Ciężko jest mi zacząć recenzję komiksu Thor Gromowładna bez stosownego wprowadzenia w sytuacje związaną z jego wydaniem. Po premierze na rynku amerykańskim komiks został przyjęty dość chłodno ze względu na kilka czynników. Po pierwsze, tytułowym bohaterem nie był już uwielbiany Thor Odinson, a nieznana kobieta, która okazała się godną dzierżenia Mjolnira. Głównym wabikiem okazała się tajemnicza tożsamość kobiety, a oliwy do ognia dolewała miałka fabuła pierwszego tomu, która nie mogła równać się poziomem z początkiem sagi Jasona Aarona. Dziś, kiedy epicka saga dobiegła końca, a tożsamość głównej bohaterki jest raczej powszechnie znana, odbiór komiksu jest nieco inny. Czy w związku z powyższymi mankamentami warto po niego sięgnąć?
Po wydarzeniach z serii Grzech Pierworodny status quo wielu bohaterów uległ drastycznym wręcz zmianom. W wyniku pewnych zawirowań, Thor stał się niegodnym i został zastąpiony jako bóg piorunów. Jason Aaron rewelacyjnie rozpoczął serię Thor Gromowładny w ramach inicjatywy Marvel NOW! Początek kontynuacji sagi nie jest może tak wybitny, jednak w przedstawionym punkcie zaczepienia scenarzysta zgrabnie otwiera pewne wątki i wprowadza nowe postaci. Mimo to fabuła cierpi nieco na chroniczne dłużyzny i wiele motywów sprawia wrażenie pisanych na siłę. Jest to pewnie pokłosie wydawania tytułu w zeszytach, których odbiór jest zupełnie inny w przypadku wydań zbiorczych. Komiks, przedstawiając dalsze wydarzenia całej sagi, jest osadzony najbliżej zwykłej nawalanki tak bardzo powszechnej w gatunku superhero. Główna bohaterka mimo drobnych potknięć od początku radzi sobie całkiem dobrze, choć jej ścieżka rozwoju jest bardzo przewidywalna. Jej pojawienie się sprawiło wiele zamieszania w różnych kręgach i po wstępie, jakim jest recenzowany tom, dopiero kolejne przyniosą konkretny rozwój wydarzeń. Dlatego też pierwszych kilka zeszytów ani nie porywa, ale też nie jest szczególnie słabe. To raczej warty zbadania element czegoś większego z nadzieją na więcej w przyszłości.
Strona wizualna recenzowanego tomu nie przysparza tak bardzo mieszanych uczuć, jak robi to scenariusz. Za rysunki oraz kolory odpowiadają Amerykanin Russell Dauterman oraz pochodzący z Meksyku Jorge Molina. Duet ten dostarczył czytelnikom widowiskowe, czytelnie przedstawione sceny akcji oraz świetnie pokazane krajobrazy fantastycznych krain komiksu. Style rysowników nieco się od siebie różnią, przez co piąty zeszyt narysowany przez Molinę nieco odstaje na tle całego tomu. Jorge ma trochę bardziej kreskówkową stylistykę, może odrobinę bardziej pasującą ogólnie do tematyki superbohaterskiej, jednak moim zdaniem to rysunki Dautermana współgrają bardziej z mitologią Thora. Cenię sobie sposób, w jaki Amerykanin przedstawił emocje postaci wypisane na ich twarzach. Wygląd lodowych gigantów robi wrażenie, a liczne efekty pogodowe, jak zamieci śnieżne czy wszędobylskie pioruny, nie powodują niepotrzebnego chaosu na kadrach. Kolory zostały nałożone w bardzo dobry sposób, dzięki czemu zimne barwy lodowych krain ciekawie kontrastują z ciepłymi, które panują we wnętrzach pomieszczeń.
Recenzowany tom zawiera pierwszych pięć zeszytów oraz małą galerię okładek standardowych i alternatywnych. Wydanie jest typowym dla linii wydawniczej Egmontu dla komiksów z inicjatywy Marvel NOW!
Thor Gromowładna to komiks prezentujący poziom zaledwie lekko ponad przeciętny. Jeżeli podobały Wam się poprzednie cztery i po przeczytaniu Grzechu Pierworodnego chcecie poznać dalsze losy bohaterów, jest to lektura dla Was. Jeżeli jednak nie lubicie wielkich, kilkutomowych sag, a klimaty mitologii nordyckiej i superhero nie wzbudzają w Was entuzjazmu, zapewne nawet nie podejdziecie do lektury. Osobiście recenzowany komiks czytało mi się całkiem przyjemnie i czekam już na kolejne wydarzenia z zapowiedzianego tomu drugiego.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu Egmont.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Thor. Gromowładna. Tom 1
Wydawnictwo: Marvel / Egmont
Autorzy: Jason Aaron (scenariusz), Russell Dauterman, Jorge Molina (rysunki)
Typ: komiks
Data premiery: 23.03.2018
Liczba stron: 120