Z komiksami pisanymi przez Remendera mam drobny problem. To, że facet potrafi konstruować ciekawe światy oraz wymyślać pokręcone koncepcje dla swoich historii przepełnionych szaloną akcją, jest nie do podważenia. Za każdym razem tworzone przez niego opowieści mają to coś, co mnie przyciąga, obiecując przyjemną lekturę. Niestety im dalej w las, tym bardziej fabuła wydaje mi się coraz słabsza i ostatecznie porzucam serię. Czy tam samo będzie z Szumowiną? Nie wiem, ale pierwszy tom daje nadzieję na przyjemne czytadełko.
Historie typu od zera do bohatera, chociaż niezwykle już wyeksploatowane i przepuszczone przez dziesiątki wariacji, wciąż są atrakcyjne. Skoro przytaczam tutaj ów motyw, to z pewnością domyślacie się, że z takim samym mamy do czynienia w omawianym komiksie. I macie rację! Istnieje tylko jedna uwaga. Ernie Ray Clementin – bo tak nazywa się protagonista tytułu – jest dosłownym zerem; niezwykle wulgarnym, egocentrycznym, uzależnionym od narkotyków i brudnym zerem. Ale po przypadkowym wstrzyknięciu sobie w żyły tajemniczego serum niespodziewanie staje się bohaterem, a przynajmniej zyskuje moce, które mogą go do tego doprowadzić. Jednak to, czy skorzysta z możliwości i wyjdzie na prostą, zależy wyłącznie od niego.
Generalnie w pierwszym tomie Szumowiny mamy do czynienia z opowieścią z pogranicza superhero i historii szpiegowskiej. Nasz protagonista bowiem wraz z zyskaniem supermocy zostaje zwerbowany do tajnej agencji, Centrali, mającej dbać o bezpieczeństwo na świecie. Pierwszą z jego misji jest infiltracja nacjonalistycznej organizacji Scrorpionsów, której czołowy członek zaczął sprzedawać w pełni ekologiczne paliwo… a przecież wiadomo, że skrajna prawica nie powinna nazbyt przejmować się zmianami klimatycznymi, więc o co tutaj chodzi? Komiks przesiąknięty jest tematami politycznymi; począwszy od kwestii związanej ze środowiskiem, po nierówności społeczne czy podziały wynikające z sympatii politycznych. Jednak w żadnym z tych przypadków Remender nie stara się rozłożyć go na czynniki pierwsze. Ślizga się po nich dość powierzchownie, lecz nie jest to wadą. Tytuł ewidentnie od początku miał być lekką lekturą i nagłe przedstawienie jakiegokolwiek złożonego problemu wydawałoby mi się niepotrzebne.
Dodatkowo generyczność wspomaga hiperbolizacja postaw poszczególnych bohaterów i korzystanie ze stereotypów. Jeżeli mamy do czynienia z naziolem, to takim, który dorównuje charakterem Hitlerowi, jeżeli feministkę, to potrafiącą wnieść przysłowiową lodówkę na dziesiąte piętro bez zadyszki. W tym wszystkim mamy jeszcze naszego Erniego, którego trudno tak naprawdę opisać. Jest gburem, ale często wypowiadane przez niego kwestie są najbardziej sensowne, a do tego nacechowane nutką sarkazmu, obojętności na to, czy komuś się spodobają. Jednak nie zmienia to faktu, że niezwykle ciężko jest go… polubić? Chodzi mi o to, że tytułowa Szumowina jest postacią, która posiada nazbyt dużo negatywnych cech, żeby w ogóle można było powiedzieć, że się mu kibicuje.
Pozostając jeszcze na chwilę przy fabule komiksu. Mam z nią jeden problem, który zaczyna wybrzmiewać pod koniec tomu i może niezwykle negatywnie rzutować na kolejną część. Mianowicie przez ponad sto pięćdziesiąt stron obserwujemy, jak Ernie z paskudnego człowieka staje się coraz lepszy i powoli zaczyna aspirować do roli bohatera. Chociaż daleka jeszcze przed nim droga, to jednocześnie obawiam się, że nie będzie ona na tyle ciekawa, żeby ekscytować czytelnika. Nie chcę zostać źle zrozumianym. Uważam, że przedstawienie zmian zachodzących w protagoniście to wciąż ciekawy motyw, lecz w przypadku Szumowiny owe przeobrażenia, ze względu na wyolbrzymienia cech charakteru, są nazbyt wyeksponowane. Tym samym upodabnia to naszego przypadkowego herosa do stada innych fikcyjnych postaci, które za sprawą zyskanych mocy stawały się lepsze.
Nad komiksem pracowało w sumie pięciu rysowników i to widać. Najbardziej przypadły mi do gustu ilustracje Lewisa Larosa, odpowiedzialnego za pierwszy z zeszytów. Jego styl jest niezwykle wyrazisty i sugestywny. Dzieła kolejnych artystów są za to łagodniejsze. Nie oznacza to jednak, że wypadają źle (może oprócz Wesa Craiga, którego rysunki wydają się w ogóle nie pasować do pisanej przez Remendera opowieści). Po prostu wyraźnie rzucają się w oczy nagłe zmiany w przedstawianiu bohaterów i scen akcji.
Szumowina. Tom pierwszy: Cocainefinger jest początkiem czegoś, co ma równe szanse stać się szaloną przygodą, która będzie wywoływać u czytelnika ciągły uśmiech, jak również stracić wszelką parę w ciągu kilku następnych zeszytów. Na razie jednak mogę powiedzieć, że zdecydowanie warto sięgnąć po rozpoczynający serię komiks. Jest to lektura pełna – w pozytywnym tego słowa znaczeniu – absurdów i niezwykle zgrabnie rozpisanych scen akcji.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Szumowina. Tom pierwszy: Cocainefinger
Scenariusz: Rick Remender
Ilustracje: Lewis Larosa, Andrew Robinson, Roland Boschi, Wes Craig, Eric Powell
Tłumacz: Paweł Bulski
Wydawnictwo: Non stop comics
Liczba stron: 148
ISBN: 978-83-8230-260-8
Data wydania: 2 lutego 2022