SIEĆ NERDHEIM:

Ziemia poddana i poddani ziemi. Recenzja komiksu Hołd dla ziemi

Wiaderko na wodę, cysterna na ropę.
Wiaderko na wodę, cysterna na ropę.

Kanada. Kraina syropem klonowym i ropą płynąca. Usiana jeziorami ziemia obiecana hokeistów, survivalowców i łosi. Poligon żartów dla twórców South Parku, za które pewno sami Kanadyjczycy nie chowają urazy, bo uchodzą za czołowych uprzejmosiów globu. Kraj, który w kategoriach humanitaryzmu stawiałem o niebo wyżej niż leżące pod nim Stany Zjednoczone – w końcu to tam prowadziła większość tras „Underground Railroad”, umożliwiającej schronienie zbiegłym niewolnikom. Nie ma też Kanada w swoich dziejach tak krwawych kart, jakie zapisano podczas podboju Dzikiego Zachodu. To wyobrażenie otwartego, przyjaznego i tolerancyjnego państwa runęło u mnie z impetem, gdy przeczytałem 27 śmierci Toby’ego Obeda. Hołd dla ziemi Joego Sacco odbieram jako zwielokrotnione echo książki Joanny Gierak-Onoszko.

Sacco ma zagwarantowane miejsce w galerii zasłużonych dla sztuki komiksu. W swoich reportażach z miejsc objętych czy doświadczonych wojną (z wydanych w Polsce: Palestyna, Strefa Gazy. Przypisy, Strefa bezpieczeństwa Goražde, wszystkie pozycje nakładem Timof Comics) zatrzymuje się przy kwestiach, które historia ludzkości odnawia z ponurą nieustępliwością pośród zagłuszających się nawzajem racji. W Hołdzie dla ziemi odkrywa złoża zbrodni powstałe nie w towarzystwie otwartego konfliktu zbrojnego, a na skutek kolonialnej polityki wykulturowienia i współczesnego petrokapitalizmu. Złoża te porażają rozległością i głębokością, mieszcząc w sobie ogrom zaburzeń. Niektóre – jak zmiany klimatyczne i przemysł paliwowy – obejmują dziś wszystkich ludzi jako mieszkańców ziemi, ale część pozostaje wyłącznym traumatycznym urobkiem Pierwszych Narodów Kanady, określających się wspólnym mianem Dene, czyli „lud”.

W czepku urodzony? Nie, w łódce.
W czepku urodzony? Nie, w łódce.

Swój szeroko zakrojony reportaż Sacco dedykuje właśnie im – „ludziom ziemi”. Zderza w nim rdzenne wartości oraz plemienne tradycje z wątpliwymi dobrodziejstwami zachodniej cywilizacji. Kolizja ta obejmuje naturę i będących jej częścią ludzi, a efektem jest rozpad podstawowej więzi ze światem i wspólnotą. Brzmi jak oskarżycielski wycieruch pod adresem globalizacji? Proszę bardzo – dopuśćcie do głosu Joego. On zebranym materiałem dowodowym wykaże wam dalekosiężność konsekwencji powiązanych z działalnością Białego Człowieka.

Składające się na Hołd dla ziemi wywiady, wydarzenia i refleksje dotyczą obszaru administracyjnego Kanady objętego nazwą Terytoriów Północno-Zachodnich. Tereny te zostały dotknięte wszystkimi problemami związanymi z przemysłem wydobywczym – szybkie stworzenie i równie nagłe załamanie rynku pracy, uzależnienie odeń standardów życiowych, drastyczne naruszenie ekosystemu i patologia społeczna. Wykazom gospodarczego uwikłania towarzyszy nieodłącznie kwestia własności ziemi, zawłaszczonej w tym wypadku przez rząd na mocy wykorzystujących rozbieżności interpretacyjne traktatów z 1899 i 1900 r. Negocjacje, brak porozumienia, podziały wewnątrz Dene Nation, zjednoczonej pierwotnie przeciwko obcym inwestorom i gospodarce rządowej – piętno „mniejszego zła” towarzyszące próbom odparcia nowoczesnych form kolonizacji (tak, tak – kapitał inwestycyjny…).

Drugą płaszczyznę reportażu stanowi kulturowe ludobójstwo, którego głównym narzędziem były działające jeszcze przed 30 laty szkoły z internatem dla dzieci rdzennej ludności (tej kwestii poświęcona jest wspomniana książka Gierak-Onoszko). Edukacja w nich nieodłącznie wiązała się z chrystianizacją – placówki prowadzone były przez wspólnoty chrześcijańskie w duchu wywodzącym się z doktryny odkrycia, sięgającej swą „prawomocnością” XV wieku i oficjalnie potępionej przez Światową Radę Kościołów przed (sic!) dekadą. Domysły na temat jej wykładni możecie potwierdzić sobie historią konkwisty czy niewolnictwa. Poniżanie i przemoc, jakich doświadczyli przymusowi „wychowankowie” tych szkół, dziś określający się jako „survivors”, przyniosły wielopokoleniowe życiowe spustoszenie pośród społeczności, w których poczucie tożsamości wynikało z bliskości i szacunku – wobec wspólnej pracy, siebie i ziemi.

Rocket-boy!
Rocket-boy!

Obraz utraty tożsamości i systemu wartości, skumulowanej na skutek tych dwóch procesów, Sacco wzmacnia, przywołując właśnie ów pamiętany jeszcze przez rozmówców rytm życia „ludzi buszu” – letnie spotkania nad jeziorami, domy wznoszone tam do wspólnego użytku plemion, łodzie ze skóry łosia, suszenie ryb, polowania, przyswajanie niezbędnej wiedzy przez obserwację i uczestnictwo; wszystko, co tworzyło świadomość „bycia w kręgu”. Próby obecnej odbudowy i rozbudzenia rdzennej świadomości dotyczą duchowości, języka, stosunku do ziemi i praktycznych umiejętności, odbywają się w ramach kampanii kulturowych, z inicjatywy grup aktywistów, a nawet w formule reality show, ale towarzyszą im też obojętność czy wprost niechęć, umacniane zasiłkową polityką rządu. Roszczeniowość, pleniące się nałogi, życiowa bierność – proces, który na Terytoriach Północno-Zachodnich wywindował ponadprzeciętnie wskaźniki alkoholizmu, przemocy domowej i przypadków molestowania. Pod tym względem życie w tamtejszych miastach i miasteczkach przypomina niesławne realia indiańskich rezerwatów.

Tak prezentuje się zestawienie najważniejszych faktów składających się na Hołd dla ziemi. Sacco podaje je w sposób spełniający wytyczne gatunku – z reporterską uczciwością i możliwie osiągalną bezstronnością człowieka „z zewnątrz”, który wszak nosi w sobie własne wątpliwości. Jednocześnie jako chwilowy gość Dene wykorzystuje nadarzające się okazje do bezpośrednich doświadczeń „życia w (śniegowym) buszu” i wplata w narrację scenki obyczajowe, które mogą ostudzić popularny dziś zapał do „rzucenia wszystkiego i wyjazdu w … (w miejsce kropek wstaw odpowiednik wymarzonej przez siebie dziczy)”. Jest skrupulatnym, wytrwałym i powściągliwym słuchaczem ludzi, którzy swoimi życiorysami współtworzą historię narodu upokorzonego i ograbionego przez obce im wartości.

Bo przy podróży noc się nie dłuży.
Bo przy podróży noc się nie dłuży.

Ta relacja ma w sobie wiele z zabiegów związanych z przywołanym w ostatnim rozdziale komiksu składowaniem toksycznych odpadów – cholerstwo niby zawekowane, zabezpieczone, ale jest i zostanie z nami, nawet gdy przestanie przyrastać. Rozdział ów nosi tytuł Zamknięty krąg i stanowi zarazem smutną parafrazę tytułowego gestu „hołdu” złożonego ziemi, jak i wyraz wciąż osiągalnej harmonii, doznania uczestnictwa w kręgu życia. Towarzyszy temu postawione przez Sacco pytanie: „Czy naprawdę istnieje sytuacja, w której można się cieszyć zaletami obu światów?”. I znów – mogłoby ono nabrać pustego pogłosu, gdyby nie surowa, szczera i wielostronna samoocena dokonana przez rozmówców jako reprezentantów „ludzi ziemi”.

Sacco po mistrzowsku wykazał dyktującą ją rozpiętość przyczyn i skutków. Oparta na krótkich podrozdziałach narracja ma w sobie życiowy autentyzm rozmów, w które wnikają wspomnienia, te zaś budzą reakcje, dają punkt odniesienia, tworzą komentarz, zapewniają lub zabierają oddech. Tekstu jest sporo, co nie dziwi, ale wiadomo, że i rysunek pełni funkcję większą niż tylko ilustracyjna. Oczywiście pojawia się dużo gadających głów i ujęć lokacji, podkreślając dokumentalny charakter całości, przy czym Sacco zagęszczeniem postaci, precyzją w realistycznym ujęciu pojazdów, budynków, zwierząt, świetnym zmysłem perspektywy nadaje im charakter filmowych czy też bardziej fotograficznych ujęć. Charakterystyczne szrafowanie zapewnia dosłownie wszystkiemu zadziwiającą przestrzenność i wzmacnia wrażenie zatrzymanego ruchu. To ten typ komiksu, który „czyta się” przeważająco jak pokaz slajdów, nie ciągłą projekcję. Jest czas na to, aby roztoczyły odpowiednio zróżnicowaną atmosferę.

To nie będzie choinki?
To nie będzie choinki?

Hołd dla ziemi poszerza strefę globalnego dyskomfortu bez użycia prowokacyjnych chwytów i wyczerpujących się w sloganach apeli. Będzie was uczciwie uwierać, bo dotyka rdzenia potrzeb i lęków związanych ze świadomością naszych korzeni i przynależności do miejsca. Celem ostatecznego podsumowania przytoczę wam zeń zwięzłą, przypowieściową prawdę na temat łatwości, z jaką dopuszczamy się nieuzasadnionych nadużyć: „Dwóch ludzi siedzi przy ognisku. Jeden odchodzi. Kiedy wraca, twierdzi, że to jego ognisko”.

Wydawnictwu Timof serdecznie dziękujemy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Hołd dla ziemi
Wydawnictwo: Timof Comics
Scenariusz i rysunki: Joe Sacco
Tłumaczenie: Agnieszka Matkowska
Typ: komiks
Gatunek: reportaż
Data premiery: 21.02.2022
Liczba stron: 272
ISBN: 9788366347700

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Łukasz "Justin" Łęcki
Łukasz "Justin" Łęcki
Dzieciństwo spędziłem przy komiksach TM-Semic, konsoli Pegasus i arcade’owych bijatykach. Od kilkudziesięciu lat sukcesywnie podnoszę stopień czytelniczego wtajemniczenia, nie obierając przy tym szczególnej specjalizacji. Fascynują mnie mity, folklor, omen, symbole – wszystko, co tworzy panoptyczny rdzeń ludzkiej wyobraźni. Estetycznie i duchowo czuję się związany z modernizmem, ale dzięki dzieciom i znajomym udaje mi się utrzymywać niezbędny poziom cywilizacyjnej ogłady. Nałogowo wizytuję antykwariaty książkowe i sklepowe działy słodyczy. Piszę też dla wortalu i czasopisma Ryms.
Kanada. Kraina syropem klonowym i ropą płynąca. Usiana jeziorami ziemia obiecana hokeistów, survivalowców i łosi. Poligon żartów dla twórców South Parku, za które pewno sami Kanadyjczycy nie chowają urazy, bo uchodzą za czołowych uprzejmosiów globu. Kraj, który w kategoriach humanitaryzmu stawiałem o niebo wyżej...Ziemia poddana i poddani ziemi. Recenzja komiksu Hołd dla ziemi
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki