SIEĆ NERDHEIM:

Fastrygowanie rzeczywistości. Recenzja komiksu Superman: Action Comics Volume 2: Welcome to the Planet (Rebirth)

Superman Action Comics 2 cover

Małżeństwo Supermana z Lois Lane i narodziny ich syna Jonathana to jedne z najlepszych elementów „odrodzonego” uniwersum DC Comics. Po pierwsze – życie w stadle jest zgodne z charakterem tej postaci – Clark to przecież chłopak z Kansas, wierzący w wartość rodziny (może dlatego, że jest kosmicznym sierotą) i od lat wierny jednej kobiecie, więc ożenek z Lois to naturalna kolej rzeczy – ileż można być narzeczeństwem? Mam nadzieję, że wydawcom nie przyjdzie do głowy anulowanie i niszczenie tego związku, jak było w przypadku marvelowskiego Spider-Mana. Po drugie – relacje rodzinne między trójką postaci dają nowe możliwości fabularne – syn dysponujący supermocami może przysporzyć nadludzkich problemów wychowawczych. Po trzecie wreszcie – Superman nie musi zajmować się wyłącznie tłuczeniem wrogów po pyskach – mógłby czasem zrobić coś innego. Nie wiem co prawda, jak udaje mu się pogodzić wszystkie zobowiązania: „w poniedziałek: walka z Doomsdayem, ugotowanie obiadu, pomoc Jonathanowi w lekcjach, wykopanie tajnego tunelu ewakuacyjnego wiodącego z domu, wyjście do kina z Lois i uczestnictwo w zebraniu Ligi Sprawiedliwości”, ale na pewno ma na to jakiś super-sposób.

Welcome to the Planet 001

W tym tomie nasz bohater nie ściera się fizycznie z żadnym przeciwnikiem – super-rodzina i jej znajomi próbują odnaleźć się w rzeczywistości – pozornie znajomej, różniącej się jednak wieloma szczegółami. Na pierwszy ogień idzie Lex Luthor – w otwierającym zbiór odcinku poznajemy okoliczności, które skłoniły biznesmena i naukowca z charakterystyczną fryzurą do przywdziania zbroi oraz peleryny zmarłego Supermana, by kontynuować jego dzieło. Zobaczymy także kulisy przejęcia przez Lexcorp dziennika „Daily Planet” razem z całym biurowcem i pracownikami – przyznam, że Luthor czyni to z właściwym sobie rozmachem i butą. Wolałem jednak nie wiedzieć, dlaczego Lex postanowił porzucić perspektywiczną posadę władcy Apokolips i zostać Super-Lexem. Powodem były problemy rodzinne – choć może taka przesadna reakcja wpisuje się w ekscentryczną osobowość multimilionera. Natomiast bardzo podobają mi się jego sposoby walki z przestępcami.

Welcome to the Planet 002

W Action Comics: Path of Doom pojawił się osobnik jako żywo wyglądający jak Clark Kent i przeświadczony o byciu nim, ale nie posiada żadnych supermocy, a jego ciało – mimo że świetnie wyrzeźbione – jest równie kruche, jak w przypadku wszystkich śmiertelników. Obecność dwóch „zmartwychwstałych” bohaterów na jednym kadrze budzi wśród postronnych zrozumiałą konsternację i nieufność. Dziennikarz w okularach i niedopasowanej marynarce prowadzi własne śledztwo na temat korporacji Geneticron (z taką nazwą musi mieć sporo za uszami); z jej laboratorium uwolniono Doomsdaya, z którym w poprzednim tomie walczył Superman. Swoje własne dochodzenia rozpoczynają również Luthor i Kal-El, testując „Kenta” przy pomocy najprzeróżniejszych urządzeń i skanerów, chociaż obaj powinni być przyzwyczajeni do coraz to nowych sobowtórów Człowieka ze Stali, pojawiających się na ich drodze.

Welcome to the Planet 003

Trzecim wątkiem są zawodowe oraz osobiste losy Lois Lane, przybyłej spoza czasów New 52. Tutejsza dziennikarka „Daily Planet” fortunnym zbiegiem okoliczności zniknęła z tego świata (jak się okazuje, permanentnie), przed śmiercią pozostawiając testament oraz niedokończoną książkę o Supermanie – jej miejsce w redakcji może zająć zatem żona „Clarka Smitha”. Oprócz oczywistych obaw przed demaskacją, Lois lęka się tego, jak w nowej sytuacji poradzą sobie jej „chłopcy”, nie chce jednak rezygnować ze swoich zawodowych aspiracji. Podoba mi się to, że mimo superbohaterskiej skali komiksu twórcy eksplorują ludzki wymiar tego świata (podobnie jak Grace Randolph w Supurbii). Rola Supermana ogranicza się tutaj do ratowania z opresji reszty protagonistów oraz rozwijania więzi rodzinnych i sąsiedzkich jako Clark Smith. Przyznam, że to interesujące podejście i chciałbym przeczytać lub zobaczyć serię poświęconą redakcyjnemu życiu „Daily Planet”, gdzie herosi pojawialiby się jedynie w artykułach i na zdjęciach. Jednak po fiasku Powerless raczej nie mam na co liczyć.

Welcome to the Planet, w którym de facto niewiele się dzieje (w tle mamy jedynie zakulisowe, niewyjaśnione jeszcze machinacje złoczyńców), służy ustaleniu nowego status quo DC Rebirth. Lois Lane wraca do pracy dziennikarki, Clark Kent i Superman to dwie różne osoby, zaś Lex Luthor próbuje zostać superbohaterem. Wiem, że to fastrygowanie uniwersum jest koniecznością, jednak lekturę można sobie odpuścić, choć fabuła nie jest tak prosta jak w Path of Doom.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Action Comics Volume 2: Welcome to the Planet (Rebirth)
Wydawnictwo: DC Comics
Typ: Komiks
Gatunek: Superbohaterowie
Data premiery: 25.04.2017
Scenariusz: Dan Jurgens
Rysunki: Tom Grummett, Stephen Segovia, Art Thibert, Patch Zircher
Liczba stron: 124

NASZA OCENA
6/10

Podsumowanie

Plusy:
+ zwraca uwagę na ludzkie aspekty świata
+ rozwija wątek super-rodziny
+ prezentuje Super-Lexa i jego metody
+ zawiera kilka wątków osobistych postaci

Minusy:
– niewiele wnosi do historii

Sending
User Review
0 (0 votes)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Marcin „Martinez” Turkot
Marcin „Martinez” Turkot
Jestem geekiem trzydziestego któregoś poziomu, a także niepoprawnym fanboyem Supermana. W magisterce pisałem o związkach komiksu superbohaterskiego z mitami. W życiu zajmowałem się redagowaniem czasopisma o grach fabularnych i planszowych, tłumaczeniami gier, moderowaniem forów, pisaniem tekstów dla największego polskiego portalu internetowego oraz do "Tygodnika Powszechnego". Obecnie pracuję w reklamie. Uwielbiam komiks, w szczególności frankofoński, oraz animacje wszelakiego rodzaju (może poza anime, na którym się nie znam). Od ponad 20 lat gram w erpegi. Na gry komputerowe nie starcza mi już czasu...
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki