SIEĆ NERDHEIM:

Kilka obrazków ze zrywu. Recenzja komiksu Marsz

Lata 80. były w naszym kraju bardzo niespokojną dekadą — Stan Wojenny, protesty, wreszcie upadek komunizmu. Nowelka graficzna Bałczewskiego i Herzyk bierze na warsztat mały wycinek tego okresu. To żadna diagnostyczna biopsja, po prostu chęć przywrócenia pamięci o szczególnym wydarzeniu.

Łódzki marsz głodowy z 30 lipca 1981 roku nie jest znanym, legendarnym wydarzeniem. Jak piszą sami twórcy, dzisiaj właściwie nikt o nim nie pamięta. Może dlatego, że hasło było zbyt przyziemne – domagano się przecież jedzenia, nie wolności czy demokracji. Poza tym w zrywie wzięły udział przede wszystkim kobiety, do tego wyglądające na całkiem zdrowe, więc nawet zdjęcia z protestu okazały się mało chwytliwe.

Co może warto podkreślić, zanim przejdę do omawiania komiksu – nie był to jedyny głodowy marsz w Polsce. Reglamentacja produktów spożywczych dotyczyła przecież całego kraju, a kartki na jedzenie czy słynne puste półki i ocet w sklepach należą do kanonu wspomnień i filmografii ostatniej dekady PRLu. Poza tym to nie do końca prawda, że postulaty Łodzianek i Łodzian ograniczały się do zaopatrzenia lodówek. Tak na dobrą sprawę na sztandarach (także pokazanych w Marszu) doszukacie się haseł dotyczących chociażby prawa pracy, nawet jeśli nie były sformułowane jak te stoczniowe. Wydaje mi się, że warto mieć to wszystko w głowie, sięgając po książeczkę od Timofa.

Piszę „nowelka” i „książeczka”, bo to wydawnictwo niemal zinowe, 36 monochromatycznych, sepiowych stron. Do tego mocno fragmentaryczne, zbiór migawek z finałem w postaci przejścia tłumu przez miasto. Jest cytat z Maanamu, rozmowy o niedostępnych serdelkach, konspiracyjne zebrania w kuchni czy przepis na ciasto „nic”. Łodzią przejeżdża wspominany przez uczestników marszu głodowego autokar „Ogórek” obwieszony hasłami zachęcającymi do wyjścia na ulicę 30 lipca. Pod pustymi sklepami stoją sfrustrowane kolejki, czekające, jak pisał Bryll, jedynie na starość.

Strasznie bym chciała, żeby ten komiks mi się podobał – ma wszystko, co cenię w osobistym podejściu do przeszłości i mikrohistorii. Niestety, tym razem… trochę mnie ta historia nie obeszła. A najbardziej rozczarowało mnie to, że marsz głodowy, zwieńczenie wydarzeń, wydaje się ostatecznie niewielki. A przecież „w czwartkowe popołudnie 30 lipca 1981 roku plac Wolności wyglądał jak wybrukowany głowami”, jak przeczytacie w Alei Włókniarek Marty Madejskiej, która poświęca temu zrywowi cały (bardzo dobry) rozdział swojej książki. Z jej pracy dowiecie się, że wszystkiego było naprawdę więcej, niż wydaje się po przejrzeniu rysunków Herzyk. Marsz głodowy był wielkim zrywem, bardzo ważnym dla jego uczestników i obserwatorów. Pokazywał frustrację i nieszczęście całego kraju, nie jednego miasta, nawet jeśli wyjątkowo dotkliwie dotkniętego rządowymi reformami. I idące w nim osoby także były później rozczarowane niewielkim efektem swoich działań.

Jeśli Marsz miał nawiązywać do czarnych protestów, pokazywać herstoryczne nieposłuszeństwo obywatelskie, wywołać w nas zdumienie liczbą kobiet idących przez miasto, zabrakło mu siły. Przydałby się w nim po prostu jakiś kadr nieskupiony na grupce osób trzymających transparenty, ale pokazujący panoramę miasta, może tłum ciągnący się ulicą, może wspomniany przez Madejską plac. Owszem, to prosty zabieg, ale niewątpliwie niosący ze sobą spory ładunek emocji, a jednocześnie informacji. Nie byłoby też niczego złego w pociągnięciu tej historii aż do rozczarowania efektem zrywu — z tym na pewno łatwo byłoby się utożsamić współczesnej czytelniczce.

Jeśli autorzy mieli zamiar zostawić nam jedynie, wracając do Brylla, „kamienne zwątpienie”, może nawet im się udało. Jednak w Kolędzie nocce, stworzonej w 1980 roku, najważniejsze jest, że „kiedyś te kamienie drgną”. Marsz wcale nie musi mieć rewolucyjnego ładunku, nie spodziewałam się naiwnie, że komiks sprawi, że sama gdzieś ruszę w proteście. Jednak jeśli miał pokazywać, jak ważny i niesłusznie zapomniany jest łódzki marsz głodowy, w moim odczuciu nie podołał temu zadaniu. Pokazuje postulaty, ale nie to, ile osób za nimi stało. Przywraca pamięć o fakcie bez przekonania czytelniczki, że łódzki zryw miał znaczenie i wciąż może je mieć.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Marsz
Wydawnictwo: Timof Comics
Scenariusz:  Marcin Bałczewski
Rysunki:  Herzyk
Typ: komiks
Gatunek: historyczny
Data premiery: 22.05.2023

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
Lata 80. były w naszym kraju bardzo niespokojną dekadą — Stan Wojenny, protesty, wreszcie upadek komunizmu. Nowelka graficzna Bałczewskiego i Herzyk bierze na warsztat mały wycinek tego okresu. To żadna diagnostyczna biopsja, po prostu chęć przywrócenia pamięci o szczególnym wydarzeniu. Łódzki marsz głodowy z 30...Kilka obrazków ze zrywu. Recenzja komiksu Marsz
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki