Pierwszy tom przygód brytyjskiego maga spotkał się z mieszanymi odczuciami. Wiele niedomówień oraz tragiczna kreska otwierającego opowiadania tak na marginesie najlepszego z całego zbioru) wywołały u wielu polskich czytelników rozczarowanie. Magia, z której słynie Constantine, była tylko epizodycznym dodatkiem, a nie do tego przywykli zagorzali fani Johna. Czy druga odsłona przygód antybohatera mająca swoją premierę w Polsce w lipcu ubiegłego roku okazała się lepsza od poprzedniczki?
Ponownie za scenariusz zabrał się Brian Azzarello, autor kultowych już 100 naboi. Tym razem skupił się on na latach młodości Constantine’a oraz wątkach znanych z tomu pierwszego. Głód czytelnika, który prześledził losy głównej postaci w poprzedniej części, zostaje w końcu nasycony. Wszystko za sprawą rozwiązania zagadki, dlaczego John miał „zaszczyt” oglądać świat zza metalowych krat.
Plansze drugiego tomu prezentują się o niebo lepiej niż w poprzedniej części. Postacie są bardziej wyraziste, sceny akcji charakteryzuje pełny dynamizm, a uderzający w gałki oczne naturalizm wywołuje uśmiech (tak było u mnie) lub wzbudza oburzenie. Finalnie zamysł rysowników spełnił swoją powinność.
Giuseppe Camuncoli oraz Guy Davis to dwaj wyróżniający się artyści spośród „czterech magów tuszu” wymienionych na stronach otwierających tom. Pierwszy z nich znany jest głównie z marvelowskich serii Amazing Spider-Man oraz The Superior Spider-Man, cieszących się niemałym uznaniem wśród fanów Człowieka Pająka. Poza tym Camuncoli w swoim CV może się pochwalić ilustracjami do kilku zeszytów Star Wars oraz Ms Marvel. Guy Davis z kolei to już stały „bywalec” serii BBPO wychodzącej spod pióra Mike’a Mignoli. Dwaj pozostali artyści (Marcelo Frusin, Rafael Grampa) dopiero raczkują w świecie wielkiego komiksu, ale wzrost ich pozycji na rynku wydawniczym to moim zdaniem tylko kwestia czasu.
Podzielona na dwie części historia otwierająca tom nosi tytuł Francuskie pieski i Anglicy. Ukazuje ona młodzieńcze i przepełnione buntem lata Constantine’a. Dowiadujemy się między innymi o preferencjach muzycznych głównego antybohatera, poznajemy jego przyjaciół oraz odkrywamy, w jaki sposób angielski mag zdobywa niezbędne do życia pieniądze. Pewnego razu John przyjmuje zlecenie od amerykańskiego milionera. Celem jest Zegar Rasputina. Artefakt ten jest w stanie ukazywać przyszłość. Problemem okazuje się jednak dotychczasowy właściciel. Jest nim wpływowy biznesmen. Czy Johnowi uda się wykonać zadanie? Do jakich czynów posunie się arogancki egocentryk, aby zapewnić sobie środki na dalsze życie przepełnione alkoholem i innymi używkami? Francuskie pieski… to nic innego jak słodko-gorzka opowieść. I to w dodatku taka, której finał na długo pozostawi swoje piętno na dalszych losach Johna.
Highwater, kolejna historia, na którą składają się cztery części, jest ściśle powiązana z tomem pierwszym. Po rozpętaniu piekła w więzieniu John powraca w stare strony, aby spotkać się z wdową po swoim znajomym Szczęściarzu i rozwiązać tajemnicę jego samobójczej śmierci. Nawiązuje znajomość z grupą neonazistów, którzy powoli przybliżają go do rozwikłania zagadki. Highwater to opowieść pełna nienawiści spod znaku swastyki oraz sekretów mających swe korzenie w przeszłości.
Popiół i kurz w Mieście Aniołów stanowi finał całego tomu. Podzielone na kilka historii opowiadanie pełne jest sekretów i wyjaśnień, które po lekturze pierwszego tomu nurtowały czytelnika. Część ta obfituje w plansze ukazujące rozrywki cielesne głównie spod znaku BDSM, co dla wielu może się okazać zbyt odważne i kontrowersyjne. Dowiadujemy się też o preferencjach seksualnych Johna, które wbrew pozorom dorzucają swoje trzy grosze do fabuły.
Tom drugi Hellblazera ma dość rozbudowaną zawartość. Poza wymienionymi historiami są jeszcze dwa intrygujące opowiadania. Celowo nie będę odsłaniać wszystkich kart, aby nie psuć zabawy.
Po sporym niedosycie, jaki pozostał po lekturze pierwszego tomu, moje oczekiwania względem kolejnej części były spore. Na szczęście kontynuacja przygód Constantine’a jest o pół ligi lepsza od poprzedniczki. Dzięki wyjaśnieniom otrzymujemy kompletny i pełen logicznych rozwiązań run spod znaku Briana Azzarello. Mroczny klimat, nieczyste zagrywki oraz wszędobylska nienawiść połączona z zaspokajaniem najdzikszych żądz są tym, czego oczekiwałem po tomie drugim. Nie zawiodłem się aż tak, jak miało to miejsce przy wcześniejszej części. Żeby nie było jednak zbyt kolorowo, nadal odczuwam pewien głód związany z wątkami magicznymi. Jest ich jak na lekarstwo, a przecież John to nie taki zwykły detektyw.
Już niebawem ukaże się trzeci tom Hellblazera. Tym razem za scenariusz zabierze się nie kto inny jak sam twórca Kaznodziei – Garth Ennis. Szykuje się istna bomba, tym bardziej że Ennis jak mało który scenarzysta potrafi rozbijać swoich bohaterów na czynniki pierwsze, ukazując ich nawet najbardziej prymitywne zachowania bez żadnych skrupułów. Boli tylko fakt, że Egmont poszedł w złym kierunku, wydając najpierw serię autorstwa Azzarello powstałą kilka lat po wizji Ennisa. Z całą pewnością zabieg ten wniesie sporo chronologicznego chaosu, lecz mimo to czekam na kolejny tom.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Hellblazer Tom 2
Wydawnictwo: DC Vertigo / Egmont
Scenariusz: Brian Azzarello
Rysunki: Guy Davis, Marcelo Frusin, Giuseppe Camuncoli, Rafael Grampa
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Typ: komiks
Gatunek: horror
Data premiery: 17.07.2019
Liczba stron: 336