SIEĆ NERDHEIM:

Ćwiczenia w daremności. Recenzja komiksu Criminal tom 1: Tchórz/Lawless

KorektaLilavati

Criminal Okładka

Świat, w którym każdy policjant jest trochę skorumpowany, zło ma dłuższe szpony, a cienie przykrywają światło czernią z większą skutecznością. Nierealny i trochę przerysowany konstrukt, ułatwienie w odbieraniu fabuł w wygodzie bezpiecznego fotela. Tak od zawsze widziałem fabuły kryminalne – wielkiego talentu trzeba, aby ukuć je w sposób umożliwiający widzowi wiarę w tę maskaradę, która dla niektórych może być codziennością, nawet jeśli i tak pozostaje teatralna i bardzo odległa. Ikoniczny duet Eda Brubakera i Seana Philipsa wie, jak ten towar sprzedać tak skutecznie, że zgarnie kilka prestiżowych nagród, a czytelnik będzie prosił o więcej.

Criminal Strona Przykładowa

Na pierwszy tom wydanego wreszcie w Polsce Criminal składają się dwie mniej więcej samodzielne historie ludzi określanych przez większość z nas mianem szumowin. W pierwszej tytułowy Tchórz, czyli złodziej imieniem Leo, bez większego entuzjazmu miesza się w ambitny napad na policyjny transport. Cała afera okazuje się nawet bardziej problematyczna, niż sugerowała legendarna na kwadracie ostrożność rzezimieszka. Plan bierze w łeb, ołów zasypuje asfalt, więc Leo zostaje zmuszony do konfrontacji ze swoimi największymi lękami. Ponoć nie ma takiego bajzlu, z którego nie udałoby mu się nawiać, ale tym razem wzięcie nóg za pas może oznaczać tylko wystawienie tyłka na strzał. Najgorsze, że już nie tylko o jeden tyłek chodzi.

Druga połowa tomu to dziennik pisany ręką Tracy’ego Lawlessa. Wykuty z żelaza zbir o lodowatym spojrzeniu dowiaduje się o śmierci swojego młodszego brata i reaguje w jedyny znany sobie sposób – planując krwawą vendettę. Zanim jednak wpakuje kulkę między oczy winowajcy, będzie musiał wyrwać się z wojskowego aresztu i pod nową tożsamością wniknąć do półświatka. Rozwiązanie wydaje się proste – zmarłego pewnie z czystej chciwości kropnął jakiś członek jego ekipy. Oczywiście i tym razem szambo okazuje się głębsze, a trzeźwy ogląd sprawy utrudniają gniew, rozterki i bliskość kuszącej femme fatale.

Criminal Strona Przykładowa

Pozwoliłem sobie zdradzić z fabuły dosyć dużo, ale mam usprawiedliwienie. Pierwszy tom Criminal operuje w tak dobrze znanych kliszach noir, że wszystkie bezczelnie zdradzone przeze mnie szczegóły nie powinny być dla nikogo zaskoczeniem. Fabuła zawsze ma jakiś delikatny zwrot, nie ma co liczyć na happy end, kobiety są zabójcze i swoją obecnością, często umyślnie, robią jeszcze większy rozgardiasz w i tak zrujnowanym życiu bohatera. Faceci na pierwszym planie ostatecznie okazują się nieugiętymi, brutalnymi twardzielami budzącymi sympatię tylko dzięki narracyjnemu wyeksponowaniu ich wewnętrznej głębi. Spokojnie, na temat faktycznych zakończeń pary nie puściłem, ale i one w sumie jakoś szczególnie oryginalnością nie grzeszą.

Skoro jest tak tendencyjnie, to czemu ktokolwiek miałby się tym Criminal tak zachwycać? A bo jest po prostu idealne i z tych sztywnych ram, w których celowo osadził wątki scenarzysta, wyciąga absolutne maksimum samoświadomej jakości. Sztampowe na tyle, na ile sztampowy może być perfekcyjnie wyszlifowany klejnot. Protagoniści są prawdziwymi sukinsynami, ale trudno z nimi nie sympatyzować. Fabuła nie zaskakuje, ale porywa i angażuje. Wszechobecny defetyzm, bezcelowość starań o lepsze jutro i brak możliwości ucieczki przed własnymi demonami naprawdę udzielają się przy lekturze. Wszystkie postacie, pomimo czasem skrajnego zepsucia, są głównie ofiarami okoliczności – ewolucja w skrajnie nieprzyjaznych warunkach uczyniła z nich potwory, nie pozbawiając jednocześnie przekonującej ludzkości.

Criminal Strona Przykładowa

Dlatego też, pomimo tony klisz, obie historie są przejmujące. Tym, co nieco ułatwia czytelnikowi poruszanie się w gęstej atmosferze przestępczego podziemia, jest wszechobecny, zawadiacki urok. Oprócz wspomnianego skrajnego złodupstwa tytułowych bandziorów, klimat buduje integralność przedstawionego świata. Brubaker stworzył podziemie, w którym każdy zna prawdziwych graczy, a po uliczkach krążą warcholskie legendy. To szczegóły, które łączą teoretycznie samodzielne historie: przewijający się bohaterowie, służący za zbrodnicze sanktuarium bar The Undertow(n) i historie znane nawet kradnącym portfele szczylom. Uniwersum paskudne i brudne, ale cudownie spójne i charakterne. Naprawdę trudno w nie nie wsiąknąć.

Nici byłyby z tej magii bez doskonale dobranej warstwy graficznej, więc w ogóle nie dziwi mnie chęć Brubakera do trwałej współpracy z Seanem Philipsem. Zaskoczyło mnie, jak bardzo jego kreska jest zbliżona do stylowy artystów, którzy w sumie średnio mi zwykle grają wizualnie. Prosto ułożone kadry, minimalistyczny realizm kreślony grubymi liniami. Zwykle wydawałoby mi się to okropnie nudne, ale w przypadku Criminal nie wyobrażam sobie innego podejścia. Rysownik bez pośpiechu uczestniczy w budowaniu zamyślonej narracji, nadając jej niepowtarzalny klimat za pomocą bogatej mimiki i filmowej kompozycji. W komiksie innego gatunku mogłoby to wyglądać przeciętnie, ale tutaj jest w punkt – bez przesady, przejrzyście, najistotniejsze elementy wybijają się z atramentowych cieni. W zestawieniu z oszczędną kolorystyką Vala Staplesa prezentuje się to świetnie. Barwy pojawiające się nieśmiało między sepiami i czernią są wyblakłe i brudne, choć i tak mam wrażenie, że można by ich ilość ograniczyć jeszcze bardziej z korzyścią dla ogólnej atmosfery.

Criminal Strona Przykładowa

Ed Brubaker za młodu święty nie był. Dorastanie w szemranym środowisku, problemy z prawem, kradzieże i narkotyki – osobiste doświadczenia czuć w jego scenariuszach na kilometr. Tylko dzięki wyrwaniu się z zepsucia autor może teraz snuć mocno fabularyzowane, romantyczne wątki o głębinach przestępczych serc i wychodzi mu to doskonale. Warto było czekać na godne, polskie wydanie od Muchy, bo pomimo trzymania się ściśle określonych założeń gatunku, Criminal angażuje i zapada w pamięć. W takich momentach nawet się cieszę, że jestem do tyłu z klasykami – co większość już przemieliła, ja mam okazję poznać na świeżo, może trochę świadomiej. Jeśli dla was ten tytuł również jest nowością, koniecznie się z nim zapoznajcie, a jeśli mieliście go już łapach w oryginale, to raczej nie muszę was zachęcać.

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Criminal tom 1. Tchórz/Lawless
Wydawnictwo: Icon Comics / Mucha Comics
Autorzy: Ed Brubaker, Sean Phillips, Val Staples
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Data premiery: 31.05.2019
Liczba stron: 280

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + samoświadome noir<br /> + bohaterowie<br /> + wciągająca fabuła<br /> + doskonale dobrana warstwa graficzna</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – trochę tendencyjne</p> Ćwiczenia w daremności. Recenzja komiksu Criminal tom 1: Tchórz/Lawless
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki