SIEĆ NERDHEIM:

Magia erudycji. Recenzja książki Iluminacje

KorektaJustin
Iluminacje - okładka książki
Iluminacje – okładka książki

Nie lubię Alana Moore’a. Przyznaję się do tego na samym początku, aby było jasne, z jakiej pozycji zabierałem się za jego pierwszy wydany zbiór opowiadań. Ten brak sympatii trudno jest mi tak naprawdę uargumentować, bo czytając komiksy, do których stworzył scenariusze, dostrzegam ogromną erudycję, nieszablonowe pomysły czy rozwiązania narracyjne, które wywołują efekt wow. Wszystko więc się w nich na pierwszy rzut oka zgadza, lecz mimo to nie czerpałem (z wyjątkiem V jak Vendetta, bo ten tytuł akurat niezwykle mi podszedł) satysfakcji z lektury i ostatecznie przedzierałem się przez kolejne stronice głównie ze względu na chęć poznania klasyki medium niż dla rzeczywistej przyjemności. Kiedy więc polskie wydawnictwo Echa zapowiedziało wydanie Iluminacji,zacząłem zastanawiać się, czy może twórczość Moore’a podejdzie mi w formie prozatorskiej?

Na początku – z niewdzięcznego recenzenckiego obowiązku – zanim przejdę do treści opowiadań, ich problematyki i swoich rozważań, zaprezentuję techniczne aspekty wydania. Zbiór składa się z dziewięciu tekstów. Piszę tekstów, gdyż w rzeczywistości tworzy go siedem opowiadań, jeden fragment artykułu połączony z poematem oraz swoista nowela. Utwory są różnej objętości – najkrótszy ma nieco ponad 10 stron, a najdłuższy (wspomniana nowela) liczy sobie niemal 300. W sumie 560 stron. Za tłumaczenie tak obszernej kobyły zabrali się liczni tłumacze, którym biję pokłony (jak również korektorom i redaktorowi), bo podczas lektury nie spotkałem się z żadnym kulawym/zgrzytającym zdaniem ani innym, zdarzającym się przecież każdemu, potknięciem wpływającym na przyjemność z czytania. Na pochwałę zasługuje także szata edytorska. Stylowa okładka utrzymana w dwóch kolorach (czarnym i żółtym) i co najważniejsze – twarda oprawa, która zapewniła mi komfort podczas lektury w środkach transportu publicznego.

Moore kojarzy mi się przede wszystkim z dwoma tematami: mistycyzmem oraz seksualnością. Pierwszy występuje co prawda w zbiorze, ale jest wyłącznie dodatkiem, bo pojawia się zaledwie w jednym opowiadaniu, które nieszczególnie pozostaje w pamięci. Traktuje ono o mężczyźnie, który zarabia na życie jako medium, chociaż w rzeczywistości nie wierzy w życie pośmiertne. Za to druga z kwestii wybrzmiewa w zdecydowanej większości tekstów. Moore ukazuje czytelnikowi różne aspekty seksualności człowieka, wyciąga na powierzchnię jego najgłębsze pragnienia, dowodzi, że w rzeczywistości jesteśmy wyłącznie zwierzętami, pragnącymi zaspokoić swoje najbardziej pierwotne fizjologiczne potrzeby. Przedstawia różne oblicza seksu i jego wykorzystania. Co jednak istotne – wydaje się, że ani razu erotyzm nie jest powiązany z czymś dobrym, szlachetnym. W Iluminacjach brakuje mi czystszych uczuciowo zbliżeń, za którymi stałaby miłość. Jest za to manipulacja, upodlenie drugiej osoby, zatracenie się we własnej cielesności lub zgubna próba odnalezienia szczęścia w kolejnych erotycznych przygodach. Moore serwuje więc dokładnie to, do czego przyzwyczaił nas w swoich komiksach, lecz ze względu na całkiem inną formę treść jego opowieści odebrałem zupełnie inaczej. W przypadku powieści graficznych miałem dziwne wrażenie, że Brytyjczyk decyduje się na kontrowersje dla samego wywołania szoku lub wzbudzenia u odbiorcy dyskomfortu. Zazwyczaj w jego sposobie przedstawiania seksu lub przemocy seksualnej nie widziałem niczego głębszego, co mogłoby uargumentować te zabiegi. W prozie ukazały mi się one inaczej.

Widać, że pozbycie się ograniczeń w postaci komiksowych kadrów pomogło pisarzowi rozszerzyć swoją narrację. I tak oto otrzymujemy długie opisy świata wydarzeń, wchodzimy w emocje bohaterów, poznajemy ich historię sprzed czasu akcji. Koronnym przykładem może być pierwszy (i w mojej opinii najlepszy) tekst ze zbioru, czyli Hipotetyczna jaszczurka. Opowiadanie utrzymane w konwencji fantasy jest niezwykle dobrym reprezentantem tego, co czeka czytelnika w dalszej części książki. Jeżeli więc ktoś uzna, że wątki w nim zawarte nie są dla niego, wtedy nie warto już iść dalej. Naprawdę.

Chociaż nie mam zamiaru streszczać treści wszystkich tekstów, nie mogę pominąć Co możemy wiedzieć o Thundermanie, czyli wspomnianej obszernej noweli, będącej w mojej opinii z jednej strony listem miłosnym do dawnych lat, kiedy to Moore był przede wszystkim scenarzystą komiksowym, a z drugiej rozliczeniem się z własną przeszłością i ukazaniem ciemnych stron branży. Śledzimy tutaj losy fikcyjnych bohaterów, nad którymi pracowali ludzie pełni pasji zrodzonej jeszcze w czasach dzieciństwa, ale z biegiem czasu wkraczający niejednokrotnie na złą drogę. Pisarz nie bawi się w osładzanie faktów i wskazuje wprost, że w przemyśle komiksowym niejednokrotnie dochodziło do mniejszych lub większych nadużyć. Dla tych, którzy kojarzą w miarę losy DC i Marvela lektura może okazać się dodatkowo słodko-gorzka, bo w wykreowanych przez Moore’a postaciach i tytułach rozpozna ich pierwowzory.

Odkładając książkę, byłem szczerze zaskoczony dwoma faktami. Po pierwsze wszystkie przeczytane teksty idealnie wpasowują się w to, do czego przyzwyczaił czytelników Moore i raczej nic nie wykracza poza jego wiadome poglądy. Ale dużo bardziej zdziwił mnie fakt, że pomimo tego, co napisałem w poprzednim zdaniu, prawie wszystkie opowieści zdecydowanie mi się podobały. Jasne, są tutaj opowiadania, które równie dobrze mogłyby wyjść spod ręki każdego bardziej rozgarniętego pisarza, ale zdecydowana większość posiada swój wyjątkowy urok. Chociaż jest on zazwyczaj dość makabryczny, nihilistyczny lub zatrważający, to jednak w tej dosadności pozostaje atrakcyjny.

W ramach podsumowania napiszę kilka oczywistości. Jeżeli byliście już wcześniej fanami twórczości Czarnoksiężnika z Northmapton, to do Iluminacji nie trzeba was wcale przekonywać. Jeżeli chodzi o osoby niezdecydowane, to stwierdzę tak: o ile nie jesteście purytanami albo nie pozostajecie nadwrażliwi na wątki związane z eksploracją ludzkiej seksualności, to warto dać szansę często dość szalonym pomysłom Alana Moore’a.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Iluminacje
Wydawnictwo: Echo
Autor: Alan Moore
Tłumaczenie: Paulina Braiter, Krzysztof Cieślik, Paweł Podmiotko, Michał Rogalski, Robert Sudół, Wojciech Szypuła, Łukasz Witczak, Tomasz Wyżyński, Aga Zano
Gatunek: fantastyka, obyczaj
Data premiery: 8.11.2023
Liczba stron: 560
ISBN: 9788382521405

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Adam "Sumo" Loraj
Adam "Sumo" Loraj
Rocznik '98. Student historii. Sięga w równej mierze po anime, filmy, gry wideo, komiksy i książki. Fan twórczości Hideo Kojimy, Guillerma del Toro i Makoto Shinkaia. Od najmłodszych lat w jego sercu pierwsze miejsce zajmują Pokemony, a zaraz potem Księżniczka Mononoke. Prowadzi i gra w papierowe RPGi, w szczególności w Zew Cthulhu i Warhammera. Za najlepszego światowego muzyka uważa Eltona Johna, a polskiego Jacka Kaczmarskiego. Swoje opowiadania publikował w m.in. magazynach: Biały Kruk, Histeria, Szortal na Wynos lub w antologii Słowiański Horror.
Nie lubię Alana Moore'a. Przyznaję się do tego na samym początku, aby było jasne, z jakiej pozycji zabierałem się za jego pierwszy wydany zbiór opowiadań. Ten brak sympatii trudno jest mi tak naprawdę uargumentować, bo czytając komiksy, do których stworzył scenariusze, dostrzegam ogromną erudycję,...Magia erudycji. Recenzja książki Iluminacje
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki