SIEĆ NERDHEIM:

Samotne wilki. Recenzja komiksu Wilk

Obława? Obława.
Obława? Obława.

Wilk w naszym kręgu kulturowym jest zwierzęciem wzorowo realizującym wizerunek godnego przeciwnika, wroga, który może budzić słuszny strach, ale przede wszystkim szacunek i podziw. Pośród cech, które na przestrzeni wieków zapewniły mu tę pozycję, na pierwszy plan wybija się dzikość jako synonim wolności oraz drapieżnego instynktu. Symboliczna obróbka wysubtelniła te pojęcia do pożądanej przez ludzkie charaktery siły, wytrwałości, niezależności, pozostawiając przy tym margines dla surowości, z jaką wiążemy prawa natury.

Bohaterowi komiksu Wilk Jeana-Marca Rochette’a podobne rozważania są zbędne. Gaspard jest związany z górami nie tylko zawodowo jako hodowca owiec, ale i jako człowiek, który poznał to miejsce dogłębnie i zżył się z nim w sposób naturalny. Nie uznaje niczyjego zwierzchnictwa, żyje według sezonowej rachuby wypasu, spędu i zimowania. Jego jedynym towarzyszem jest pies pasterski, jedynym wrogiem – wilk. Powtarzające się ataki, kończące się utratą nawet kilkudziesięciu sztuk owiec, zmuszają mężczyznę do zabicia drapieżnika. To, co prawa parku narodowego określają mianem przestępstwa, Gaspard nazywa koniecznością. Wkrótce przekonuje się, że zabijając wilczycę, pozbawił matki szczenię. Można powiedzieć, że młody wilk dorasta w sąsiedztwie starego, a gdy spotykają się podczas zimowych łowów, myśliwy, zważywszy na wiek zwierzęcia, opuszcza broń. Podczas kolejnej wiosny wilk atakuje stado i doprowadza do tego, iż ogarnięte paniką owce zabijają się co do jednej, spadając z urwiska. Ostatnią ofiarą drapieżnika pada Max, pies Gasparda. Wilk albinos dorasta do miana pełnoprawnego rywala pasterza.

Pierwsza i ostatnia lekcja łowów.
Pierwsza i ostatnia lekcja łowów.

Do tego momentu sytuacja nie różni się od tych, z jakimi jeszcze dziś stykają się hodowcy owiec we Francji, by zawężyć pole problemu do rejonu Alp, który posłużył Rochette’owi za wzór miejsca akcji komiksu. Autor oglądał miejsca podobnych rzezi dokonanych przez wilki, wysłuchiwał też relacji pasterzy i to jako ktoś więcej niż jedynie rzetelny reporter. Rochette sam jest człowiekiem gór, stąd jego Wilk, przy całej ekologicznej wymowie, ma wszelkie znamiona dzieła osobistego. Dzieła, które wyraża uniwersalną prawdę o determinacji i samotności, o cenie, jaką przychodzi za nie płacić, bez uciekania się do psychologicznych dywagacji o atrybutach człowieczeństwa. W oschłym charakterze Gasparda jest coś pokrewnego surowym Hemingwayowskim bohaterom, którzy w działaniu, w sytuacjach kryzysowych dają dowód wrażliwości i respektowania niepisanych honorowych zasad. Od momentu, kiedy Gaspard słowami „Zabiję cię, słyszysz?” rzuca wilkowi wyzwanie, fabuła nabiera charakteru przypowieści.

Przed patosem i banałem Rochette broni się dyscypliną twórczą, która, jak w wypadku cytowanego Hemingwaya, wystrzega się nadbudowy motywacji postaci i emocjonalnych komentarzy. W narracji tekstowej osiąga to rezygnując z dymków, mogących przedstawić myśli Gasparda oraz stosując zabieg znany wszystkim widzom telewizyjnych programów przyrodniczych z udziałem lektora – pewne informacje, uplastyczniające odbiór obrazu lub objaśniające go, zostały tutaj (z oczywistego braku możliwości ich udźwiękowienia) włożone w „neutralne” ramki. Zawarta w nich treść w pierwszym momencie przywołała w mojej głowie echo niezapomnianego głosu Krystyny Czubówny, ale później zobaczyłem w tym zabiegu pełną świadomość autora. Rochette, czyniąc tę część narracji możliwie najbardziej bezosobową, daje nam wyraźny znak – świat, którego cząstkę wam pokazuję, nie jest wam znany. To terytorium moje i wilka. I nasza wojna. Nie jest to jednak wyraz poczucia wyższości, a emocjonalnej więzi, której obecności nie zagwarantuje turystyczny zachwyt krajobrazem czy survivalowy wycisk.

Oko w oko. Oko za oko.
Oko w oko. Oko za oko.

Jeszcze dobitniejszym dowodem tej więzi jest szata graficzna. Oszczędne obrazy, stworzone grubą uproszczoną, ale wciąż realistyczną kreską, nie pozostawiają wątpliwości – Rochette mógłby te znane sobie miejsca malować z zamkniętymi oczami, a spod każdej przedstawiającej cień plamy tuszu wydobyć bogactwo detali, rys, szczelin i występów na zboczach gór. Autor nie chce jednak prezentować nam fotoksiążki, a opowieść, w której przyroda nieożywiona animuje człowieka w większym stopniu, niż on animizuje ją. Rochette kadruje klasycznie, udowadniając, że nie potrzeba całostronicowych panoram, aby oddać surową przestrzeń gór i łatwość, z jaką mogą pochłonąć człowieka.

Podobnie wymowna jest kolorystyka – stonowana do chłodnych odcieni zieleni, bieli, błękitu, szarości i granatu odtwarza właściwe naturze zlewiska barw, światła i cienia, odbierające wyrazistość poszczególnym kształtom. Aby pełniej ocenić celowość użycia takiego stylu wobec rozpiętości plastycznych możliwości autora, sprawdźcie choćby przykładowe plansze z jego sztandarowych dzieł, jak Edmond le cochon czy Snowpiercer (którego polskie wydanie już pod koniec czerwca!). A jeśli ta malarska wizja gór przemówiła do was tak jak do mnie, to pozostaje nam liczyć na zainteresowanie wydawców opartym na autobiograficznych wątkach Rochette’a komiksem Ailefroide: Altitude 3954.

Biało-błękitne barwy królestwa gór.
Biało-błękitne barwy królestwa gór.

Całokształt wizualnych wrażeń, jakich dostarcza Wilk, wzbogacony jest przez jeszcze jedną okoliczność. To niecodzienna okazja do obcowania z tak klasycznie pojętym warsztatem komiksowym – nie uświadczymy tutaj komputerowej obróbki, wszystko, łącznie z obrysami kadrów, wyszło spod jednej, mistrzowsko władającej pędzelkiem ręki.

Jedna rzecz psuje mi nieco ogólny odbiór, a jest nią posłowie, w dodatku anonimowego autorstwa (szukałem informacji, kto jest za nie odpowiedzialny, bo też nie wygląda mi na wyłączny pomysł polskiego wydawcy), które rozpisuje fabułę, z wyszczególnieniem sposobów jej odczytania i objaśnieniem przesłania, w sposób stawiający momentami czytelnika na poziomie odpornego na wiedzę maturzysty. Analiza problemu obecności wilka we współczesnym pasterstwie podobnie upraszcza niezależną odeń wymowę dzieła.

Patrząc na Wilka wyłącznie z perspektywy proekologicznych trendów, nie dostaniemy wiele ponad głos traktujący o koniecznej koegzystencji gatunków i zachowaniu naturalnej równowagi ekosystemów. Ale śledząc po prostu historię Gasparda i białego wilka możemy zyskać wrażenie przybliżenia nam czegoś bardziej niepochwytnego, czegoś, o czym Antoine de Saint-Exupéry (już nie Hemingway, choć też by się pewno z tym zgodził) napisał „Istnieje cecha ludzka, dla której nie ma nazwy. Może jest to powaga, ale nie jest to właściwe słowo”.

Wydawnictwu Marginesy serdecznie dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Wilk
Wydawnictwo: Marginesy
Scenariusz i rysunki: Jean-Marc Rochette
Tłumaczenie: Paweł Łapiński
Typ: komiks
Gatunek: obyczajowy
Data premiery: 19.02.2020
Liczba stron: 112

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Łukasz "Justin" Łęcki
Łukasz "Justin" Łęcki
Dzieciństwo spędziłem przy komiksach TM-Semic, konsoli Pegasus i arcade’owych bijatykach. Od kilkudziesięciu lat sukcesywnie podnoszę stopień czytelniczego wtajemniczenia, nie obierając przy tym szczególnej specjalizacji. Fascynują mnie mity, folklor, omen, symbole – wszystko, co tworzy panoptyczny rdzeń ludzkiej wyobraźni. Estetycznie i duchowo czuję się związany z modernizmem, ale dzięki dzieciom i znajomym udaje mi się utrzymywać niezbędny poziom cywilizacyjnej ogłady. Nałogowo wizytuję antykwariaty książkowe i sklepowe działy słodyczy. Piszę też dla wortalu i czasopisma Ryms.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> +wyróżniająca się warstwa graficzna<br /> +dyscyplina narracyjna<br /> +udany metaforyczny przekaz<br /> +osobisty charakter opowieści</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> -rozwlekłe, ukierunkowujące odbiór posłowie</p>Samotne wilki. Recenzja komiksu Wilk
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki