SIEĆ NERDHEIM:

W drewnie zamknięte. Recenzja komiksu Gideon Falls tom 2: Grzechy Pierworodne

KorektaLilavati
Spójny pomysł na projekt okładek się nie starzeje.

Są takie miasta i miejsca, są też tacy ludzie, którzy ciągną za sobą kruczoczarne kowadła strasznych doświadczeń. Ten ciężar czasem namacalnie przebija się do rzeczywistości i uniemożliwia wszelkie dążenia ku normalności, przesyca każdy oddech krwistym smakiem żelaza, a muzykę codziennego rytmu zmienia w oniryczną kakofonię. Czuliśmy to doskonale w Miasteczku Twin Peaks, czytaliśmy wiele razy u Stephena Kinga, ogrywaliśmy w ikonicznym Silent Hill. W komiksach nikt dawno nie wszedł w ramy rzeczywistości połamanej klątwą przeszłych grzechów lepiej niż Jeff Lemire i jego Gideon Falls – świadoma swoich inspiracji historia Czarnej Stodoły i nieszczęśników wystawionych na pastwę jej drzazg.

Cholernie nie lubię prawić takich banałów, ale w drugim tomie intryga naprawdę się zagęszcza, nie znajduję na to lepszego określenia. Teoretycznie, przynajmniej na początku, fabuła nie wykazuje znaczących zmian – Norton Sinclair wciąż uparcie biega po okolicy, usiłując zebrać do kupy strzępy przeklętego przejawu archaicznej samowolki budowlanej, a udręczony duchowny walczy z demonami swojej przeszłości i przy okazji stara się zapoznać z nowymi, związanymi z obecną parafią. Szybko jednak na jaw wychodzą zaskakujące fakty o naturze wyszczerzonej zmory, a odległe ścieżki bohaterów zbliżają się do siebie w dramatycznie eskalującym tempie.

Nie, nic nie zepsułem przy wrzucaniu grafiki.

Albumy z kolejnymi etapami historii superbohaterskich rozpieściły mnie pod względem recenzenckim. Takie komiksy bardzo często charakteryzują się choćby delikatną zmianą tematu przewodniego, artystów i automatycznie również ogólnego poziomu. Jak mam za to napisać coś kreatywnego o drugim tomie Gideon Falls, skoro to po prostu konsekwentny ciąg dalszy jedynki i kolejna okazja do zachwycania się jednymi z najlepszych kadrowanych dzieł sztuki Andrea Sorrentino? Mocne punkty tytułu pozostają bez zmian – Lemire wciąż nie straszy, ale za to utrzymuje doskonały rytm angażującej narracji, w którym ciężką atmosferę co jakiś czas pobudzają kolejne odkrycia bohaterów. Motywy żywcem wyrwane ze wspomnianych na wstępie (i wielu innych) inspiracji są tak samo jawne i tak samo dobrze zaadaptowane na potrzeby historii o nieco odmiennym celu. Czające się za kurtyną rzeczywistości zło nadal działa jak szalony mikser chwiejnej normalności settingu, co znajduje doskonałe odzwierciedlenie w kompozycyjnych eksperymentach ilustratora.

Udało mi się jednak odkryć trochę dodatkowych cech Gideon Falls. Przede wszystkim, gdy dowiadujemy się więcej o naturze wszechobecnego zła, naturalny tok opowieści nie traci spójności, pomimo mocno kosmicznej natury tego horroru. Lemire analizuje pierwotne, pozbawione motywacji plugastwo i jego wpływ na życia doskonale napisanych postaci. Ta zabawa w psychologa przenosi nierealne maszkarony na grunt namacalnych, wiarygodnych skutków. Z drugiej strony zauważyłem też niestety, że w tym kotle międzywymiarowych koszmarów czasem brakuje czegoś naprawdę zaskakującego. Jakiegoś elementu, który niespodziewanie zagrałby na nosie oczekiwań czytelnika w sposób przynajmniej troszkę wynikający z wcześniej ujawnionych wskazówek.

Ogólnie jest dosyć szaro.

Po dłuższym zastanowieniu i kunszt rysownika można teraz przeanalizować nieco dokładniej. Rozszerzenie i intensyfikacja psychodelicznych wpływów Czarnej Stodoły pozwoliły Sorrentino poszaleć trochę bardziej przy układaniu kolejnych stron. Podstawę wizualnej narracji w dalszym ciągu stanowi szarobura prostota, która jednak coraz chętniej ucieka z monotonnych ram schematycznego ułożenia kadrów. Ujęcia wirują, przeplatają się, a z fabularnego punktu widzenia ważnym elementem jest także przestrzeń między nimi. Większe pole do popisu dostaje też Dave Stewart – od samego początku zaznaczał ślady paluchów zła za pomocą wyróżniającej się czerwieni, więc wraz ze wzrostem złośliwości parszywej potworności przybyło mu okazji do topienia stron w tuszach o barwie utlenionej krwi. Same rysunki Sorrentino, ze względu na lekko niechlujny i szarpany charakter, nie każdemu muszą się podobać, ale w tym przypadku stają się nierozłącznym elementem zadowalającej całości.

Kupiliście pierwszy, to kupcie i drugi. Nie kupiliście pierwszego? To kupcie oba w pakiecie, bo Gideon Falls naprawdę warto odwiedzić. To opowieść pełna tajemnic, uciekająca z wąskich ram logiki i naturalnego kształtu rzeczywistości w celu skonstruowania wciągającej narracji. Nadal przyjemnie łaskocze okolice nostalgicznych wspomnień o dziełach prawdziwych tuzów opowieści grozy. Z rozwagą sięga do lekko epickiego, kosmicznego horroru, nie tracąc przy tym kontaktu z osobistą wnikliwością małomiasteczkowych dramatów. Wygląda doskonale, czyta się jeszcze lepiej, a odstraszyć od lektury może was jedynie wrażliwość na potworności większe i starsze od naszego wszechświata. Kogo by to zniechęciło, prawda?

Chwilowa zmiana estetyki.

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Gideon Falls tom 2: Grzechy Pierworodne
Wydawnictwo: Image Comics / Mucha Comics
Autorzy: Jeff Lemire, Andrea Sorrentino, Dave Stewart
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Data premiery: 06.12.2019
Liczba stron: 136

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + kontynuacja interesującej intrygi<br /> + powolne zawiązywanie się wątków<br /> + rozwaga przy wprowadzaniu kosmicznej grozy<br /> + wciąż doskonałe kadry Sorrentino<br /> + przemyślane tempo narracji</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – trochę mało faktycznych zaskoczeń</p> W drewnie zamknięte. Recenzja komiksu Gideon Falls tom 2: Grzechy Pierworodne
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki