SIEĆ NERDHEIM:

Niekonsekwencja nieśmiertelności. Recenzja komiksu The Old Guard – Stara Gwardia. Księga druga: Siła spotęgowana

Okładkę bym jednak wybrał inną, zeszyty miały lepsze.
Okładkę bym jednak wybrał inną, zeszyty miały lepsze.

Ponoć szewc bez butów chodzi, ale w komiksowie raczej częściej sprawdza się nieśmiertelne już „u siebie rób jak u siebie, a u obcego…”. Bezpiecznym jest założenie, że autorski komiks uznanego twórcy będzie zwykle lepszy od efektu cyrografów spisanych z wielkimi wydawnictwami. Greg Rucka należy jednak do tych, którzy na własny rachunek drepczą może i nie na bosaka, ale w średniej jakości Abibasach czy innego rodzaju Redbookach. Prawie bezbłędne Gotham Central, uznane historie o Batwoman i Wonder Woman, a obok nich kaszaniaste Stumptown i powszechnie chwalony Lazarus, który nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Stara Gwardia już po raz drugi nie jest w stanie mi jasno pokazać, czy mam tu odnośnie Rucki rację.

Siła spotęgowana to bezpośrednia kontynuacja Otwarcia ognia, więc i gęby te same. Ekipa quasi-nieśmiertelnych najemników w tym tomie, poza samym jego początkiem, skupia się na własnych problemach. Ku zaskoczeniu absolutnie nikogo setki lat życia są absolutnie wystarczającym czasem na narobienie sobie wrogów, a największa nienawiść rodzi się z miłości. Będzie zemsta, będzie manipulacja, będzie też oczywiście soczysty rozpierdziel, ale w tym wszystkim zabraknie jakichkolwiek konsekwencji.

No pięknie to wygląda, co tu dużo gadać.
No pięknie to wygląda, co tu dużo gadać.

To sytuacja analogiczna do tomu pierwszego: głównym elementem świata przedstawionego jest dziwaczne wypaczenie ciągu przyczynowo-skutkowego, w którym czyny nie są powiązane z następstwami, o ile nie wymaga tego fabuła. Z wcześniejszego publicznego obnażenia tajemnicy niezabijalnych wojowników w kontynuacji nie wynika absolutnie nic, a dotkliwe zdrady z poprzedniej części mogłyby się w ogóle nie wydarzyć. Jednym z największych wyzwań twórców fantastyki wszelakiej było nakreślenie odpowiednio poważnych stawek w fabułach wypełnionych bohaterami o potężnych mocach. Jak to osiągnąć? Greg Rucka postanowił sobie najwyraźniej w ogóle nie zadawać sobie tego pytania. Dziwne, bo motyw nie do końca niezawodnej nieśmiertelności jest potencjalnie genialnym rozwiązaniem tego problemu, ale w Starej Gwardii wszyscy uparcie dalej ten fakt ignorują. Utrzymuje się również niekonsekwencja w podejściu do zasad działania tajemniczej mocy, bo w zależności od wymagań chwilowego dramatyzmu śmiertelne obrażenia czasem kasują postać z planszy na godzinę, by po chwili nie mieć większego wpływu niż pierdnięcie za ścianą.

Z flashbacków, o dziwo, całkiem wiele tu wynika. Niewiele dobrego jednak.
Z flashbacków, o dziwo, całkiem wiele tu wynika. Niewiele dobrego jednak.

W wywiadzie przeprowadzonym w 2012 roku dla Zona Negativa Greg Rucka rzekł, że nie wychodzi mu pisanie fabuł. Jego zdaniem miały one nabierać kształtu dopiero wtedy, gdy odciskały się w nich wpływy wyrazistych postaci. Przytaczam, bo drugi tom The Old Guard to faktycznie, echem, Siła spotęgowana wad świadczących o zupełnie odwrotnych trudnościach autora. Tok narracji leci tu szaleńczo do przodu po torach wyznaczonych przez autora bez większego uwzględnienia bohaterów i ich motywacji. Najbardziej kłuje to w oczy w samym zakończeniu, które pomimo fundamentów stawianych od pierwszych kadrów tego albumu wciąż wydaje się niesamowicie wymuszone i nienaturalne. Scenariusz zwyczajnie lubi tu sam sobie przeczyć.

Oczywiście staram się uniknąć spoilerów, ale muszę wam zdradzić, że zwieńczenie tej historii najpewniej zakłuje was bardziej od afery z Bookerem w tomie pierwszym, tam jego sukinsyńskie zachowanie miało przynajmniej sens. Wyrażając to oburzenie dążę wbrew pozorom do pozytywnych wniosków – zaangażowałem się w losy tej ekipy. Nawet jeśli Rucka nie szanuje własnoręcznie wykonanej konstrukcji charakterów, to wyszła mu ona znakomicie i dlatego mam wciąż ochotę to czytać, pomimo sporych wad. Najzwyczajniej w świecie jest to też udany akcyjniak, w którym trup ściele się gęsto (choć często również wstaje) a etapy kameralnej interakcji dobrze równoważą rozpierduchę. W tym średniactwie jest metoda na sensacyjną historię z mocno zarysowanymi wątkami o ludzkich relacjach, tylko realizacja trochę niedomaga.

Strzelaniny, pościgi, wybuchy, czyli zgodnie z oczekiwaniami.
Strzelaniny, pościgi, wybuchy, czyli zgodnie z oczekiwaniami.

Narzekam tym samym głównie na decyzje fabularne, bo oczy nasze dostają ponownie raczej samo dobro. Leandro Fernández, tak dla przypomnienia, to poniekąd kolejny umiarkowanie pilny przedstawiciel szkoły legendarnego Mike’a Mignoli, jeden z nieco mniej minimalistycznych i niekoniecznie pozbawionych własnego kierunku artystycznego przy okazji, czyli grosz naśladownictwa, litry czarnego tuszu i tona kreatywności. Bardzo bym chciał zobaczyć oryginalny scenariusz, by określić, jak wiele tutaj zależało od wskazówek scenarzysty. Spore wrażenie bowiem robi wyrywanie się warstwy wizualnej ze sztywnej struktury kadrów bez popadania w plączący oczy chaos. Stara Gwardia to w dalszym ciągu komiks wypełniony czytelnie narysowaną akcją i trafnymi decyzjami odnośnie tego, gdzie dać zbliżenie, a gdzie szerszy rzut na scenę. Z nie zawsze dominujących, ale bez wyjątku wyrazistych plam czarnej ciemności co rusz wyskakuje wymowna mimika postaci oraz krzywe ich ciał wygiętych w szale potyczki. Przy oszczędnej palecie barw autorstwa Danieli Miwy wygląda to momentami jak popartowe ujęcia z kina szpiegowskiego lat 60. Coś jak intro do Cowboy Bebop, jazzowy jam też by tu pasował perfekcyjnie. Stronę później możemy za to dostać epicki splash z ujęciem wyraźnie zatrzymanym w ruchu, w najlepszym możliwym momencie, czyli jest tak różnorodnie, jak to tylko możliwe bez mieszania stylistyk.

Zwykle przy takiej równowadze zalet i wad, a nawet przy lekkiej przewadze tych ostatnich, mam ostatecznie na komiks wywalone i jestem skłonny zdmuchnąć go z półki w kierunku pierwszej lepszej darowizny, chociaż szkoda bibliotekę pakować średniakami. The Old Guard to jednak kuriozum, bo świadom wszystkich zgrzytów nie jestem jednak w stanie odnaleźć w sobie zbyt wiele niechęci ani do ponownej lektury, ani do polecenia tego tytułu niektórym znajomym. Oczywiście byłaby to propozycja jedynie do umiarkowanych koneserów (z totalnymi się nawet nie zadaję), dobry pomysł na szybką lekturę w pociągu relacji Łódź-Warszawa, ale sama skłonność do rekomendacji o czymś świadczy. Jakby Rucka się nie starał zignorować potencjał własnych pomysłów, nadal jest bowiem raczej zdolnym scenarzystą i w akompaniamencie doskonałego rysownika nawet niespójna, komicznie pretekstowa fabuła owocuje u niego komiksem zdolnym do dostarczenia jakiejś dozy satysfakcji.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: The Old Guard – Stara Gwardia. Księga druga: Siła spotęgowana
Wydawnictwo: Mucha Comics
Scenariusz: Greg Rucka
Rysunki: Leandro Fernández, Daniela Miwa
Tłumaczenie: Marek Starosta
Typ: komiks
Gatunek: fantastyka, akcja
Data premiery: 09.12.2022
Liczba stron: 168
ISBN: 978-83-67571-00-5

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
Ponoć szewc bez butów chodzi, ale w komiksowie raczej częściej sprawdza się nieśmiertelne już „u siebie rób jak u siebie, a u obcego…”. Bezpiecznym jest założenie, że autorski komiks uznanego twórcy będzie zwykle lepszy od efektu cyrografów spisanych z wielkimi wydawnictwami. Greg Rucka należy...Niekonsekwencja nieśmiertelności. Recenzja komiksu The Old Guard – Stara Gwardia. Księga druga: Siła spotęgowana
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki