SIEĆ NERDHEIM:

Artystyczny bałagan. Recenzja komiksu Cudotwórca

Wrzuciłbym to na jakiś T-Shirt.

Cudotwórca to zatopiona w tajemnicy historia o wierze rozbita na pięć (sześć ze wstępem) stosunkowo samodzielnych rozdziałów. W sumie siedmiu portugalskich artystów, wliczając w to tych odpowiedzialnych za okładkę oraz wizualne interludia, połączonych scenariuszami napisanymi przez André Oliveirę. Niektórzy z nich mają już spore doświadczenie w pracy również z większymi wydawcami, inni działają raczej niezależnie, ale wciąż prężnie. To bez wyjątku profesjonaliści w swoim fachu, a cały album oddali w hołdzie Ricardo Tércio – swojemu koledze, również odpowiedzialnemu za rysunki w jednym z rozdziałów, który niestety opuścił ten świat przedwcześnie w 2019 roku. Bardzo trudno taki komiks krytykować, nie mogę tego jednak uniknąć.

Mocna krecha, mocny wstęp.

Ales Kot, całkiem uznany komiksiarz, na odwrocie okładki poleca tę lekturę i rekomenduje przeczytanie jej dwukrotnie. „Raz, aby poznać starannie przygotowaną i momentami szaloną historię, a drugi raz, aby w pełni zanurzyć się w różnorodnej, ekscytującej sztuce”. Poszedłem dalej i przeczytałem Cudotwórcę trzy razy, potem postarałem się zrobić jakiś research w internecie, a nadal nie udało mi się odhaczyć pierwszego celu wyznaczonego przez Kota. Nie mam zielonego pojęcia, o czym jest ten komiks. Jakieś tam urywki ogólnego sensu wyłapałem: cudotwórcy i mordercy, okultyzm, zemsta, rodzina i grubaśny spisek w kościele. Taki Departament prawdy Jamesa Tyniona wersja niejasna, co wciąż jest sporą pochwałą. Historia faktycznie jest szalona, bardzo interesująca przy okazji, ale czy starannie przygotowana? Albo wcale, albo tak mocno, że przerasta moje zdolności intelektualne, przy czym całkowicie dopuszczam tę drugą możliwość.

Zrzucam to na intencjonalny (prawdopodobnie) charakter zbioru. Oliveira nie był tu raczej twardorękim dowódcą, który z biczem w łapie dyktował artystom zawartość każdego kadru, tu raczej szło o wolność i luźne powiązania mające w założeniu powoli budować obraz całokształtu. Mam jednak wrażenie, że sama historia w bardziej prostolinijnej formie nie byłaby wcale skomplikowana – jej enigmatyczność wynika tylko i wyłącznie z narracyjnej niespójności. Ubolewam, bo potencjał jest spory i widzę zalążki doskonale rokujących pomysłów. Nasiona, z których spokojnie mogłaby wykwitnąć wielowątkowa intryga, psychologiczny horror z dwójką bardzo interesujących głównych bohaterów. Głównym plusem Cudotwórcy jest oniryczny klimat, ale odrobina dodatkowego ładu i składu by go wcale moim zdaniem nie zaburzyła.

Chwilę zajęło mi docenienie tego rozdziału.

Wiadomo jednak, że to ma być głównie popisówka artystów i to się w dużej mierze udało. Na pewno ze świecą można szukać komiksu tak różnorodnego wizualnie, to kalejdoskop stylistyk i nie znajdziecie tu dwóch graficznie podobnych rozdziałów. To również absolutnie nie pomaga w śledzeniu historii, bo gęby co kilka stron wyglądają zupełnie inaczej. W gąszczu absolutnych sztosów, jak rozdziały autorstwa Jorge’a Coelho i Ricardo Cabrala, trafiają się też miejscami rysunki słabsze. Nuno Plati na przykład w trzecim rozdziale wykreślił coś, co mogę porównać tylko do szpetnych flashowych animacji z lat 90. Filipe Andrade z kolei, chyba najbardziej znany z całego grona, pokazał swój ogromny talent kolorystyczny, ale konturami powędrował w minimalizm wyglądający leniwie w porównaniu do jego mainstreamowych dzieł, choć z drugiej strony z upływem czasu fragment jego autorstwa podoba mi się coraz bardziej. Całkowicie niezmuszony okolicznościami muszę przyznać, że przedwcześnie zmarły Tércio wykonał tu piękną robotę. Jego rozdział, ostatni zresztą, to wizualna bajka na tej granicy kreskówki, której najdalej do realizmu. Cartoon Network w najlepszym wydaniu, Samuraj Jack zatopiony w świetnych kolorach. Ni cholery nie pasuje to do klimatu pozostałych sekcji, ale cała historia narysowana w takim stylu byłaby strzałem w dziesiątkę. Poważna tematyka paradoksalnie zwykle współdziała z takimi rysunkami doskonale.

No nie kupuje tego stylu, ale może wam podpasuje.

Fajnie wspierać autorów chociaż częściowo niezależnych, artystów wciąż skupionych na wbijaniu pierwiastka sztuki do komiksowej popkultury. Fajnie też chwalić tytuły wypuszczane na nasz rynek przez wydawców odcinających się od jakościowo chwiejnego i często prostackiego mainstreamu. Większość z was, o ile interesujecie się literaturą nurtu obrazkowego, wie doskonale, że Timofowi zawdzięczamy ogromną ilość względnie niszowych perełek, pozycji obowiązkowych na półce fana pragnącego sięgnąć poza ramy zwyczajnego eskapizmu. Cudotwórca wyraźnie celował w te same rejony, ale rozminął się lekko w ambitnymi zamiarami głównie przez brak spójności. Dla mnie fabuła kotłuje się zbyt mocno, brakuje konkretów mogących stanowić fundament rozbudowy ambitnie nakreślonego świata i ciężkiej atmosferycznej intrygi. Całkiem możliwe, że zwolennikom niedomówień i ulotnych powiązań absolutnie to nie będzie przeszkadzało, ja czuję lekki niedosyt.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Cudotwórca
Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
Scenariusz: André Oliveira
Rysunki: André Caetano, Filipe Andrade, Jorge Coelho, Nuno Plati, Ricardo Cabral, Ricardo Drumond, Ricardo Tércio
Tłumaczenie: Jakub Jankowski
Typ: komiks
Gatunek: horror, thriller
Data premiery: 29.05.2023
Liczba stron: 80
ISBN: 978-83-67440-25-7

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
Cudotwórca to zatopiona w tajemnicy historia o wierze rozbita na pięć (sześć ze wstępem) stosunkowo samodzielnych rozdziałów. W sumie siedmiu portugalskich artystów, wliczając w to tych odpowiedzialnych za okładkę oraz wizualne interludia, połączonych scenariuszami napisanymi przez André Oliveirę. Niektórzy z nich mają już spore...Artystyczny bałagan. Recenzja komiksu Cudotwórca
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki