SIEĆ NERDHEIM:

Królicza nora. Recenzja komiksu Critical Role: Vox Machina Początek tom 1

Trudno o lepszą reklamę dla fanów oryginału.
Trudno o lepszą reklamę dla fanów oryginału.

Umknęła mi okazja do złośliwości. Bo widzicie, wizytując Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi wpadłem na stoisko Wydawnictwa KBOOM, chciałem kupić sobie Vox Machinę Początek i być może coś napisać, bez ciśnienia. Ci okropni ludzie jednak nie przyjęli moich pieniędzy, zmuszając mnie tym samym do sklejenia tekstu i narażając na nienawiść wszystkich zazdrośników niezaznajomionych z trudami działalności recenzenckiej. Pomyślałem, że w ramach zemsty będę mógł chociaż ten komiks zjechać po szybkiej lekturze, a skończyło się na researchu w postaci kilkudziesięciu godzin spędzonych na YouTube i mentalnej schizmie dwóch skrajnych perspektyw.   

Ten fragment będzie prezentem dla biedaków, którzy temat napoczynają z poziomem niewiedzy podobnym do mojego. Vox Machina to drużyna z papierowego RPG. Od tysięcy ekip początek i koniec swojego żywota odnajdujących w nerdowskich piwnicach odróżnia ją przytłaczający wręcz fejm na globalną skalę. W marcu 2015 roku grupa relatywnie znanych aktorów głosowych z USA zdecydowała się bowiem zacząć streamować swoje sesje pod szyldem Critical Role. Reszta jest, jak to się mówi, historią. Setki tysięcy fanów, tony merchu, doskonale oceniany serial na Amazonie i komiksy omawiające początki ekipy. Z tym ostatnim się właśnie mierzymy, jeśli to jeszcze nie jest oczywiste. Nie jest to łatwa przeprawa.

Ten zabieg jest powtarzany przy przedstawianiu historii kolejnych drużynników. Całkiem spoko.
Ten zabieg jest powtarzany przy przedstawianiu historii kolejnych drużynników. Całkiem spoko.

Dla klarowności dalszego biadolenia muszę podzielić potencjalnych odbiorców na trzy grupy:

  • A. Ludzie, którzy o Dungeons & Dragons słyszeli najwyżej od księdza w ramach przestrogi albo po prostu nie przepadają za taką formą rozrywki. Skrajności brzmią fajniej.
  • B. Adepci, co to przy niejednym (no dobra, chociaż jednym) stole kości rzucali. Gracze systemów wszelakich. Jeśli preferują high fantasy, tym lepiej dla nich.
  • C. Widzowie Critical Role oraz/lub animowanych Legend Vox Machiny.

Wasze zadowolenie z lektury pierwszego tomu tej historii będzie całkowicie zależne od tego, do których z powyższych grup należycie. Jesteście szczęśliwymi reprezentantami literki C? Nawet w kombinacji z cechami kategorii A komiks będzie dla was prawdopodobnie pozycją obowiązkową. W innym przypadku może być różnie, mocno kiepsko nawet.

Ja swoją przygodę zacząłem jako stuprocentowy członek kategorii B. Grałem w dedeki dziesiątki razy, innych systemów skosztowałem ilości niezliczone i w sumie po latach pretensjonalnego wycofania w bardziej przyziemne i mroczne realia zatęskniłem za luźniejszym ciuraniem w klasyki lochowo-smokowe. Samoświadomy, pełen humoru komiks o barwnej grupie poszukiwaczy przygód powinien być dla mnie strzałem w dziesiątkę, ale okazałem się wyjątkowo odporny na wykonany przez twórców rzut na perswazję. Trzymałem w rękach najwyżej niezłe czytadło, w którym Matthew Colville – scenarzysta zupełnie niedoświadczony w pracy nad tym medium – z różną skutecznością starał się przekuć stosunkowo typową pierwszą sesje RPG w narrację obrazkową. Bywało zabawnie, postacie jakiś tam urok miały a najmocniejszym plusem była konstrukcja fabuły. Samemu będąc wielokrotnie świadkiem i uczestnikiem skromnych początków heroicznych epopei sporo radości czerpałem z całkiem pomysłowego ciągu wydarzeń zmierzających do połączenia wyrazistych indywidualności w jedną szaloną zgraję.

Takich urokliwych ilustracji niestety nie ma zbyt wiele.
Takich urokliwych ilustracji niestety nie ma zbyt wiele.

Bawiłem się jednocześnie gorzej niż podczas rozgrywek prowadzonych osobiście. Ba, więcej frajdy sprawiało mi już zwykle nawet oglądanie cudzych sesji, zarówno na żywo jak i na YouTube. Idąc tym tropem postanowiłem chociaż trochę wcielić się w rolę przedstawiciela faktycznej grupy docelowej oznaczonej wcześniej literką C. Nie było to proste, nawet by zacząć oglądać Critical Role, musiałem najpierw zapoznać się z instrukcją, tego są setki godzin, trzy kampanie, spin-offy. Kiedy jednak już zabrałem się za to przedsięwzięcie, do zostania fanem potrzeba mi było jedynie jednego odcinka, potem już poszło z górki. Polubiłem tych ludzi i grane przez nich postacie, a tym samym odmieniło się moje nastawienie do komiksu. 

Czy zacząłem dostrzegać w Vox Machina Początek jakieś ukryte wartości, mądrość z przekąsem schowaną między dymkami? Absolutnie nie. To, co urywa mi boki przy stole zawalonym podręcznikami do D&D i przekąskami, niekoniecznie bawi równie mocno w komiksie. Dalej uważam, że to najwyżej niezłe, ale do bólu sztampowe czytadło fantastyczne z czasem kiepskimi dialogami i dla kontrastu porządnie nakreśloną chemią między bohaterami. Ta pierdółka stała się dla mnie jednak sympatycznym suplementem czegoś niesamowitego i dużo większego. Zapisem nieznanych dotąd przygód postaci, z którymi zaskakująco szybko udało mi się związać za pośrednictwem dziwacznej dla wielu formy obcowania z grą RPG na trzeciego. Lepiej zrozumiałem też humor, bo wcześniej na przykład częste łamanie czwartej ściany w wykonaniu barda Scanlana wydawało mi się żenujące. W komiksie nie miałem czasu się do tego klimatu przyzwyczaić, musiałem to zrobić poza nim.

Best boys!
Best boys!

Rysunku dają radę, tylko tyle i aż tyle. Olivia Samson również nie miała, poza tym tytułem, zbyt wiele praktyki w graficznym storytellingu. Jakby mi ktoś opisał, że umiarkowanie obyta artystka z DeviantArta bierze się pierwszy raz za rysowanie poważniejszego projektu komiksowego, to dokładnie takiego efektu bym się spodziewał przy jednoczesnym zachowaniu sporego optymizmu. Tak, mogło być znacznie gorzej, w zakresie szkoły typowego, cartoonowego fantasy w duchu webkomiksu udało się stworzyć wizualnie zadowalającą i przyjemną w odbiorze narrację z nieźle rozplanowaną ale przeciętnie zrealizowaną paletą barw w wykonaniu Chrisa Northropa. Samson oczywiście nie wychodzi poza bezpieczny standard kadrowania, perspektywy i kompozycji a postacie w jej wykonaniu cierpią nieco na syndrom jednakiej gęby, ale mimika tych gęb pozostaje wyrazista i wszystko rozgrywa się zwykle na planszach ze stosunkowo szczegółowymi tłami. Wszystko pozostaje też w duchu baśniowego luzu, który doskonale pasuje do tej przyjemnej historii.

Ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi, więc na zakończenie wspomnijmy o ludziach z kategorii A. Czy jest szansa, że Critical Role: Vox Machina Początek im się spodoba? Oczywiście, szansa jest, ale moim zdaniem równie prawdopodobne jest walnięcie krytycznego sukcesu dwa razy z rzędu na k20. Ten komiks to przede wszystkim przyjemny dodatek do globalnego fenomenu, tytuł targetowany ściśle do odbiorców Critical Role oraz animacji z Amazona. Może wpasować się w gusta niektórych miłośników papierowych gier RPG, o ile obniżą swoje oczekiwania względem fabuły i skutecznego operowania obrazkową formą wyrazu. Zastanawiałem się, jaki byłby efekt, gdyby projekt powierzono twórcom bardziej ogarniającym komiksy, ale ostatecznie nie jest to chyba potrzebne. Wydawnictwo, z tego co wiem, cieszy się rekordową sprzedażą tego tytułu, swoją rolę spełnia on doskonale, a ja w sumie też nie mogę całkiem krytykować decyzji o pozostaniu w semi-profesjonalnej, nerdowskiej bańce. Serialowa Legenda Vox Machiny poziom miała zdecydowanie większy, ale umówmy się, ludziska stojący za Critical Role właśnie w animacji są specjalistami. Można im wybaczyć nieco naiwności przy wkraczaniu na nowy grunt, to też w sumie podejście typowe dla tytułowej drużyny uroczych dziwaków.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Critical Role: Vox Machina Początek tom 1
Wydawnictwo: Wydawnictwo KBOOM
Scenariusz: Matthew Colville, Matthew Mercer
Rysunki: Olivia Samson
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Typ: komiks
Gatunek: fantasy, komedia
Data premiery: 11.10.2023
Liczba stron: 168
ISBN: 978-83-968082-2-6

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
Umknęła mi okazja do złośliwości. Bo widzicie, wizytując Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi wpadłem na stoisko Wydawnictwa KBOOM, chciałem kupić sobie Vox Machinę Początek i być może coś napisać, bez ciśnienia. Ci okropni ludzie jednak nie przyjęli moich pieniędzy, zmuszając mnie tym...Królicza nora. Recenzja komiksu Critical Role: Vox Machina Początek tom 1
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki