat 40. i 50.<br /> + żywy obraz Złotej Ery komiksu<br /> + wnikliwość autorskiej refleksji<br /> + pełnokrwiści bohaterowie<br /> + porywająca narracja<br /> + wgląd w dzieje popkultury<br /> + wspaniały warsztat językowy</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - brak</p>Kwestia klucza. Recenzja książki Niesamowite przygody Kavaliera i Claya
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki