SIEĆ NERDHEIM:

Kiedy Drakula była kobietą. Recenzja komiksu Legion – Kroniki

KorektaLilavati
Okładka pilskiego wydania zbiera wszystkie cztery oryginalne okładki

Dopiero czytając Legion. Kroniki, zdałam sobie sprawę, jak mrocznym dziełem było Jam jest legion. Jak pisałam wcześniej, to wymagający komiks, a do tego dość „klaustrofobiczny” nie tyle ze względu na rysunki, ile oszczędne dawkowanie czytelnikowi szerszej wiedzy. Tworząc jego sequel, Fabien Nury sięgnął po inne środki, a przede wszystkim pogłębił psychologię postaci.

Pokazanie Vlada i Radu jako osób mających uczucia, przemyślenia, a przede wszystkim bardzo ludzkie historie, pozwoliło czytelnikowi wreszcie odetchnąć pełną piersią. Historie wampirów poznajemy w czterech planach czasowych. Za każdy odpowiedzialny jest inny rysownik, dzieją się w zupełnie różnych miejscach i epokach. Nury lubi opowiadać achronologicznie i robi to po mistrzowsku.

Vlad i Radu konfrontują się ze sobą w Nowym Świecie w czasach konkwisty, w napoleońskiej Europie, wreszcie także w XX wieku – ich historia prowadzi nas powoli i meandrycznie do wydarzeń pokazanych w Jam jest legion. Zaczyna się za to bardzo widowiskowo, podczas piętnastowiecznego podboju Europy przez Imperium Osmańskie. Wprowadzenie zostało narysowane przez piątego autora, Mathieu Lauffraya, i jest bardzo wyszukane, pełne wijących się języków kolorów, przypominających o pożodze podbojów i magicznej krwi nieśmiertelnych braci.

Kadry Maria Albertiego

Być może największy nacisk fabularny położony jest na historię Vlada, który stał się piękną Gabriellą, żoną i spadkobierczynią samego Hernana Torresa. Ten wątek najpełniej eksploruje relacje pomiędzy osobowością prawdziwego transylwańskiego księcia i jego gospodarzy, których emocje i pamięć przejmuje wraz z ciałami. Nury wpisuje się w długą tradycję rozważań nad kartezjańskim dualizmem czy grecką ideą kalos kagathos. Robi to przewrotnie. Jak pamiętacie z Jam jest legion, Radu i jego brat mogą dzięki swojej krwi władać ludźmi i zwierzętami. Jednostkami i masami. Tylko czy to dla nich… zdrowe? Psychika każdego z nich została na rozmaite sposoby okaleczona, zobaczycie, że możliwość kontrolowania innych grożąca rozmywaniem się „ja” wcale nie była początkiem ich problemów.

Komiks stworzyli aż czterej regularnie współpracujący z Nurym rysownicy. Udało im się utrzymać spójność i ciągłość historii, także pod względem wizualnym. Całość jest mocno malarska, realistyczna i nasycona naturalnymi kolororami. Mario Alberti mógł eksplorować piękno, grozę i zmysłowość Nowego Świata, Zhang Xiaoyu – białe przestrzenie zimowej Rosji. Tirso i jego kolorysta Javier Martin pokazali bogaty dziewiętnastowieczny Londyn, który stopniowo przeszedł w dwudziestowieczną Europę Érica Henninota. Ten ostatni rysownik uchwycił nową perspektywę na niektóre sceny z Jam jest legion.

Fabien Nury ma za sobą współpracę z wieloma różnymi artystami. Zmieniał style i sposoby narracji. Opowiadając o Vladzie i Radu, postawił na ciężkie, mroczne obrazy, ścisłą achronologiczność i eksplorowanie możliwości oferowanych przez komiks. Wystrzegał się przy tym korzystania z filmowych środków wyrazu. Sięgnął po nie za to pełnymi garściami, pracując z Brüno nad Tylerem Crossem. Stworzył także dzieło biograficzne, w którym musiał trzymać się ram prawdziwej historii jednego człowieka – tak powstało Pewnego razu we Francji. Właśnie doświadczenia wyniesione z non fiction sprawiły, że zainteresowało go pogłębianie psychologii postaci.

Jako czytelniczka wolę jasne, przejrzyste komiksy od dzieł tak mrocznych jak Jam jest legion czy Kroniki. Wiem, że warstwa wizualna to pierwsze zetknięcie z komiksem, dlatego rozumiem tych, którzy nie czują dużego entuzjazmu do tych dwóch tomów prac Nurego. Pamiętajcie jednak, że to świetny scenarzysta, który w prequelu historii Vlada i Radu miał już dużo doświadczenia z różnymi gatunkami i narracjami. Potrafi zaangażować czytelnika w akcję, wzruszyć, a potem przerazić w sąsiednim kadrze. Udało mu się przekazać swoją wizję grupie rysowników, którzy dzięki temu zachowali jej spójność. Tym razem nie będziecie mieć wątpliwości, kto jest kim. Wampir może przybierać różne twarze, ale pozostanie nieśmiertelnym samotnikiem patrzącym na wszystko z perspektywy wieków. Nawet na miłość.

Kadry Zhanga Xiaoyu
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Legion – Kroniki
Data premiery: 2017 (Polska), 2011 (Francja)
Scenariusz: Fabien Nury
Rysunki: Mario Alberti, Tirso, Mathieu Lauffray, Zhang Xiaoyu
Tłumaczenie: Jakub Syty
Typ: komiks
Gatunek: horror

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
<p><strong>Plusy:</strong><br/> + spójny komiks, choć tworzony przez siedmiu artystów<br/> + pogłębienie psychologii postaci Vlada i Radu<br/> + studium zmiany osobowości i powracającego szaleństwa, utraty człowieczeństwa</p> <p><strong>Minusy:</strong><br/> - bywa naprawdę mroczne<br/> - achronologiczność narracji sprawia, że na koniec warto jeszcze raz przejrzeć całość</p>Kiedy Drakula była kobietą. Recenzja komiksu Legion - Kroniki
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki